☯ wystawiona

1.8K 149 12
                                    

Tak właściwie to przed nami około 6 rozdziałów (( jak nie mniej)) do planowanego przeze mnie końca, więc to chyba czas na to żebym spięła swój leniwy zad 

A o to rozdział:

(TADAM!)

Siedziałam przy kuchennym stole pijąc już drugi kubek czarnej kawy, ale nawet to nie było w stanie mnie wybudzić i napełnić energią do życia. Zayn razem z Sahirem grali w gry na konsoli i, oczywiście, nie mogło się obyć bez ich triumfalnych jak i zrozpaczonych okrzyków, które dwa razy obudziły Choney a mi nie pozwoliły zmrużyć oka choć na minutę. 

Byłam wściekła, ponieważ to był początek pobytu kuzyna Malika u nas, a on już ma u mnie wpisanego ogromnego, czerwonego minusa. 

Zayn zresztą też. 

Wyglądałam jak gówno, które zostało laboratoryjnie wciśnięte siłą do życia; a czułam się jeszcze gorzej. 

Usłyszałam czyjeś szuranie kapciami po podłodze, które zbliżało się do kuchni. Zayna już nie było w domu, dlatego skrzywiłam się gdy do pomieszczenia wbił Sahir ubrany jedynie w za ciasne jak dla niego bokserki i długie, czarne skarpetki do połowy łydek. 

Widać, że to krewny Zayna. 

-Napisałam ci na kartce niezbędne rzeczy do zajmowania się Choney.- oświadczyłam naprędce machając nad głową żółtą karteczką zapisaną pochyłym niedbałym pismem. Nie starałam się zbytnio przy pisaniu, dlatego miałam nadzieję, że niczego nie przekręci i nie poda mojemu dziecku domestosu zamiast kaszki. 

Sahir przejechał z góry do dołu niewzruszonym spojrzeniem. 

-Nie potrzebuje tej kartki, dam sobie radę. 

-Potrzebujesz.

-Naprawdę myślisz, że sobie nie poradzę w tak prostej czynności jak zajmowanie się dzieckiem? 

Tak.- przytaknęłam lakonicznie. 

Sahir burknął pod nosem cicho wiązankę niewyraźnych dla moich uszu słów i odłożył kartkę na blat, by zająć się przeglądaniem zawartości naszej lodówki.

-Lodówka jest prawie pusta.- żachnął się.

-To zrób zakupy.- posłałam mu  gromiące spojrzenie. 

Okay, już mam dość mieszkania z nim. 

Sahir zaszył się w którymś kącie naszego domu, a ja w chaosie zaczęłam przygotowywać się do pracy, bo jak zwykle za długo się nasiedziałam. Gdy zjeżdżałam winda na dół, Gavin wysłał mi już sms'a że czeka na mnie pod blokiem, a w głębi duszy całowałam mu normalnie stopy za to, że nie musiałam się tułaczyć śmierdzącym potem i moczem autobusem. 

-Czekam tu już dziesięć minut.- burknął Gavin, gdy posadziłam swoje cztery litery na miejscu pasażera. 

-To na co czekasz? Jedź już.- zapięłam pasy i wyprostowałam się na fotelu. 

-Mogłaś mi chociaż kanapkę zrobić za to, że cię zawożę i jeszcze czekam jak kretyn. 

-Nikt cię nie zmuszał do zawożenia mnie. 

-Owszem, zmuszał.- obruszył się oskarżycielsko pokazując palcem na moją osobę, a ja na to jedynie wywróciłam oczami. 

Siedziałam na fotelu jak na szpilkach gdy zobaczyłam na wyświetlaczu telefonu, że jestem już spóźniona kilka minut. Przeklęłam siebie za mój brak odpowiedzialności i oparłam czoło o szybę auta. W środku we mnie dosłownie wrzało, dlatego chłód od okna był dla mnie przyjemnie przychylny. 

responsible ☀ mature sequelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz