☯ból nie do zniesienia

4.1K 353 52
                                    

Uprzedzam z góry, że moja wiedza odnośnie ciąży i rodzenia ma się nijak XD

i mam nadzieję, że zaakceptujecie długość tego rozdziału XD

-Lena trzymaj się!- wrzeszczał gdzieś z tyłu przerażony Zayn, podczas gdy wieziono mnie na łóżku na salę. W oczy raziło mnie światło wydzielane przez lampy na suficie, czułam się jakbym miała za chwile umierać. 

Miałam wrażenie jakby wewnątrz mojego ciała znajdował się jakiś obcy, który pożera po kolei wszystkie moje narządy, dodatkowo łamiąc kości. Kurwa, ten ból taki rozdzierający, że nie obeszło się bez mojego lamentu i wrzasków. 

Wokół mnie szumiało, a głosy były niewyraźne, jakby posługiwali się jakimś kosmicznym językiem. Pragnęłam by ten koszmar jak najszybciej minął, bóle w czasie trwanie menstruacji to przy tym przyjemność. 

Nad sobą miałam pełno obcych twarzy z chirurgicznymi maskami, miałam ochotę w którąś z nich uderzyć by się wyżyć. Woah, zrobiłam się taka agresywna i nienawistna przez tą ciążę. 

-Lena kochanie.- usłyszałam głos Zayna, który poniekąd działał kojąco na moje nerwy. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy na tą salę. 

Twarz miał zatroskaną, a jego miodowe oczy aż się iskrzyły.- Będzie dobrze, dasz radę.- ujął w dłoń moją ręka i delikatnie ją ścisnął by w ten sposób przesłać mi trochę pozytywnej energii. Był taki piękny i przejęty moim stanem.

I wszystko byłoby super, gdyby nie to rozdzierające wszystko an swojej drodze dziecko!

-Kurwa mać!- wrzasnęłam przez kolejną falę bólu promieniście przechodzącą przez całe moje ciało i automatycznie ścisnęłam rękę Malika. Mogłabym przysiąc, że coś w niej chrupnęło. Zayn wykrzywił twarz, jednak starał się zachować fason.

-Przyj!- wrzasnął lekarz majstrujący coś przy moim wejściu. 

-Prę cały pieprzony czas!- krzyknęłam, a wypowiedzenie tego sprawiło mi dodatkową porcję boleści. 

-To przyj mocniej!- rzuciła pielęgniarka stojąca po mojej lewej. Była sukowatą jędzą jakby nie patrzeć, i oczywiście jak każda pożerała głodnym spojrzeniem Malika. 

Spiorunowałam ją spojrzeniem i gwałtownie zacisnęłam palce wolnej ręki na kołnierzyku jej sterylnie białego stroju. Popatrzyła na mnie z oszołomieniem gdy z grozą i ogniem tlącym się w oczach przyciągnęłam ją bliżej siebie.

-Gdyby się dało mocniej dawno bym to zrobiła do kurwy ciasnej.- warknęłam jej w twarz, przy okazji na nią plując. 

Kobieta odeszła od łóżka i poprawiła swój pognieciony kołnierzyk, tym razem trzymając się ode mnie z daleka. 

-Uspokój się skarbie.- polecił Zayn czule głaszcząc mnie po głowie.- Ale najpierw może zmniejsz uścisk, bo zaraz rozgnieciesz mi rękę.- rzucił z wymuszonym uśmiechem, głos miał ciężki. 

Popatrzyłam na rękę ściskaną przeze mnie zauważając, że jest lekko sina. 

Nie wiem ile czasu zajęło mi jeszcze całe to wypychanie dziecka na świat, ale wiedziałam, że byłam już kompletnie wyczerpana i pozbawiona wszelkich sił do życia. 

Gdy nadszedł etap, w którym lekarz dokonywał epistomię, a streszczając - nacinał kroczę byłam już gotowa wybić szybę w oknie i przez nie po prostu wylecieć. 

-Postaraj się bardziej.- zakomenderowała lekarka naciskając na mój wielki brzuch, by ułatwić dziecku wydostanie się. 

Wszyscy w tym szpitalu to takie skurwiszony, czy tylko ja miałam takiego pecha, że na nich trafiłam? 

Malik opuścił mnie na chwilę, by sprawdzić jak przebiega praca. Miał na sobie turkusowy strój szpitalny i czapkę z tego samego materiału, przeznaczony do zachowania pewnego bezpieczeństwa w higienie. 

Z ciekawością zaglądnął w główny punkt mojego ciała i...zemdlał uprzednio wgapiając się w moją pizdę jakby tam ośmiornicę zobaczył. Pokręciłam głową zbytecznie, dalej prąc. 

-Widzę główkę!- krzyknął lekarz, a mnie zaczęło wypełniać poczucie ulgi. 

Czułam jak dziecko wychodzi ze mnie powoli i z ręką na sercu mogę przyznać, że tego nienawidzę. 

Po dłuższym czasie mojej ciężkiej roboty, dziecko w końcu wyszło na świat, a ja mogłam ze spokojem zaczerpnąć powietrza. Męczarnia związana  zrodzeniem może i się skończyła, jednak nadal byłam cała obolała i każdy najmniejszy ruch był dla mnie torturą. 

Pomieszczenie wypełniał płacz dziecka, a ja jedyne co miałam ochotę w tym momencie zrobić to zobaczyć dzieło mojej pracy i je przytulić - ale oczywiście musiałam czekać, bo lekarze guzdrali się z pępowiną. 

-Hej malutka.- rzekłam do noworodka, gdy w końcu ulokowano go w moich dłoniach owiniętego w ręcznik. Poczułam łzy cisnące mi się do oczu.- W końcu mogę cię potrzymać.- rzuciłam i było to naprawdę żałosne zdanie, jednak byłam tak natchniona szczęściem i wzruszeniem, że nie wiedziałam już co powiedzieć. 

Słowa nie są w stanie opisać tego, jak cudownie się czułam. 

Lekarze ocucili Malika leżącego ciałem na zimnych kafelkach i pomogli mu się podnieść z podłoża. Początkowo nie wiedział co się stało, jednak świadomość szybko do niego wróciła. Gdy tylko jego wzrok powędrował do mnie i dziecka, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 

-Jaka ona jest zajebista.- wyszczerzył się i pozwolił by malutka rączka dziewczynki objęła jego mały palec.

-W końcu to twoja córka.- szepnęłam. 

Zayn podniósł spojrzenie na mnie; jego oczy były zaszklone. 

-Nasza córka.


responsible ☀ mature sequelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz