Zauważyłem, że z łuku brwiowego Chanyeola popłynęła krew, lecz on nadal nie ustępował i w dalszym ciągu z nimi walczył. Być może chciał mnie ochronić, aby w następnej kolejności samemu mnie zniszczyć. Nie ratowałby mi tyłka, gdyby nie miał w tym swojego interesu i taka była prawda.
Trójka osób, która jeszcze przed sekundą chciała mnie skrzywdzić, teraz uciekała przed siebie. Prawdopodobnie nie chcieli zadzierać z wariatem, czyli Parkiem, którego nie powstrzymała nawet przewaga liczebna. Z natury był bardzo uparty, nieważne, czy chodziło o mnie, czy o innych. Po prostu zawsze wygrywał. Uwielbiał triumfować i mieć poczucie wyższości.
Zdyszany Chanyeol odwrócił się w moją stronę, a ja niechętnie zerknąłem w jego wypełnione gniewem oczy. Przez moment mógłbym przysiąc, że odnalazłem w nich także zmartwienie. Oczywiście, szybko sobie uświadomiłem, iż się myliłem. Już po chwili spojrzenie wyższego sprawiło, że wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Odniosłem wrażenie, że tym wzrokiem chciał mi przekazać, iż znowu jestem tym gorszym, który nie potrafi obronić własnego tyłka.
Podszedł do mnie bliżej, przez co dokładnie mogłem przyjrzeć się jego twarzy. Dostrzegłem, że z wyjątkiem świeżej krwi znajdowała się na jego policzku także stara, zaschnięta. Najwyraźniej, podobnie do mnie, po bójce z Sehunem postanowił nie wracać do akademika. I chyba wcale mu się nie dziwiłem. Po prostu nawet on musi czasem ochłonąć.
Na myśl o swoim już byłym chłopaku poczułem ból w klatce piersiowej i napływające łzy, które i tak już niczego by nie zmieniły. Było zdecydowanie za późno na płacz. Gdybym był choć raz szczery z Sehunem, to by się nie wydarzyło. Nadal bylibyśmy kochającą się parą, nadal chodzilibyśmy na randki, nadal przytulałby mnie do siebie, powtarzając, że jestem dla niego najważniejszy, nadal patrzyłby na mnie i tylko na mnie.
— Czy ty zawsze musisz być taki beznadziejny ? — powiedział Chanyeol oschłym głosem.
— Czego jeszcze ode mnie chcesz?! — wrzasnąłem, czując się upokorzony tym, co miało przed chwilą miejsce. — Co musisz jeszcze zepsuć, abyś był w końcu zadowolony?! Ile razy jeszcze zniszczysz to, co starałem się ochronić i ile razy jeszcze doprowadzisz mnie do płaczu?! Dlaczego akurat ja?! — zawyłem, zanosząc się głośnym płaczem i delikatnie uderzając go w klatkę piersiową z ledwo zaciśniętej pięści.
— Dlaczego? — prychnął, jakby odpowiedź była oczywista, mimo że naprawdę nie wiedziałem, jak ona brzmi. — Ponieważ jesteś tak żałosny, że aż prosisz się o takie traktowanie, Baekhyun.
Zamrugałem szybko, wyjąc jeszcze głośniej niż dotychczas.
— Tylko dlatego, że tobie wydaję się żałosny, sprawiasz, że nienawidzę własnego odbicia w lustrze? — zapłakałem, zaciskając palce na materiale jego koszulki, jakby to miało mi pomóc.
CZYTASZ
Paper Life | ChanBaek
Fanfiction» Znęcanie się, prześladowanie, stalking - nikt nie pomyślałby, że takie rzeczy mają miejsce na jednym z Seulskich uniwersytetów. Byun Baekhyun to jedna z najbardziej znienawidzonych osób w tej placówce, a to wszystko za sprawą Park Chanyeola, któr...