Szedłem przed siebie w ulewie, która odstraszała każdego. Za mną z parasolką biegł Kyungsoo, a zaraz za nim biegł Jongin. Starali się mnie zatrzymać, zawrócić. Miałem tydzień na uporządkowanie swoich spraw. Marne siedem dni, zanim wyląduję w czterech ścianach z kroplówką u boku. W sto sześćdziesiąt osiem godzin musiałem zadbać o to, aby każde nieporozumienie zostało wyjaśnione.
Wszedłem na teren uniwersytetu. Osoby z mojego kierunku miały aktualnie wykłady w sali numer trzysta jeden, więc to do niej właśnie zmierzałem. Natomiast ludzie z innych kierunków po prostu gdzieś się kręcili.
— Baekhyun — wydyszał mój przyjaciel, gdy nareszcie mnie dogonił i sprawił, że przystanąłem. — Akademik jest tam. — Pokazał palcem w drugą stronę. — Powinieneś zacząć się pakować.
— Spakuję się później — zadecydowałem, po czym ponownie ruszyłem przed siebie.
Na dziedzińcu świeciło pustkami ze względu na okropną pogodę. Nikt nie chciał wychodzić na zewnątrz, aby zmoknąć. A osoby, które koniecznie musiały gdzieś się udać, miały nakrycia głowy, bądź parasole. Choć zdarzały się wyjątki, które biegły z reklamówkami lub bluzami nad włosami, jako prowizoryczną ochroną przed kroplami deszczu.
— Gdzie ty idziesz? — krzyknął za mną Soo.
— Muszę coś pilnie załatwić — odparłem z lekkim, a zarazem wymuszonym uśmiechem.
Korytarze tętniły życiem. Przemierzałem je krok po kroku, będąc coraz bliżej swojego celu. Nie interesowały mnie konsekwencje moich czynów. Liczyło się tylko tu i teraz. Być może to było lekkomyślne, a być może słuszne. Możliwe, że nigdy nie powinienem wpadać na taki pomysł. Ale wpadłem na niego i planowałem go zrealizować. Nie chciałem niczego żałować.
Stanąłem przed drzwiami, za którymi odbywały się wykłady dla mojego kierunku. Serce biło w mojej klatce piersiowej jak oszalałe. Nie mogłem czekać ani chwili dłużej, ponieważ to groziło rozmyśleniem. A tego z całą pewnością nie chciałem.
Wszedłem do środka z hukiem. Wszystkie pary oczu powędrowały na mnie. Każdy przyglądał się mi jak jakiemuś zwierzęciu w zoo.
— Byun Baekhyun zaszczycił nas swoją obecnością? — zapytał retorycznie wykładowca. Co racja, to racja. Ostatnimi dniami rzadko zjawiałem się na zajęciach. — Nieważne, siadaj.
— Przepraszam, ale jestem tutaj na chwilę — mruknąłem, nie zaszczycając go spojrzeniem, które błądziło po sali.
Swój wzrok zatrzymałem na drobnym blondynie, który chyba jako jedyny nie interesował się moim przybyciem. Gryzł swój długopis, niemalże zasypiając na siedząco na dłoni, którą się podpierał.
Nie chcę niczego żałować.
Nie chcę n i c z e g o żałować.
Szybkim krokiem podszedłem do niego i stanąłem zaraz przed nim, uprzednio dziękując skinięciem głowy dziewczynie, która umożliwiła mi dojście do niego.
— Czego? — westchnął, patrząc na mnie ze znużeniem.
— Nie tutaj — odpowiedziałem, nieco za ostro, co spowodowało, że od razu zainteresował się moją osobą i rozsiadł się na krześle, krzyżując przy tym ręce na klatce piersiowej.
Słyszałem, że w tle mój wykładowca krzyczy, abym wyszedł, skoro nie mam zamiaru uczęszczać w wykładzie. Szczerze mówiąc, to nawet go nie słuchem. Koncentrowałem się na chłopaku przede mną. I tak już zaryzykowałem i naraziłem się Luhanowi, więc pan Lee nie był mi straszny, choć powinien, ponieważ był jednym z tych wymagających osób.
CZYTASZ
Paper Life | ChanBaek
Fanfiction» Znęcanie się, prześladowanie, stalking - nikt nie pomyślałby, że takie rzeczy mają miejsce na jednym z Seulskich uniwersytetów. Byun Baekhyun to jedna z najbardziej znienawidzonych osób w tej placówce, a to wszystko za sprawą Park Chanyeola, któr...