☯Zrobisz mi coś?

3.4K 293 31
                                    

bo ja lubię mieszać. 

Przepraszam, jeżeli rozdział nie spełnił oczekiwań XD MOja przerwa w pisaniu zagościła na zbyt długo i tak jakoś trochę z prawy chyba wyszłam XD

Poza tym przychodzę tak padnięta ze szkoły, że normalnie siły na nic nie mam XDDDDD

Malik rozwarł szerzej swoje powieki i otworzył szeroko buzię, mało brakowało a i ja byłabym bliska zbierania szczęki z podłogi. 

Oboje z zaskoczeniem wpatrywaliśmy się w funkcjonariuszy, którzy błotem zasyfili mi wycieraczkę. No kurwa, jakim cudem w takich upałach zdołali wdepnąć w błoto? Chwila...

Przygryzłam dolną wargę i skierowałam ten niepotrzebny wątek w moich myślach daleko w tyły głowy. 

-To chyba jakaś pomyłka.- odezwał się Malik z uśmiechem pozbawionym wesołości. 

Wyglądał jakby miał zaraz mi tu zemdleć. 

-Opowie nam pan wszystko na komisariacie.- powiedział facet z gęstym, starczym wąsem koloru soli i pieprzu.

-Nigdzie z wami nie zamierzam jechać, nic nie zrobiłem!- wypierał się z Malik z wypiekami na policzkach. Był zły i zestresowany jednocześnie, widziałam to w jego miodowych oczach.Dobra w zachowaniu też się dało to odczytać. 

-Oczywiście, nic pan nie robi, tak jak większość naszego więzienia.- niższy policjant wykręcił oczami. Miałam ochotę jebnąć mu centralnie między oczy. 

-I tak jak wszyscy ludzie w waszym zawodzie.- uśmiechnęłam się do nich szyderczo czując piekielną satysfakcję z ich krzywych wyrazów twarzy. 

Nie obchodziło mnie, że za jakieś bezczelne teksty skierowane do policji może mi się coś dostać. 

Mężczyzna z potarł swojego ogromnego wąsa i zlustrował mnie spojrzeniem. 

-Pamiętam cię jak siedziałaś na naszym posterunku za pobicie.- oświadczył beznamiętnie.- Na serio jesteście jacyś niewyżyci. 

-Ja się mogę zaraz wyżyć.- zagroziłam z pewnym siebie wyrazem twarzy.

-Nie radziłbym.- odparł policjant.- Mogłaby pani być wtedy w jeszcze gorszych tarapatach niż pani partner. 

W moim wnętrzu coś eksplodowało i poczułam niezłą furię. Jednak gdy dłoń Malika odnalazła moją i ścisnęła eterycznie w akcie przekazania mi pozytywnej energii, poczułam jakby wszystko ze mnie wyparowało. Dosłownie. 

Tego mi brakowało tak bardzo, subtelnego dotyku Malika. 

Ale zła i tak byłam. 

-Lena daj spokój.- mruknął do mnie metodycznie. Poczułam się, jakbym otrzymała lakoniczną reprymendę od ulubionego nauczyciela. 

-Co za patologia.-mruknął jeden z mundurowych, mając nadzieję, że żadne z nas tego nie usłyszy, jednak to minęło się z celem.- Albo pójdziesz z nami po dobroci, albo cię weźmiemy siłą, musimy wykonać swoją robotę człowieku. 

Zayn westchnął ciężko i kiwnął głową. 

Odwrócił się do mnie przodem i ku mojemu zdziwieniu ucałował mnie w czoło z takim uczuciem jakby dopiero co się we mnie zakochał. Po chwili oparł swoje czoło o moje, tak jak często się zdarza w romantycznych filmach. 

-Wiem, że czasami naprawdę amatorsko i słabo to okazuję, ale...- urwał na chwilę, by nadać chwili napięcia.-...kocham cię. 

Mnie zmroziło, a Malik zrezygnowany ruszył w stronę policjantów, jakby szedł na ścięcie. 

Gapiłam się jak te dwa zjeby zakuwają w kajdanki Malika, a ja nie mogłam nic zrobić no!

Malik odwrócił się ostatni raz w moją stronę i posłał mi przepraszające spojrzenie nim został wyprowadzony z mieszkania. 

*   *   *

-Jak to zabrała go policja?- rzucił zszokowany Gavin, zaraz po tym jak opowiedziałam jemu i Kayli historię z rana. 

-No normalnie.- westchnęłam, przewracając oczami.

