ROZDZIAŁ #17

2.5K 142 8
                                    

*OCZAMI TRIS*

     Kiedy się obudziłam kark strasznie mnie bolał. Tak samo zresztą cały kręgosłup. Coś ciepłego i ciężkiego leżało na moim brzuchu. Jęknęłam próbując się obrócić. Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam w dół na swój brzuch. Na mojej... Nie! Czekaj, nie mojej. Na bluzie SYRIUSZA leżała jego dłoń. Zamknęłam znowu oczy i przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Na wspomnienie uśmiechnęłam się lekko. Otworzyłam oczy i położyłam dłoń na ręce chłopaka. Moja rączka wydawała się w porównaniu z jego łapą malutka, jak u małej dziewczynki.
- Dzień dobry, księżniczko - szepnął. Przekręciłam głowę w lewo i spojrzałam do góry na jego twarz. Uśmiechał się szeroko, a ja przewróciłam oczami.
- Dobry - mruknęłam. - Wygodny jesteś.
- Mogę być twoją osobistą poduszką - powiedział.
- Zapamiętam to - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Usiadłam i rozciągnęłam się, bo przez noc strasznie zdrętwiałam. Spojrzałam w okno. Było zasłonięte, więc wstałam i podeszłam do niego. Odsłoniłam zasłonę jednym, szybkim ruchem. Za oknem było biało. Ucieszyłam się jak małe dziecko.
- SYRIUSZ! - krzyknęłam. - Śnieg!!!! - Uśmiechnął się i podszedł do mnie. Podeszłam szybko do szafy i wyciągnęłam z niej płaszcz i kozaki. Założyłam szybko ubranie i wzięłam szalik i rękawiczki.
- Ubieraj się - powiedziałam. - Idziemy na wojnę.
- Tris, nie możemy wychodzić na błonia, przecież wiesz - powiedział pesymistycznie.
- Oj, Syriusz - westchnęłam. - Wierz mi, lub nie, ale wyjdziemy na błonia choćby nie wiem co. A teraz ubierz się chyba, że chcesz iść tak. - Miał na sobie tylko dżinsy i koszulkę. Pokręcił głową z uśmiechem i ubrał się. Okazało się, że jest dopiero dziewiąta rano. Zbiegliśmy szybko do wyjścia i kiedy zobaczyłam aurora stojącego przy wyjściu z zamku prowadzącego na błonia zwolniłam i złapałam Syriusza za rękę. Spojrzał na mnie nieufnie.
- Zaufaj mi - szepnęłam i pociągnęłam go w stronę wyjścia. Chciałam przejść bez zatrzymywania się, ale wiedziałam, że mężczyzna nas zatrzyma.
- A wy gdzie? - warknął kiedy przechodziliśmy obok niego. Spojrzałam na niego, a jego twarz stała się trochę łagodniejsza. Tak jak myślałam. Dumbledore prawdopodobnie pokazał im moje zdjęcia i powiedział, że to mnie zaatakowano.
- Na bitwę na śnieżki - odparłam beztrosko.
- Uczniowie nie mogą wychodzić na błonia bez opieki - powiedział sztywno.
- Ale będzie nas pan cały czas widział. Obiecuję. Nie odejdziemy zbyt daleko. Chciałam jeszcze w tym roku skorzystać z życia trochę. Jakieś dwa tygodnie temu byłam martwa - westchnęłam. - Ale skoro nie możemy... - Strażnik wyraźnie zmiękł na widok mojej łzy. Jestem świetną aktorką. Już chciałam odejść razem z Syriuszem kiedy powiedział:
- Piętnaście minut. Macie być na widoku. - Wyraźnie nie był z siebie dumny i pewnie będzie miał kłopoty jeżeli ktoś nas zobaczy.
- Dziękuję panu bardzo - powiedziałam z wdzięcznością i ścisnęłam rękę Syriusza mocniej. wbiegłam na śnieg z radosnym śmiechem. Schyliłam się i ulepiłam śnieżkę. Obróciłam się do Syriusza, który już celował we mnie śnieżką. Rzuciłam pierwsza.
     Kwadrans minął strasznie szybko. Próbowałam ubłagać jeszcze chwilę, ale auror był nieugięty, więc wreszcie zrezygnowałam. Wróciliśmy do wciąć pustego Pokoju Wspólnego. Weszliśmy do dormitorium rozmawiając i zostawiliśmy przemoczone płaszcze, szaliki i rękawiczki na podłodze po czym postanowiliśmy pójść na śniadanie. Wielka Sala była prawie pusta. Tylko przy stole nauczycieli siedział już Dumbledore. Uśmiechnął się do nas, a my kiwnęliśmy głowami i usiedliśmy przy stole Gryfonów. Szczerze, jestem zdziwiona, że nikogo jeszcze nie ma. Jedliśmy wygłupiając się i śmiejąc po kilkunastu minutach dołączył do nas Remus. Uśmiechnął się blado i zaczął jeść. Zawsze smętnieje kiedy widzi mnie z Syriuszem i zaczynam podejrzewać, że coś do mnie czuje. Ale nie. To absurdalne. Niby dlaczego? Przecież jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami. Chociaż może? Nie! O czym ja myślę? Przecież to śmieszne. Remus i ja. Koń by się uśmiał. Zdałam sobie sprawę, że cały czas przyglądałam mu się i natychmiast odwróciłam wzrok. Spojrzałam na talerz z jajecznicą. Patrzyłam tak w niego i jadłam. Chłopaki rozmawiali o czymś, a ja zatopiłam się w myślach o jutrzejszym dniu.

*CZTERY GODZINY PÓŹNIEJ*

      Od jakiś trzech godzin siedzę w PW i uczę się eliksirów na jutro. Bo jutro poniedziałek i moje cudowne wolne się kończy. Usłyszałam pstryknięcie aparatu i podniosłam głowę, która spoczywała od kilku minut na pergaminie.
- Czy ty właśnie zrobiłeś mi zdjęcie? - warknęłam do Syriusza, który siedział na przeciwko mnie uśmiechając się.
- Jak najbardziej - powiedział wesoło. Spiorunowałam go wzrokiem i nic nie mówiąc zaczęłam czytać o jakimś tam eliksirze. Chłopak wstał gwałtownie i poszedł w stronę schodów prowadzących do dormitoriów chłopaków. Po chwili zszedł trzymając w ręku pelerynę niewidkę. Podszedł do wieszaka i zdjął z niego swój i mój płaszcz.
- Chodź - powiedziałam wciskając mi okrycie. Chciałam coś powiedzieć, ale złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Kiedy schodziliśmy po schodach zarzucił na nas niewidkę i rzucił jakieś zaklęcie, chyba żebyśmy nie zostawiali śladów na śniegu.
- Syriusz, gdzie idziemy? - spytałam idąc obok niego. Objął mnie ramieniem, a ja objęłam go w pasie.
- Niespodzianka - szepnął. Spojrzałam na niego oczkami małej dziewczynki.
- Wiesz, że nie przepadam za niespodziankami - powiedziałam.
- Wiem, ale ta ci się spodoba. Obiecuję - powiedział pewny siebie. Spojrzałam na niego z powątpiewaniem, ale nie odezwałam się ani słowem dopóki nie wyszliśmy na zewnątrz i nie weszliśmy na drogę prowadzącą do Hogsmead.
- Syriusz gdzie idziemy? - spytałam.

Jedna z HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz