Patrzyłem w fałszywe oczy Junmyeona, które po prostu mnie wyśmiewały. Bawiła go cała ta sytuacja i to, do czego zdołał doprowadzić. Zabrał mi wszystko i był z tego cholernie dumny. Teraz przynajmniej mogłem mieć pewność, że to wszystko było jego zasługą. Że całe to piekło, które mi zgotował, nie jest tylko winą Parka.
Suho od zawsze był tylko pieprzonym intrygantem, który z wyjątkiem umiejętności manipulowania innymi, potrafił także wymyślać najgorsze z najgorszych pomysłów. Wiedziałem to, ponieważ gdy pierwszy raz przekroczyłem bramy Kyung Hee University, krążyło o nim mnóstwo plotek, które z czasem okazały się prawdą. Ktoś nawet zaryzykował stwierdzenie, że on byłby w stanie okręcić sobie diabła wokół palca. Zgadzałem się z tym w stu procentach.
— Wracaj do akademika, Baekhyun — zaśmiał się nerwowo Kai, usiłując odciągnąć mnie od całego zbiorowiska.
— Nie chcę — zaprotestowałem, nie odwracając wzroku od uradowanej twarzy Junmyeona.
— I co nam zrobisz? — spytał Luhan, pojawiając się przed moimi oczami.
Nie mogłem pojąć, dlaczego takie osoby stąpają po Ziemi. Czy nie zostaliśmy stworzeni po to, aby się miłować? Więc jakim prawem niszczymy życie drugiego człowieka? Tak nie powinno się dziać. Takie osoby nie powinny chodzić po tej pochłoniętej nienawiścią planecie. Naprawdę nie potrafiłem zrozumieć, jakim cudem z pełnego życia chłopaka stałem się... tym. Osobą, która przez to, że nie ma nic do stracenia, ryzykuje wszystkim.
Poczułem szarpnięcie, a gdy otrząsnąłem się z zamyślenia, Park prowadził mnie do samochodu, do którego następnie wepchnął moją osobę, aby po chwili zająć miejsce kierowcy i ruszyć z miejsca parkingowego. Cała scena wyglądała dokładnie jak wyjęta z jakiegoś taniego filmu. Całemu zdarzeniu towarzyszył pisk opon i ten zapach benzyny.
— Zapnij pasy — warknął, nie odwracając wzroku od drogi.
— Wypuść mnie — wymamrotałem przerażony, czując, że moje dłonie pocą się oraz trzęsą.
— Pasy — powiedział nieco groźniej.
Tym razem od razu wykonałem jego rozkaz i ze strachem wymalowanym w oczach patrzyłem przed siebie. Z każdą kolejną sekundą przekraczaliśmy coraz więcej metrów, a co za tym idzie – oddalaliśmy się od uniwersytetu i akademika, czyli miejsc, w których czułem się w jakimś stopniu bezpiecznie.
Nerwowo zacząłem bawić się opuszkami palców, mając nadzieję, że to tylko kiepski żart, a ja nie zginę. W końcu takie sceny są tylko w filmach grozy i dramatach, prawda?
Moje oddechy stały się nierównomierne, natomiast obraz zaczął się dwoić, a nawet troić. Przemęczenie znowu ze mną wygrywało i nie miałem czasu, aby się zregenerować. Wiedziałem, że gdy tylko nadejdzie przerwa od nauki i będę mógł wrócić do domu, wyśpię się za wszystkie czasy.
Właśnie tego mi brakowało – odpoczynku od tej popapranej rutyny.
— Nie bój się — westchnął Chanyeol. — Nic ci nie zrobię. A przynajmniej nie tym razem — zapewnił, mówiąc całkiem poważnie.
Swój wzrok powolnie przeniosłem na jego osobę. Był skupiony na tym, co widział przed sobą.
Mimowolnie skinąłem głową i spojrzałem na konsolki, ponieważ nie chciałem patrzeć w jego oczy. Mimo wszystko nadal mnie przerażały i wydawały się zagubione, a zarazem cholernie puste. Niemalże od razu dostrzegłem prędkość, z jaką jechaliśmy.
— Zwolnij — burknąłem pod nosem prawie niesłyszalnie, ale na moje nieszczęście jego słuch był naprawdę bardzo dobry.
— Czy ty mi teraz rozkazujesz? — parsknął ironicznym śmiechem, przez który się wzdrygałem i pokręciłem szybko głową, co musiał zauważyć. — Wszystkiego najlepszego.
CZYTASZ
Paper Life | ChanBaek
Fanfic» Znęcanie się, prześladowanie, stalking - nikt nie pomyślałby, że takie rzeczy mają miejsce na jednym z Seulskich uniwersytetów. Byun Baekhyun to jedna z najbardziej znienawidzonych osób w tej placówce, a to wszystko za sprawą Park Chanyeola, któr...