-Mnie to jakoś nie dziwi.- wtrąciła bezwstydnie brunetka, uciekając wzrokiem jak najdalej ode mnie.

Odpuściłam sobie torturowanie jej wywołującym poczucie winy spojrzenie i zwróciłam się ponownie do Gavina, który - w przeciwieństwie do Kayli - bierze sprawę na poważnie. Na szybkiego ubrałam moje białe, wygodne baleriny, bo nie zamierzałam biegać za Zaynem po policji w jakimś ekstrawaganckim obcasie.

Zadzwoniłam do Gavina i Kayli, by zajęli się Choney, gdyż nie chciałam zabierać jej ze sobą. 

-Jakby co mleko jest w kuchni i błagam was, nie kłóćcie się przy dziecku.- powiedziałam biorąc z szafki telefon i chowając go do przedniej kieszeni rurek. 

-Zastanawia mnie jak dziecko kiedyś przyjmie do siebie wiadomość, że jej rodzice co chwilę mieli do czynienia z policją.- zarzuciła Kayla z miną pełną zastanowienia. 

-Nijak, bo się nie dowie.

-Gorzej jak odziedziczyła ten nawyk po was...- burknął niepewnie Gavin, na co fuknęłam pod nosem. 

Nie miałam czasu z nimi debatować, bo śpieszyłam się na autobus, który miał mnie zawieźć na komisariat. Na ten sam, na który zabrali mnie gdy wszczęłam bójkę z blond pindą. 

Oby moje dziecko było zrównoważone i nie brało przykładów z rodziców, których trzeba co chwilę wyciągać z rąk policji. My z Malikiem serio zaczynami przeistaczać się w rodzinne czarne owce. 

Gdy opuściłam posesję bloków mieszkalnych, w oczy rzucił mi się wysoki chłopak z kapturem na głowie. Udało mi się dojrzeć jego twarz, a gdy zweryfikowałam te skomplikowane rysy podbródka i sylwetkę, automatycznie rzuciłam się w stronę Vina, który dziarskim krokiem szedł przed siebie po chodniku. 

Dogoniłam go, a następnie zagrodziłam mu drogę. Skrzyżowałam ręce na piersi, a ten patrzył się na mnie spod przymrużonych oczu. Jedno oko miał podbite, a jego dolna warga była spuchnięta, jakby znajdowała się w niej nadmierna ilość botoksu. 

Wyglądał koszmarnie, Malik nieźle go urządził. 

-Co laluniu? Chcesz mnie pobić jak twój kochaś?- zakpił ze skrzywieniem w wyrazie twarzy. 

-Gdybym zamierzała cię bić leżałbyś już na OIOMIE z jajami w gardle.- uśmiechnęłam się nieprzyjaźnie.

-To czego chcesz? 

-Chce wiedzieć dlaczego znowu chcesz namieszać. 

-Nie wiem o co ci chodzi.- wzruszył ramionami z dezorientacją. 

-O to, że zakablowałeś Zayna na policję zjebie!- wydarłam się tak głośno, że aż para przechodniów po drugiej stronie ulicy posłała mi dziwne spojrzenie.

-Pobił mnie, więc miałem prawo.- na jego twarzy rozciągnął się złośliwy uśmieszek.

-Sprowokowałeś go. 

-Nie moja wina, że nie umie panować na emocjami.- wykręcił oczami. Patrzyłam na jego opuchnięte oko, mając ochotę mu tak pogorszyć stan, że jego powieka już w ogóle nie będzie mogła się otwierać. 

-Masz odwołać to, co nagadałeś na Zayna.- syknęłam stanowczo.

-Bo co? Zrobisz mi coś?- prychnął.- Nie boję się ciebie laluniu, a tym bardziej twoich małych i wiotkich ramionek.

Zacisnęłam wąsko usta z wściekłości. 

-Masz to odwołać!- krzyknęłam i pchnęłam go. Ten ledwo co zareagował, bo tylko lekko się pochylił do tyłu na ten gest. 

Zaśmiał się gardłowo i ten sam ruch wykonał na mnie z tym, że ja z impetem poleciałam na twardy chodnik, który poobijał mi dupsko. 

Morderczym wzrokiem przejechałam po tym zjebie, który mnie popchnął i splunęłam na niego. 

-Nie zawracaj mi więcej głowy, laluniu.- rzucił i jak gdyby nigdy nic ruszył przed siebie. 



responsible ☀ mature sequelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz