B A E K H Y U N
Od tamtego dnia minęły dwa tygodnie, podczas których nie wydarzyło się kompletnie nic, co w zasadzie mnie cieszyło, ponieważ miałem chwilę spokoju. Mogłem w końcu zacząć normalnie funkcjonować, chociaż przez jakiś czas, choć moje samopoczucie było naprawdę złe.
A co do innych...
Chanyeol i Suho rozpłynęli się w powietrzu, natomiast Kris i Luhan nie wychodzili poza szereg pozostałych studentów. Kai cały swój czas spędzał z moim przyjacielem, który ostatnimi dniami stawał się coraz bardziej mi obcy. Oddalaliśmy się od siebie i to zaczynało stawać się zauważalne. Nawet Sehun spędzał ze mną więcej czasu niż on.
Szedłem korytarzem uniwersytetu, czując na sobie ten przeklęty wzrok innych. Miałem wrażenie, że stałem się tylko nic nieznaczącym okazem w jakimś popapranym zoo. A byłem tylko zwykłym człowiekiem, który nie posiadał tyle szczęścia w życiu, co pozostali.
Kątem oka obserwowałem twarz Sehuna, który nie odstępował mnie na krok, ponieważ wiedział, że aktualnie jestem w fazie akceptowania swojej nowej rzeczywistości, która swoją drogą wcale mi się nie uśmiechała. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przeszłość się nie zmieni, a ja nie mam siły, by walczyć o przyszłość.
— Krwawisz — westchnął obojętnie.
Przez chwilę wydawało mi się to czymś bardzo oczywistym. I być może właśnie było. Ostatnimi dniami często się to zdarzało. Nieustępujące krwotoki naprawdę były uciążliwe. To wszystko, co się ze mną działo, i fizycznie, i psychicznie, dawało mi naprawdę wiele do myślenia. Sądzę, że nie byłem jedyną osobą zmęczoną teraźniejszością. On także to odczuwał, co potwierdzały jego sińce pod oczami. Moje wcale nie były mniejsze.
Wyciągnąłem chusteczkę z kieszeni, gdy tylko zauważyłem, że po stanięciu w miejscu, czerwona ciecz zaczyna kapać na podłogę. Zdążyłem już przywyknąć, by nosić chociaż jedną na wypadek takich sytuacji.
— Przepraszam — mruknąłem, tamując krew przez przyłożenie kawałka materiału do nosa.
— Kiedy wreszcie pójdziesz do lekarza? Wiesz, że to nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni — zwrócił mi uwagę, stając przede mną i starając się spojrzeć mi w oczy, choć wzrok miałem utkwiony w swoich butach.
— Nic mi nie jest — zapewniłem, wymijając go i idąc w kierunku wyjścia z budynku.
Sam przestawałem wierzyć w swoje słowa, bo naprawdę zaczynałem czuć się coraz gorzej i nie mogłem już zrzucać wszystkiego na przemęczenie. Odkąd Park zniknął, zacząłem sypiać w miarę regularnie. Nie musiałem się już obawiać jego obecności w pokoju. Oh również pilnował, żebym jadał trzy posiłki dziennie, które nie są ograniczone do jednego gryza kanapki i łyka wody z kranu w toalecie. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie prowadziłem takiego regularnego trybu życia.
Nie wiedziałem, czy zaufanie swojemu byłemu było dobrą decyzją, ale na razie z całą pewnością jej nie żałowałem. Miałem z kim porozmawiać, a nawet dla kogo się nieznacznie uśmiechnąć. Po prostu miałem powód, by nadal oddychać. Czułem się... potrzebny? Chyba tak to można ująć.
Kyungsoo nie mógł znaleźć dla mnie czasu w ostatnich dniach. A gdy już go znalazł, mówił cały czas o Jonginie, nie patrząc, czy się uczę, czy może śpię. Cieszyłem się jego szczęściem, a poniekąd zazdrościłem. Może dlatego nie mogłem mieć mu tego za złe, a zarazem to wszystko mnie irytowało.
CZYTASZ
Paper Life | ChanBaek
Fanfiction» Znęcanie się, prześladowanie, stalking - nikt nie pomyślałby, że takie rzeczy mają miejsce na jednym z Seulskich uniwersytetów. Byun Baekhyun to jedna z najbardziej znienawidzonych osób w tej placówce, a to wszystko za sprawą Park Chanyeola, któr...