ROZDZIAŁ #17 CZ.2

2.5K 158 25
                                    

*OCZAMI SYRIUSZA*

     Miała rację. I to bolało jak cholera. Nie, że miała rację, bo to najzwyczajniejsza rzecz na świecie, ale to, w stosunku do czego miała. Idzie wojna. I musimy to sobie wszyscy uświadomić, bo inaczej skończymy marnie. Stoję na tych schodach od kilku minut i wpatruję się tempo w miejsce, w którym przed chwilą stała Tris. Usłyszałem za sobą jakieś chrząknięcie. Odwróciłem się gwałtownie. Na szczycie schodów stała Stella. Zajebiście. Odwróciłem się w drugą stronę i zacząłem schodzić po schodach.
- Syriuszu! Porozmawiajmy! - zawołała za mną. Zignorowałem ją i szedłem przed siebie. Po chwili jej drobna ręka złapała mnie za nadgarstek. Wyrwałem rękę i nie patrząc na nią warknąłem:
- Nie mamy o czym.
- Naprawdę  nie widzisz jak ta dziewczyna cię wykorzystuje?! - krzyknęła. Coś się we mnie zagotowało. Ręka mnie świerzbiła, ale nie mogłem jej uderzyć. Nie wybaczyłbym sobie, że podniosłem rękę na dziewczynę. Skoro mógłbym na nią to dlaczego nie na Tris? A wtedy to byłby definitywnie koniec i nas i Huncwotów. Szedłem dalej starając się uspokoić. Ona tylko czeka aż puszczą mi nerwy. - Ona cię zniszczy! - krzyknęła. Stała daleko, bo jej głos był cichszy. - Pożałujesz, że mnie nie posłuchałeś! - Jej głos był przepełniony złością i zawiścią. Muszę powiedzieć Tris, żeby na nią uważała.
     Oparłem się zrezygnowany o ścianę i zamknąłem oczy. Po chwili poczułem dotyk ciepłej dłoni na policzku. Zdezorientowany podniosłem powieki i spojrzałem prosto w niebieskie oczy Stelli.
- Czy do twojej pustej mózgownicy nic nie dochodzi? - warknąłem - Odsuń się.
     Zamiast wykonać polecenie, dziewczyna oparła dłonie na moim torsie, zmniejszając odległość między nami. No tego już było za wiele! Zdegustowany obróciłem głowę w prawo i już miałem ją odepchnąć, kiedy moje spojrzenie skrzyżowało się z utkwionym we mnie, miodowym wzrokiem Remusa. No to, kurwa, pięknie. Jego oczy wyrażały czystą pogardę. Próbowałem przekazać mu telepatycznie, że to nie tak, jak myśli. Niestety, moje starania spełzły na niczym, a nadzieja, że wszystko będzie dobrze, oddaliła się razem ze znikającym za rogiem Lupinem. Niewiele myśląc odepchnąłem od siebie Stellę i pobiegłem za przyjacielem.
- REMUS! - wrzasnąłem biegnąc w jego stronę korytarzem. Nie mogłem pozwolić, żeby dowiedziała się o tym Tris. Chłopak mnie ignorował. - REMUS, DO CHOLERY! - krzyknąłem jeszcze głośniej łapiąc go za ramię. Spojrzał na mnie wściekły.
- COŚ TY SOBIE MYŚLAŁ!? TRIS WESZŁA WŚCIEKŁA DO POKOJU, POSZEDŁEM SZUKAĆ CIEBIE, ŻEBY SPYTAĆ CO SIĘ STAŁO, A TY SIĘ OBŚCISKUJESZ Z TĄ LAFIRYNDĄ! ONA CI UFA, BLACK! A JA MUSZĘ JEJ UŚWIADOMIĆ, ŻE NIE POWINNA! - krzyknął mi w twarz i zaczął biec w stronę wieży Gryffindoru.
- NIE! Remus! TO NIE TAK! - krzyknąłem za nim, chociaż wiedziałem, że to na nic. Nie miałem siły za nim biec. I tak bym go nie dogonił. - Kurwa! - powiedziałem do siebie i zmusiłem się, żeby pobiec do wieży.
     Kiedy Gruba Dama wpuściła mnie do wieży zobaczyłem coś, czego najbardziej się obawiałem. Tris stała na środku Pokoju ze łzami w oczach i na policzkach, obok niej stał James i obejmował ją ramieniem, na przeciwko stał Remus i coś opowiadał żywo gestykulując. Wokół nich zebrał się mały tłum. Pierwszy zobaczył mnie James. Spojrzał na mnie z nieskrywaną nienawiścią.
- BLACK! - wrzasnął i podszedł do mnie spodziewałem się co teraz się stanie. Jego pięść uderzyła mnie w nos z taką siłą, że wylądowałem na ziemi z jękiem.
- James! - krzyknęła Tris i stanęła między mną a nim wyciągając przed siebie rękę. W następne sekundzie wydarzyło się kilka rzeczy na raz. James odleciał gwałtownie do tyłu uderzając plecami w ścianę, Tris cofnęła się tak gwałtownie, że potknęła się o mnie i poleciała do tyłu, kilka osób krzyknęło, a za oknami rozpętała się burza, jakiej świat nie widział. Tris oddychała szybko i płytko. Wstała i nie oglądając się za siebie wybiegła z Pokoju Wspólnego. Za nią pobiegł Remus, a mnie zatrzymała Lily.
- To nie tak, prawda? Nie zrobiłeś tego? - spytała z nadzieją w głosie. - To by ją zabiło.
- Nie! Oczywiście, że nie! To ona! Stella, znaczy! Nie chce się ode mnie odczepić! - krzyknąłem na całą wieżę. Teraz wszystkie oczy były skierowane na mnie. Łącznie ze wzrokiem Jamesa, który podnosił się powoli z ziemi.
- Mówisz poważnie? - spytał niepewnie.
- Jasne, że tak, James. Przecież wiesz, że nie mógłbym jej skrzywdzić umyślnie, nie? - powiedziałem zrezygnowany.
- Ta, jasne - mruknął. - Przepraszam, stary, poniosło mnie - powiedział wskazując na mój krwawiący nos.
- Spoko. Będę żył. - Wziąłem różdżkę do ręki i jednym zaklęciem zatamowałem krwawienie i usunąłem krew. - Iść za nią czy...?
- Remus poszedł - powiedział. - Ona powinna zostać na razie sama. Przemyśleć to. Raczej wątpię, żeby myślała, że to ty.
     Więc zostałem.

*OCZAMI REMUSA*

     Wybiegłem za Tris z Pokoju. Straciłem ją z oczu dopiero na korytarzu na czwartym piętrze, kiedy wbiegła do jakieś sali. Wbiegłem tam i to, co zobaczyłem przerosło moja najśmielsze oczekiwania. Szatynka stała tyłem do mnie, a jej ręce płonęły. Od dłoni do ramion. Odchrząknąłem cicho. Nie usłyszała mnie.
- Tris? - szepnąłem. Odwróciła się gwałtownie i spojrzała na mnie z przerażeniem. Po chwili jej ręce wróciły do normalności.
- Remus... Co ty tu robisz? - powiedziała zdezorientowana. - Nie powinieneś tego widzieć. Przyrzeknij, że nikomu nie powiesz co widziałeś - zażądała. - Nikt nie może o tym wiedzieć.
- Tak, oczywiście, nikomu nie powiem... - zacząłem.
- Opisz mi dokładnie co widziałeś - przerwała mi. Westchnąłem. - Tak, na pewno - powiedziała uprzedzając moje pytanie. - Mów, bo coś nie chce mi się wierzyć.
- Szedłem korytarzem i nagle patrzę i widzę Syriusza opierającego się o ścianę, a o niego opiera się ta cała Stella - powiedziałem po raz kolejny.
- Nie słyszałeś czy czegoś nie mówił? - spytała z nadzieją.
- Nie, ale poruszał ustami - powiedziałem. Teraz, kiedy zacząłem analizować całą tą sytuację dokładniej wydaje mi się, że Syriusz nie był zachwycony ze swojego położenia. Może przesadzam? Może to uczucie zżerające mnie od środka za każdym razem kiedy ją z nim widzę wygrało nad wszystkimi innymi i chciałem zrujnować ich związek nieświadomie? Nie mogę z tym dłużej żyć. Muszę jej powiedzieć. Kiedy już chciała się odezwać wypaliłem nie wiele myśląc: - Kocham cię.
     Natychmiast sprzedałem sobie mentalnego liścia. Remus, ty debilu! Ona jest szczęśliwa z Syriuszem, a ty wyjeżdżasz z głupim "kocham cię". Przecież to niedorzeczne! Idiota! Dziewczyna zamknęła powoli usta, a jej oczy z każdą chwilą robiły się szersze. Przez dłuższą chwilę obydwoje milczeliśmy. W jej oczach było tyle różnych emocji. W końcu się odezwała.

*OCZAMI TRIS*

     Zaskoczenie, zrozumienie, złość, smutek, szczęście, ból. I tysiąc innych emocji.
     I co ja do cholery mam mu odpowiedzieć!? Przykro mi Remusie, ale ja ciebie nie kocham!? Boże! Dlaczego ja!? Zadaję sobie to pytanie odkąd miałam jedenaście lat i dalej nie mam odpowiedzi. Teraz w ogóle zastanawiam się czy kiedykolwiek ktokolwiek mi odpowie.
- Remus ja... w sensie... znaczy się... cholera... ja... nie wiem co powiedzieć. O mój Boże. Nie, to nie jest dobre, co ci mówię, prawda? Powinnam ci dać jasną odpowiedź, prawda? Ale ja nie jestem w stanie. Przepraszam. Kuźwa, słowotok mi się włączył. To jest...
- Jasne, Tris. Nie tłumacz się. Jesteś z Syriuszem, a ja się wcinam. Przepraszam.- Spojrzał na mnie tymi swoimi udręczonymi oczami i odszedł.
     Nie umiałam się powstrzymać. Podbiegłam do niego i przytuliłam.
- Tak strasznie mi przykro, tak strasznie - szepnęłam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Chłopak przytulił mnie mocno, ale krótko. Puścił mnie i zostawił płaczącą na środku korytarza. Zakryłam usta ręką i zaczęłam cicho szlochać. Co ja najlepszego zrobiłam!? Remus mnie nienawidzi! Albo kocha. Ale co za różnica!? Miłość i nienawiść to to samo! Albo coś bardzo, ale to bardzo podobnego.
     Na końcu korytarza zobaczyłam znajomą sylwetkę biegnącą w moim kierunku. Nie, nie, nie! Tylko nie on! Nie teraz! Błagam! Nie Syriusz! Tylko nie to!
- Tris! Boże, Tris! Przepraszam, nie chciałem, ale to ona, Stella... - zaczął, ale mu przerwałam.
- To nie to, to... - powiedziałam tłumiąc szloch, ale to jedno słowo nie mogło przejść mi przez gardło. - To Remus - wychlipałam wtulając się w jego tors. Zdezorientowany chłopak przytulił mnie mocno do swojej piersi. Równy rytm jego serca i delikatne perfumy działały na mnie kojąco i już po kilkunastu minutach spojrzałam na niego smutno.
- Remus co? - spytał cicho patrząc mi w oczy.
- Powiedział, że mnie kocha - wyszeptałam cicho. Westchnął i przytulił mnie po raz kolejny.
    Nie wiem ile tak staliśmy, ale wiem, że on teraz potrzebował mnie tak bardzo jak ja jego.

***********************************************************

TAK DLA ODMIANY ROZDZIAŁ MI SIĘ PODOBA. Naprawdę jestem zadowolona z tego, jak wszedł. I po raz kolejny ogromne podziękowania należą się *Lestrange* znanej jako Natalia. Albo na odwrót. Jak kto woli. Dziękuję, Natalio, za wszystko, bo w tym i innych rozdziałach bardzoooo mi pomogłaś i, proszę, nie umniejszaj swoich zasług. Ta sytuacja ze Stellą i wyznanie Remusa to w dużej mierze jej zasługa także w komentarzach brawa dla Natalii!
Mam nadzieję, że Wam też się podoba :D
Ela^^

Jedna z HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz