15. Ostatnia słodka niespodzianka

2.6K 384 186
                                    



C H A N Y E O L


Stanąłem przed szpitalem, zastanawiając się, czy Yifanowi do końca się popierdoliło w tej chorej główce. Wiedziałem, że gdy tylko go zobaczę, to zabiję. Przerwał mi sprzeczkę z Sehunem, która była dosyć zabawna, zważywszy na to, że to on niczego nie wiedział, podczas gdy ja byłem wszystkiego świadomy. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Przeczesałem dłonią swoje kudły, po czym wszedłem do budynku.

Po przekroczeniu progu placówki od razu zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu Krisa. Nie musiałem długo się wysilać w poszukiwaniach, ponieważ to on mnie znalazł pierwszy.

Zatrzymał się przede mną, a jego oczy wręcz płonęły. Miał strasznie poszerzone źrenice, a jego przerażenie wymalowane na twarzy dawało wrażenie, że stało się coś poważnego.... albo, że kogoś zabił. Dawno nie widziałem go takiego roztrzęsionego. Naprawdę zacząłem się zastanawiać, czy następne nasze spotkanie nie będzie w więzieniu, bo ten pójdzie siedzieć za zabójstwo.

— Kris? — odezwałem się niepewnie, zauważając, że jest nieobecny myślami.

Pokręcił głową, po czym złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.

— To nie jest nasza wina, prawda? — spytał, prowadząc mnie obskurnymi korytarzami szpitala.

— Uspokój się.

— Ponieważ to nie może być nasza wina — mówił sam do siebie jak jakiś wariat, a ja nadal nie rozumiałem dlaczego.

Nie był sobą. On nigdy się tak nie zachowywał. Teraz wyglądał na spanikowanego, a dodatkowo powtarzał pod nosem te same zdania w kółko, jakby się ich bał. W pewnym momencie przestałem reagować i po prostu szedłem tam, gdzie chciał, abym szedł. Uznałem, że lepiej będzie poczekać i samemu się przekonać, o co w tym wszystkim chodzi.

Po przejściu jeszcze kilkunastu metrów i wejściu na jeden z wielu oddziałów, po prostu się zatrzymał. Odwrócił się w moją stronę, po czym uniósł swoją dłoń do góry, tym samym puszczając moją rękę. Złożył ją w pięść i miałem wrażenie, że zaraz mnie uderzy. I wcale dużo się nie pomyliłem.

Yifan delikatnie zaczął bić mnie w klatkę piersiową. Ze spuszczoną głową, delikatnie stukał mnie w miejsce, gdzie miałem serce.

— To nie jest zabawne, Chanyeol — wyszeptał, spoglądając na mnie spod grzywki i opuszczając ręce wzdłuż ciała — to nie jest ani trochę śmieszne.

Zmarszczyłem brwi, próbując pojąć, o czym on mówi.

— Przestań mamrotać — warknąłem, mierzwiąc swoje włosy.

Oparłem cały ciężar ciała na prawej nodze i mimowolnie się rozejrzałem. Mój wzrok przykuły drzwi, przy których staliśmy. Zdezorientowany ponownie spojrzałem na Krisa.

— To nie przez to, że się nad nim znęcaliśmy, prawda? — upewnił się, przykucając i przy tym chowając twarz w dłonie.

Byun Baekhyun – te dwa słowa, które tworzyły imię i nazwisko, były zapisane na białej karteczce przyklejonej do drzwi.

Podszedłem do nich i po prostu chwyciłem za klamkę, po czym bez przeszkód wszedłem do środka. Moje myślenie jakby się wyłączyło, gdy zdałem sobie sprawę, że jestem na onkologii, a nazwa mojej zabawki jest tutaj wywieszona.

Paper Life | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz