drama queen

3.2K 305 18
                                    

bo naprawdę brakowało mi tu swoistej dramy

Lena.- powiedziała.- To nie jest Choney.

Rozmiar moich oczu przybrał wielkość spodków od filiżanek.

-Jak to!?- wydarłam się i podeszłam do szatynki po to, by zbadać czy rzeczywiście to nie Choney.

I faktycznie, to było jakieś obce dziecko.

Odwróciłam głowę w stronę Malika; z nerwów tak mocno zaciskałam usta, że o mały włos ich sobie nie odgryzłam.

-Zayn.- zaczęłam spokojnie, by po chwili z pokładem agresjii wydrzeć się na niego.- Wytłumaczysz mi to do jasnej cholery!?

-Nie będę nic wyjaśniał!- wrzasnął, nie biorąc pod uwagę tego, że zachowuje się jak dupek. Znowu.- W ogóle dajcie mi wszyscy święty spokój!- rzucił na odchodne i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając za sobą trzask drzwi, który wystraszył dziewczynkę.
Jak on do kurwy nędzy może się tak zachowywać?! Właśnie zgubił nasze jedyne dziecko i jedyne co potrawi w tym momencie robić to użalaż się nad sobą!

Poczułam jak uderza we mnie fala rozpaczy, wkurwu i wszystkiego po trochu z negatywnych emocji po czym z płaczem usiadłam na kanapie. Zakryłam twarz dłońmi, by Liam ani Sophia nie widzieli jak ronię łzy.

Znowu czuję się zraniona przez tego palanta, a wszystko to przez jego pieprzone PMS przytrafiające się raz na jakiś czas.

-Lena, spokojnie.- mruknęła Sophia przygaszonym tonem i usiadła obok mnie, by mnie objąć jedną ręką q akcie pocieszenia.

Spojrzałam na zdezorientowaną dziewczynkę w objęciach Sophii, a wtedy rozbeczałam się jeszcze bardziej.

-Może pójdę za nim.- oświadczył nie pewnie Liam, nie wiedząc zbytnio jak zareagować.

-Nie.- zaoponowałam stanowczo przez łzy.- Masz mi wyjaśnić co się dzisiaj wydarzyło.

Zapamiętać - nigdy nie puszczać Zayna i Liama samych na spacer z dzieckiem.

Odhaczyć - Zayn to dupek.

Liam westchnął ciężko i usiadł w skórzanym fotelu by w skrócie mnie uświadomić w ten cały cyrk.

-Jak byliśmy na spacerze w parku Zayn spotkał paczkę swoich byłych kumpli, jak mnie pamięć nie myli jeden z nich miał na imię Vin.- mruknął Liam. Kojarzyłam poniekąd Vina, ale srać na niego.- Zaczęli się z nim wykłócać o coś mało istotnego i wyśmiewać z tego, że ma dziecko.- mówił; łzy już przestawały sączyć się z moich oczu jak jakiś wodospad.- No i Zayn się wkurwił i zaczął się bić z Vinem, oboje wpadli do fontanny i o mało co jeden nie utopił drugiego. Dopiero ja i jeszcze jakiś koleś odciągnęliśmy ich od siebie.

Przetworzyłam sobie w myślach każdy szczegół przekazany przez Payne'a.

-A jak to się stało, że zabraliście nie to dziecko?- spytałam nie czując siły na komentowanie sporu Malika i tego pojeba.

-Były takie same wózki i wzięliśmy nie ten co trzeba.- przygryzł dolną wargę i wbił zażenowany wzrok w czubki swoich butów.

Miałam ochotę przyjebać im wszystkim. Vinowi za to, że jest pojebem, Zaynowi za to że jest posrany i nieodpowiedzialny, a Liamowi za to, że był pod ręką.

Jak na złość dziecko zaczęło jeszcze beczeć.

Moje biedne maleństwo, pewnie siedzu teraz głodne pośróf jakiejś gromady pedofilów.

Czułam się jakby ktoś transportował krew z mojego ciała, byłam słaba i wybrakowa. Dopiero dźwięk otwieranych drzwi przywrócił mnie do życia.

Miałam nadzieję, że to Malik wrócił zaraz po zrozumieniu swojego zachowania, ale jak tylko zobaczyłam Gavina uświadomiłam, że za dużo wymagam od Zayna.

-Hej, co się stało Zaynowi, bo wiecie, właśnie go minąłem i...- urwał w momencie gdy jego oczy spoczęły na mnie.- Co on znowu zrobił?- blondyn od razu się domyślił bez żadnych podchodów.

Usiadł obok mnie pełen współczucia, że musi oglądać zapłakany obraz swojej przyjaciółki.

-Wytłumaczy mi ktoś o co chodzi?

* * *

Choney była cała zdrowa, gdy z Gavinem podjechaliśmy po nią pod adres podany przez matkę pomylonego dziecka.

Okazało się, że w wózku był portfel, więc wykorzystując dołączony na karcie numer telefonu zadzwoniliśmy do kobiety.

Kiedy otwierała drzwi wyglądała na tak samo wypraną z emocji jak ja - ale na pewno jej nie dowalał fakt, że facey zostawił ją samą z narobionym przez samego siebie problemem.

A już się serio zapowiadało na to, że zaszły w zachowaniu Malika poważne zmiany.

Choney już spała w swoim łóżeczku, gdy około drugiej w nocy ten frajer raczył się pojawić w mieszkaniu. Mogłam sobie pospać i śnić o jakiejś niecnej karze dla niego za to jego szczeniackie postępowanie, ale nie, ja musiałam się o niego zamartwiać na śmierć.

Miłość do niego czasem rujnuje moje plany na danie mu pożądnej nauczki.

Z przywdzianym zdenerwowanym wyrazem twarzy byłam gotowa na to by ochrzanić Zayna.

-Powiesz gdzie tak uciekłeś jak pies z podkulonym ogonem?- rzuciłam do niego oschle.

Brunet zdążył już wyschnąć, ale widziałam po nim, że nadal był wkurwiony.

-Nieważne.- burknął z jeszcze większą ostentacją niż ja przed chwilą.

-Raczej ważne.- mruknęłam przełączając na Discovery Channel.

-Nie wkurzaj mnie bardziej.- jęknął i ściągnął z siebie biały T-shirt.

Okay, w tym momencie byłam tak bardzo pozbawiona cierpliwości do niego, że nawet widok jego pokrytej tatuażami klaty mnie nie uspokajał.

-O, to ja ciebie wkurzam?- uśmiechnęłam się do niego sztucznie.- Chciałam zauważyć, że to ty tutaj najbardziej zjebałeś. Nie dość, że rzuciłeś się z pięściami na swojego kumpla to jeszcze zostawiłeś mnie samą z narobionym bajzlem.- starałam się o to, by nie mówić zbyt głośno, nie chciałam obudzić małej.- Masz szczęście, że w wózku był portfel i numer telefonu do matki drugiego dziecka.

-Naprawdę teraz chcesz się o to wykłócać?- spytał, dając wrażenie jakby miał wyjebane, a wydarzenia z ostatniej doby nie miały znaczenia.

-Widać jak bardzo ci na nas zależy.- rzuciłam podłamana.

-Musisz być taką drama queen i tak wszystko wyolbrzymiać?

-Musisz być takim dupkiem, który jedyne co umie to nawalać?- syknęłam.

Światło bijące od telewizora padało na niego. Zayn przygryzł dolną wargę, jakby nagle zapomniał języka w buzi. Wzrok miał utkwiony w ręce, w których miętolił swoją koszulkę. Wyraz jego twarzy już nie wyrażał tak zdenerwowania, bardziej melancholię.

Czyżbym słownie trafiła w czuły punkt?

Czując, że ta konwersację do niczego nie prowadzi wyłączyłam telewizor i podniosłam cztery litery z sofy.

Kiedy szłam do sypialni Zayn złapał mnie automatycznie za nadgarstek; nie był to jakiś brutalny ruch, uścisk był subtelny i odruchowy.

Widziałam jedynie niewyraźny zarys jego postaci skąpanej w mroku.

Boże, te spiny między nami są tak bardzo dziecinne i bezsensowne.

-Tak uważasz?- mruknął cicho.-Że jedyne co potrafię to nawalać?

Nie odpowiedziałam mu, tylko przez ciemność udałam się do sypialni zostawiając za sobą jedynie odgłos kroków.

Czy mi się wydaje, czy Malik ma serio jakieś problemy ze swoim nastrojem?

responsible ☀ mature sequelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz