ROZDZIAŁ #28

937 39 26
                                    

- Jak się czujesz? - Podskoczyłam, słysząc głos Remusa za plecami.
- Całkiem nieźle. - Odwróciłam się przodem do niego, zasłaniając plecami Księgę, którą podarował mi Dumbledore po ataku Bellatrix, a wcześniej tego dnia kazał przeglądać i zapoznawać się z zaklęciami. - Co tu robisz? - spytałam, zastanawiając się jakim cudem dotarł do tej części biblioteki. Ja sama byłam w niej pierwszy raz i znalazłam ją tylko dlatego, że błądziłam między regałami przez jakieś pół godziny. W odpowiedzi na moje pytanie pomachał Mapą Huncwotów. - No tak. Więc co cię do mnie sprowadza?
- Chciałem pogadać. - Uśmiechnął się niemrawo i usiadł po drugiej stronie stolika, przy którym ja siedziałam. - Wiesz, jak za starych dobrych czasów, kiedy nikt nie chciał cię zamordować. - Zaśmiałam się z jego ironicznego żartu, chociaż zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam i że wcale nie był to powód do śmiechu. Ktoś chciał mnie zamordować, albo porwać i nie powinno było mnie to bawić. Jednak nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że cała ta chora banda z Voldemortem na czele nie miała pojęcia, że ja nawet nie umiałam panować nad tą podobno bardzo potężną mocą, jaką posiadałam. - Chyba, że przeszkadzam - dodał szybko, zerkając ukradkiem na nadal otwartą Księgę, leżąca na stole.
   Przeklęłam się w myślach i zatrzasnęłam ją, mając nadzieję, że Remus nie ćwiczył nigdy odczytywania tekstu napisanego do góry nogami i nie zdążył nic przeczytać.
- Nie, i tak miałam się zaraz zbierać na obiad. - Pokręciłam głową, uśmiechając się trochę nerwowo i chowając Księgę do torebki. Remus uniósł brwi, widząc to. - Zaklęcie zmniejszająo-zwiększające - wytłumaczyłam, zapinając zamek błyskawiczny. Jego brwi powędrowały do góry jeszcze bardziej, ale nie spytał o to.
- Wy dwoje. - Odwróciłam się gwałtownie na dźwięk głosu bibliotekarki, pani Prince. - Mówcie ciszej. Albo wynoście się na obiad.
- Właśnie wychodzimy - powiedział Remus, uśmiechając się do czarnowłosej kobiety, która górowała nad nami z surową miną.
   Przez kilka minut, które upłynęły zanim znaleźliśmy wyjście z biblioteki, panowała między nami niezręczna cisza, której żadne z nas nie umiało przerwać.
   Przerwało ją natomiast nieznośne wycie Irytka po drugiej stronie korytarza i piski kilku trzeciorocznych, którzy padli ofiarą jego najnowszego żartu - wylania na nich wiadra pełnego atramentu zmieszanego z sowimi piórami i czymś wydającym okropnie paskudny zapach, podobny do zgniłego jaja.
- Irytek! - zawołałam, odprowadzając wzrokiem przerażoną grupkę ofiar poltergeista. Remus jęknął cicho, kiedy duch pofrunął w naszym kierunku.
- Widziałaś ich miny, Tris? - Zarechotał Irytek, wyraźnie z siebie zadowolony, a ja spojrzałam na plecy biednych uczniów. - Ostatnio chodzili w nocy po zamku, należało im się! - Zawołał w swojej obronie, widząc moją minę, a ja spiorunowałam go wzrokiem. 
 - Nie znęcaj się nad uczniami. - Powiedziałam stanowczo, idąc już w kierunku Wielkiej Sali razem z Remusem, który chyba trochę bał się coś powiedzieć. No tak, Irytek uwielbiał go gnębić. - Nad żadnymi. - Dodałam, widząc, że poltergeist chce protestować. - I zmywaj się. - Dodałam i machnęłam na niego ręką, jakbym opędzała się od much. 
   Poltergeist odleciał posłusznie, przenikając przez ścianę do biblioteki, z której wydobył się wściekły wrzask pani Prince. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową, zerkając z ukosa na Remusa. 
- Od kiedy Irytek cie słucha? - Spytał trochę zdezorientowany, a ja uśmiechnęłam się niewinnie i w odpowiedzi wzruszyłam ramionami, odwracając od niego wzrok trochę. - Nie powiesz mi? Serio? - Byłam niemal pewna, że Remus wywrócił oczami, ale ja tylko zaśmiałam się wesoło. 

- Całkowicie serio, Lupin. - Wyszczerzyłam się do niego i zaczęłam zbiegać po schodach szybko, żeby zdążyć na obiad. A dokładniej, żeby zdążyć zjeść zanim Syriusz pojawi się w Wielkiej Sali. Nadal byłam na niego wściekła i naprawdę nie chciałam go widzieć. 

   Co prawda, może moja wczorajsza decyzja o powrocie do dormitorium do dziewczyn była odrobinę pochopna, ale gdybym miała spędzić noc w jednym pomieszczeniu z Syriuszem chyba bym zwariowała. Serio, dostałabym szału od samego patrzenia na niego. Doskonale wiedział, ile znaczyły dla mnie te nocne wyjścia, jak bardzo czekałam, żeby do tego wrócić. Mimo tego, namawiał Dumbledore'a, żeby pilnował, żebym się nie wymykała. Żeby mi tego wręcz zabronił. 

Jedna z HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz