K R I S
Przekładałem trzy srebrne kulki w dłoni, starając się wyciszyć otoczenie, a włączyć myślenie, choć szło mi to naprawdę opornie. Nie lubiłem rozgryzać mało ważnych spraw, ale od kilku dni jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Przez tę samą sprawę nie mogłem spać po nocach, starając się doszukać jej rozwiązania i dojść do sedna.
Spod grzywki zerknąłem na Suho, który siedział na łóżku Luhana. Jego wzrok był utkwiony w podłodze. Zagryzał wargę, dając prawdopodobnie złudne wrażenie, że myślał, o czym ważnym. Następnie mój wzrok powędrował na samego Xiao, siedzącego wraz z Chanyeolem na parapecie, którzy co jakiś czas wymieniali się spojrzeniami, fukali coś pod nosami, aby chwilę później ponownie utkwić nos w oknie. Wszyscy trwaliśmy w ciszy i nikomu nie śpieszyło się, aby się odezwać. Każdy z nas nad czymś się zastanawiał albo po prostu nie miał humoru.
Junmyeon po prostu wrócił taki, jaki wrócił. Nie było go jakiś czas, a gdy postanowił ponownie do nas zawitać, po prostu ucichł. I miałem wrażenie, że to sprawka Parka, ale kto to wiedział. W głowie Lu cały czas krążył idiotyczny Sehun, a natomiast Parka wkurzał Byun, mimo że już nam o tym nie mówił. Tylko ja próbowałem zrozumieć, co popsuło się w naszym świecie i dlaczego, choć odpowiedź nasuwała się sama i doskonale wiedziałem, kto jest sprawcą całego zamieszania.
Zawsze trzymaliśmy się w pięciu. Nasza paczka była nierozłączna. Tam, gdzie był jeden, tam byli wszyscy. Wszystko popsuło się w momencie, w którym Oh postanowił nas zdradzić, a zamiast niego dołączył do nas Lu, wtedy cała nasza przyjaźń zaczęła się pieprzyć. Następnym, który odszedł był Kai. I choć czasami przyprowadzał do nas tego swojego chłoptasia, to nie było to samo. Już nie mówiąc o Chanyeolu, który ostatnimi dniami, jakby zabłądził w wielkim labiryncie. Sam w nim tkwiłem po uszy.
Ale czegoś brakowało. Jednego elementu w tej układance.
Odłożyłem metalowe kulki na bok, poprawiając się i siadając po turecku. Hałas, jaki wywołałem, strzelającymi kośćmi spowodował, że pozostała trójka się na mnie spojrzała ze wzrokiem, jakbym co najmniej właśnie pawiował. Po prostu na ich twarzach zawitało zniesmaczenie.
— Luhan, podaj mi tamtą wodę — zwróciłem się do swojego przyjaciela, pokazując na butelkę po drugiej stronie pokoju.
— Wstań i sobie weź, leniwa dupo — odszczekał się, powracając wzrokiem do okna, z którego obserwował chodzących po chodniku, spieszących się na wykłady studentów.
— Chcę coś sprawdzić — powiedziałem, poprawiając się na miejscu, a przy tym odwracając głowę do wcześniej wspomnianego plastiku, który wydawał mi się ciekawszy niż twarz mojego przyjaciela.
Xiao marudząc pod nosem pretensje, że powinienem wprowadzić do życia, chociaż trochę ruchu, ponieważ w końcu spasę się jak beczka, zeskoczył z parapetu, po czym grzecznie poszedł po wodę i mi ją podał. Stanął przede mną z założonymi na klatce piersiowej rękoma i tym grymasem, mówiącym, że nie jest zadowolony z mojej postawy.
Wstałem z miejsca, a następnie odstawiłem butelkę w to samo miejsce. Wracając do Lu, chwyciłem po drodze swój pasek od spodni, po czym odwróciłem przyjaciela i związałem mu ręce za plecami, choć było to wyzwaniem, bo chłopak okropnie się wiercił.
— Co ty odpierdalasz? — warknął, próbując się wyszarpać z mojego uścisku, ale uspokoił się w chwili, w której spotkał się z moim gniewnym spojrzeniem.
— Ciebie chyba naprawdę popierdoliło, Kris — zaśmiał się Chanyeol, bacznie obserwując całe zajście.
Zignorowałem jego uwagę, aby moment później zwrócić Luhana w stronę wody i ponownie usiąść na miejscu.
CZYTASZ
Paper Life | ChanBaek
Fiksi Penggemar» Znęcanie się, prześladowanie, stalking - nikt nie pomyślałby, że takie rzeczy mają miejsce na jednym z Seulskich uniwersytetów. Byun Baekhyun to jedna z najbardziej znienawidzonych osób w tej placówce, a to wszystko za sprawą Park Chanyeola, któr...