Następne dni były dla mnie tak samo bolesne, co poprzednie, a to wszystko za sprawą pewnego diabła, który zamknął mnie w jednym, wielkim piekle stworzonym przez nienawiść.
Ponownie spojrzałem w swoje lustrzane odbicie. Moje kości policzkowe uwydatniły się, natomiast sińce pod oczami stały się już codziennością. Każdego ranka musiałem nakładać na twarz jakikolwiek podkład, aby chociaż w małym stopniu pozbyć się tego, co odzwierciedlało moją duszę. W zasadzie praktycznie nic z niej nie zostało. Nawet włosy zaczęły mi wypadać, choć odkąd pamiętam, były one mocne i grube.
Teraz dokładnie to widziałem: z dnia na dzień stawałem się coraz bardziej kruchy i byłem świadomy tego, że muszę wziąć się w garść, bo zamienię się w cholerny pył, który zostanie rozwiany przez wiatr. Chanyeol przyczyniał się do mojego rozpadu w każdy możliwy sposób. Niszczył wszystko, co starałem się odbudować, ponieważ nie chciał pozwolić mi na ani chwilę odpoczynku od tego wszystkiego. Doprowadził nawet do tego, że zacząłem unikać Sehuna i Kyungsoo, który, swoją drogą, strasznie się martwił. Obaj się martwili (a przynajmniej tak myślałem), choć ten pierwszy wydawał się nieco spokojniejszy.
— Wyglądasz okropnie — odezwał się Park, opierając się o framugę drzwi z tym typowym dla niego szatańskim uśmiechem.
— To twoje dzieło — odparłem cicho z nadzieją, że zostawi mnie w spokoju i sobie pójdzie, ale ten nadal stał, przyglądając się mojej sylwetce z zaciekawieniem. — Jesteś zadowolony z tego, co widzisz, Chanyeol? — dodałem beznamiętnie.
Ponownie na niego zerknąłem, a następnie od razu przeniosłem wzrok na lustro, które kupiłem. Niby było małe, ale potrzebowałem go. Musiałem dokładnie widzieć, jak rozpadam się na małe kawałki.
Poczułem dłonie na swoich ramionach, a w zwierciadle dostrzegłem Parka, który stał za mną z dumą wymalowaną w oczach. Z czego on był dumny? Stał się pieprzonym potworem, niosącym spustoszenie.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszy mnie ten widok — zaśmiał się gardłowo, a następnie nachylił nad moim uchem. — Pamiętaj, że to dopiero początek — przypomniał swoje słowa, które powtarzał mi minimum raz dziennie, po czym wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samego, jakby takie sytuacje były normalne.
Nie chciałem dłużej patrzeć na tę katastrofę, jaką stała się moją twarz, więc ponownie chwyciłem pojemniczek z podkładem, którym od razy pokryłem policzki. Chociaż w ten sposób mogłem ukryć to, co on ze mną robił. Nie chciałem, żeby inni wiedzieli o moim stanie, tym bardziej że po uniwersytecie i tak już chodziły plotki o mnie i Chanyeolu.
Po ukończeniu makijażu wyszedłem z łazienki i podszedłem do komody, aby wyciągnąć z niej ciuchy, w które mógłbym się ubrać, a które nie będą odsłaniały zbyt wiele, ponieważ nadal miałem siniaki pozostałe po wybuchu Parka, gdy trzy dni temu wrócił pijany. Przerażał mnie. Często nad sobą nie panował i próbował każdego możliwego sposobu, aby mnie upokorzyć. On nie był już człowiekiem, a pieprzonym monstrum, które chciało mojej śmierci.
CZYTASZ
Paper Life | ChanBaek
Fanfic» Znęcanie się, prześladowanie, stalking - nikt nie pomyślałby, że takie rzeczy mają miejsce na jednym z Seulskich uniwersytetów. Byun Baekhyun to jedna z najbardziej znienawidzonych osób w tej placówce, a to wszystko za sprawą Park Chanyeola, któr...