ROZDZIAŁ #20

2.5K 139 13
                                    

*OCZAMI TRIS*


     Cały dzień byłam pół przytomna. Na Historii Magii prawie zasnęłam, gdyby nie szturchający mnie cały czas Syriusz usnęłabym po kilku minutach. Tej nocy prawie nie spałam, a czeka mnie jeszcze nocny patrol z Jamesem. W końcu spędzimy trochę czasu razem. Oddaliliśmy się od siebie ostatnio. Nie odpowiada mi to, ale naprawdę nie wiem jak z powrotem się do niego zbliżyć. Ja i James od zawsze byliśmy nierozłączni, ale od kiedy zaczęłam spotykać się z Syriuszem coś się zmieniło. Właściwie to cały ten rok jest inny. Od września było inaczej. Mniej kawałów, mniej wspólnie spędzonego czasu na błoniach czy w Hogsmead. Ja cały czas siedziałam z Lily w bibliotece, a kiedy nie siedziałam w PW pomagając Syriuszowi czy Jamesowi z lekcjami. Zawsze uczyłam się najlepiej z naszej trójki. Od październikowej pełni było jeszcze gorzej. Moja pierwsza randka z Syriuszem, kłótnia, szlaban... I ten nieszczęsny atak. On zmienił wszystko diametralnie. I właśnie w tamtym momencie James usunął się na bok ustępując miejsca Syriuszowi. Albo może to ja go odsunęłam?
     W tej chwili idę sama do Wielkiej Sali na obiad. Byłam jeszcze w dormitorium, żeby odłożyć książki. Korytarze były całkowicie opustoszałe. Nie było na nich nawet duchów. Już na schodach usłyszałam charakterystyczną wrzawę Sali i mimowolnie się uśmiechnęłam. Kochałam to miejsce. Czułam się tutaj bezpiecznie, niezależnie od ilości aurorów kręcących się po korytarzach. Właśnie. Aurorzy. Ich też nie było. Nie podoba mi się to. Przyspieszyłam kroku, a rękę położyłam na kieszeni szaty, w której spoczywała różdżka. Popchnęłam ciężkie drewniane drzwi, zwracając tym samym uwagę wszystkich zgromadzonych. Stoły zniknęły. Został tylko jeden, przy którym siedzieli nauczyciele. Uczniowie ustawili się w tych miejscach, w których zwykle stały stoły.
     Z kilkoma wyjątkami. Wszyscy prefekci stali razem z aurorami za Dumbledorem. Wypatrzyłam wśród nich Jamesa. Stał z poważną miną przyglądając mi się z ulgą. Kawałek dalej, razem z jakimś Krukonem i aurorem, stała Lily. Nawet z tej odległości widziałam strach na jej twarzy.
- Tris - odezwał się w końcu Dumbledore. Spojrzałam na niego. - Chodź tutaj.
     Posłusznie ruszyłam w jego stronę ignorując spojrzenia przewiercające mi się przez plecy. Kiedy szłam obok miejsca, w którym przeważnie siedzimy z Huncwotami spojrzałam w lewo. Napotkałam pełne strachu spojrzenie Syriusza. Przełknęłam ślinę i odwróciłam spojrzenie.
     Kiedy podeszłam do Dumbledore'a skinął głową w stronę Jamesa. Podeszłam do niego i stanęłam między nim, a aurorem, w którym rozpoznałam tego, który puścił mnie i Syriusza na błonia.
- Co się dzieje? - szepnęłam do brata.
- Podobno ktoś widział Śmierciożercę na terenie szkoły. Idziemy na patrol - odszepnął.
     Mogę się założyć, że zbladłam. Zachwiałam się lekko na nogach, ale zaraz się opanowałam.
- W porządku? - spytał James. Pokiwałam lekko głową nie patrząc na niego.  Nie chciałam zobaczyć jego oczu teraz. Bał się, a teraz dodatkowo się o mnie martwił.

*PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ*

     Dumbledore powiedział, że razem z Jamesem i tamtym aurorem mamy przeszukać dziesiąte piętro i wieżę zegarową. Jesteśmy na schodach prowadzących na wieżę. Całe piętro jest czyste. Auror idzie pierwszy, później ja i na końcu James.
    Kiedy weszliśmy na wieżę naszym oczom ukazał się przerażający widok. Na ścianie czerwoną farbą, do złudzenia przypominającą  krew, napisane było "Nie uciekniesz, Potter". Zrobiło mi się słabo. Zachwiałam się na nogach i najpewniej bym upadła, ale James mnie złapał. Spojrzałam na niego. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie patrzył na mnie. Spojrzałam na aurora, który rozglądał się z wyciągniętą różdżką.
- James pójdź z Tris do Wielkiej Sali i przyprowadź tutaj Dumbledore'a - powiedział. - Ja zostanę.
     Pokiwał głową i w końcu na mnie spojrzał. Teraz w jego oczach błyszczał strach. Przełknęłam ślinę i ruszyłam z nim w stronę schodów. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. Obydwoje szliśmy z różdżkami w rękach rozglądając się nerwowo cały czas. Kiedy weszliśmy do Sali zobaczyliśmy kilkadziesiąt dziesięcioosobowych stolików porozrzucanych po całej sali. Obydwoje spojrzeliśmy na dyrektora, który wstał z miejsca i już szedł w naszą stronę.
- Gdzie? - spytał.
- Wieża zegarowa - powiedział James. - Tris zostaje tutaj - dodał.
     Dumbledore spojrzał na mnie wzrokiem nie wyrażającym emocji i wskazał ręką stół przy którym siedział Syriusz, Remus i reszta. Pokiwałam głową ruszyłam w tamtą stronę chowając różdżkę. Miejsce pomiędzy Syriuszem a Wandą było wolne. Oprócz tego jeszcze dwa inne, dla Jamesa i Lily. Wszyscy obecni śledzili mnie wzrokiem, a ja skupiłam się na liczeniu swoich kroków, bo inaczej zapewne bym się rozpłakała na środku Sali.
     Usiadłam. Na przeciwko mnie siedział Remus, który wpatrywał się we mnie błyszczącymi od strachu oczami.
- Tris? - powiedział cicho i niepewnie Syriusz. Spojrzałam na niego.
- Na ścianie był napis. "Nie uciekniesz, Potter" - szepnęłam.
     Wszyscy przy moim i sąsiednich stolikach zamarli. Przełknęłam ślinę, a po moim policzku spłynęła powstrzymywana od dłuższego łza. Syriusz mnie przytulił do swojej piersi i wtulił twarz w moje włosy. Zamknęłam oczu i pozwoliłam łzom płynąć. Poczułam rękę Wandy na plecach.
     Po kilkunastu minutach, kiedy się uspokoiłam oderwałam się od niego.
- Zjedz coś - powiedziała cicho Nathalie i dopiero wtedy zorientowałam się, że na stołach leży jedzenie. Kiwnęłam głową i nałożyłam na talerz dwa krokiety. Syriusz podał mi pucharek z sokiem dyniowym. Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
     Kiedy kończyłam posiłek drzwi Sali otworzyły się gwałtownie. Odwróciłam się z nadzieją, że to Dumbledore, ale zamiast niego wszedł James. Skierował kroki w naszą stron i usiadł obok Syriusza.
- Malfoy - wycedził przez zęby. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Co?
- To Malfoy napisał ten tekst. Auror go znalazł za zegarem, walnąłem go i Dumbledore kazał mi wracać - powiedział.
      Patrzyłam na niego z otwartymi ustami. Malfoy tym razem przegiął.
- Zabiję go - szepnęłam równo z Syriuszem, Remusem, Wandą, Nathalie, Elizabeth i Alice. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
     Po chwili milczenia drzwi otworzyły się po raz kolejny. Tym razem to był Dumbledore, razem ze wszystkimi aurorami i prefektami, których wysłał. Prowadził Malfoy'a.
- Sprawcą całego zamieszania - zaczął kiedy stał przed stołem - jest Lucjusz Malfoy.
     Wstałam z miejsca i podeszłam do blond lalusia.
- Myślisz, że to było śmieszne, Malfoy? - warknęłam, ledwo powstrzymując się od uderzenia go.
- Gdybyś widziała swoją minę też byś tak myślała - powiedział z bezczelnym uśmieszkiem.
     Zamachnęłam się i walnęłam go z całej siły w nos. Jęknął i upadł trzymając się za nos. Patrzyłam na niego z pogardą, a Gryfoni, Krukoni i duża część Puchonów zaczęła mi wiwatować. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
     Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie. Lily.
- Tris usiądź - szepnęła. Rozejrzałam się. Ślizgoni patrzyli na mnie z nienawiścią, a reszta z radością, niektórzy z uznaniem, głównie pierwszoklasiści. Nauczyciele natomiast dosyć surowo, ale na ustach Dumbledore'a i McGonagall dostrzegłam cień uśmiechu. Kiwnęłam głową i wróciłam do stołu.
- Moja krew - powiedział James przybijając ze mną piątkę.

Jedna z HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz