13. Ostatnie pożegnanie

2.1K 359 74
                                    




Siedziałem w pociągu, zastanawiając się, co mam powiedzieć swojej rodzicielce. Nie wiedziałem nawet, czy jest w domu. Nie miałem tyle odwagi, aby zadzwonić i powiedzieć jej: Hej mamusiu, przyjadę za parę godzin na herbatkę, bo w sumie umieram. Takie słowa nie wchodziły w grę. Były zbyt ostre nawet dla mnie.

Przetarłem twarz dłonią, po czym spojrzałem za szybę, gdzie z każdą sekundą przesuwał się krajobraz. Chciałem zatrzymać ten moment. Tak po prostu. Aby pozostał taki jaki jest, choć nie był on idealny, a do perfekcji brakowało mu wiele.

Westchnąłem, przypominając sobie scenę sprzed godziny, gdy rozmawiałem z Chanyeolem. Szczerze mówiąc, naprawdę myślałem, że mnie uderzy, jednak on po prostu walnął w ścianę, zaraz obok mojej głowy, po czym wyszedł. Jego wzrok w ostatnich sekundach, podczas których patrzył na mnie, był jakby smutny, a może nawet zawiedziony. Nie potrafiłem określić tego, co zobaczyłem.

Rozejrzałem się po pociągu, zdając sobie sprawę, że jestem kompletnie sam w wagonie. Myślami powędrowałem do mojego bagażu, który przekazałem Kyungsoo, aby zawiózł mi go do szpitala. Nie zamierzałem przerywać nauki, choć oficjalnie już to zrobiłem. Nadal chciałem się kształcić, mimo że już poza uniwersytetem.

Niecałe dwie godziny później wysiadłem na swojej stacji. W myślach przywoływałem wspomnienia tego, jak wyglądała moja rodzinna wioska. Odkąd pamiętałem, mama opłacała mi naukę w Seulu, gdzie spędziłem większość życia. Internaty stały się moim domem.

Nienawidziła mnie do tego stopnia, że nie mogła na mnie patrzeć.

Rozejrzałem się wokół własnej osi, biorąc przy tym głęboki oddech. Chyba tęskniłem za tym odludziem, gdzie wiecznie nie było zasięgu.


*


Idąc w stronę zamieszkania mojej rodzicielki, zauważyłem sklep, gdzie niegdyś często przebywałem ze swoim ojcem. Bez zawahania się zboczyłem z kursu i wstąpiłem do środka.

Kręciłem się przy półkach, szukając słodyczy, które kupował mi mój ojciec, gdy nagle wystraszył mnie głos starszej kobiety.

— Dzień dobry, coś podać? — spytała, uśmiechają się od ucha do ucha, o mało nie doprowadzając mnie do zawału.

— N-nie — zająknąłem się, kręcąc głową.

— A co taki młodzieniec robi w takim miejscu? Wcześniej cię tu nie widziałam, chłopcze — uznała, mrużąc oczy i jawnie zastanawiając się, co faktycznie mogę szukać w takiej wsi.

Zlustrowałem pomieszczenie wzrokiem, nie śpiesząc się, aby odpowiedzieć. Nic się nie zmieniło i przysiągłbym, że nadal czułem w powietrzu zapach słodkiej waty cukrowej. Naprawdę potrzebowałem wybrać się do tego miejsca, aby zrozumieć, jak wiele wspomnień tutaj zostawiłem.

— Przyjechałem do rodziny — odparłem wymijająco, wracając spojrzeniem do staruszki.

Przez następne dziesięć minut rozmawialiśmy o tym, jak to źle dzieje się w naszym kraju i że polityka schodzi na psy. Koniec końców powiedziałem jej, kogo jestem synem, na co ta zamilkła i nagle jej się przypomniało, że musi przeliczyć utarg z poprzedniego dnia.

Jasne.

Doskonale wiedziałem, że moi rodzice nie słyną z dobrego nazwiska. Ojciec chyba za bardzo kochał procenty, aby móc się szczycić sławą. To śmieszne, jak głupi trunek mógł zniszczyć komuś życie, a potem go zabić.

Paper Life | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz