U Weasley'ów

14.6K 704 198
                                    

Pierwszy miesiąc wakacji to istny koszmar, nie licząc spotkań z Alice. Czułam się jakbym żyła pod jednym dachem z obcymi ludźmi, jakby moi rodzice byli kopią Malfoyów, są tacy... zimni. Chyba są zawiedzeni moim nieposłuszeństwem, ale nic nie mówili, chyba liczyli na to, że ta cisza pomiędzy nami skłoni mnie do przemyśleń. Błąd. Nie zrezygnuję z Dracona.
W życiu nie wytrzymam tu kolejnego miesiąca. Na mugolskiej ulicy. Otoczona mugolami. Pośród tych wszystkich mugolskich, nie magicznych przedmiotów.

Tak naprawdę moja złość nie stąd się bierze. Przez całe 30 cholernych dni nie dostałam ani jednego listu od Dracona. Próbowałam go tłumaczyć sama przed sobą różnymi wymówkami, ale w żadną nie uwierzyłam. Poprostu mnie olał. Wolał pisać do Blaise'a, Crabbe'a, Goyle'a czy... Pansy, zamiast do mnie. To boli.
Czasami dostałam sowy od koleżanek z dormitorium, ale z żadnego się nie ucieszyłam, bo zawsze liczyłam, że akurat ten będzie od Dracona. Ja wysłałam mu z milion listów.

Zeszłam na śniadanie, przy stole siedzieli już rodzice.
- Mamo, mogę pojechać do Weasley'ów? - wypaliłam nagle.
Rodzice znali Pana Artura (ojca Rona) z Ministerstwa, często tam przebywali, więc zdążyli już poznać tego fanatyka mugoli, bardzo go polubili ze względu na jego poglądy. Często zachęcali mnie (za nim przyszłam do Hogwartu), żebym zaprzyjaźniła się z jego synami. Za bardzo namawiać to mnie nie musieli, sama zdecydowałam.
Matka zakrztusiła się kawą. Chyba automatycznie wywnioskowała, że przyjaźniąc się z Weasley'ami, nie mogę przyjaźnić się z Draconem. Kolejny błąd.
- Oczywiście, kochanie. Skontaktuje się z Arturem. Nie wiedziałam, że przyjaźnisz się z Ronem - nagle zrobiła się taka miła i chętna do rozmowy.
Faktycznie, jakoś wyleciało mi z głowy, żeby wspomnieć im o przyjaciołach z Gryffindor'u.
- Znasz jeszcze jakiegoś Gryfona?- zapytał tata przymilnym głosem.
- Harry Potter i Hermiona Granger - specjalnie wymieniłam ich nazwiska obojętnie, niech nie myślą, że i ja zmienię swoje nastawienie w stosunku do nich.
- Potter? - niedowierzał tata.
- Tak, taki chłopak z blizną na czole, pewnie nie kojarzysz - parsknęłam śmiechem na widok ich min.
- A Hermiona... Granger... tak?
- Tak, ona ma rodziców mugoli - może jak dowiedzą się, że moje poglądy co do mugolaków się nie zmieniły to pozwolą mi na przyjaźń z Draconem, a jeśli nie pozwolą... to i tak się będę z nim przyjaźnić.
- A ze Slytherin'u: Blaise Zabini, Dafne Greengrass, Milicenta Bulstrode, Trecey Daris i Draco Malfoy.
Ich entuzjazm znacznie opadł.
- Możesz jechać do Weasley'ów na resztę wakacji - uśmiechnęła się mama.
Poszłam na górę spakować swoje rzeczy. Zabrałam także Nimbusa. Pożegnałam się z Alice i powiadomiłam ją, że spotkamy się dopiero w następne święta.
Była dla mnie wielkim wsparciem przez ten cały rok w Hogwarcie, czasami wyobrażałam sobie co by było, gdyby ona też była czarownicą, moje życie byłoby wtedy o wiele prostsze...

- Jess, pan Artur i pani Molly zgodzili się na twój przyjazd. Jesteś już gotowa? - zapytała mama.
- Tak.

Teleportowaliśmy się aż do Nory (dom Weasley'ów), ten budynek jest... taki magiczny, to całkiem co innego niż zamek Dracona, czy mój zwykły, nie magiczny dom. Już w progu przywitała nas pulchna kobieta, zaprosiła moich rodziców na obiad, ale oni podziękowali i aportowali się do domu.
W środku przywitał mnie Ron i bliźniacy Weasley - Fred i George.
Zanieśli moje bagaże do pokoju.
Kiedy się rozpakowywałam do mojego pokoju wparował Ron.
- Będziemy ratować Harre'go przed mugolami, za parę dni, zabierzemy latający samolot ojca- oznajmił mi szeptem.
- Super - skwitowałam. - Też chcę jechać.
- Dobra.
Zastanawiał się nad czymś przez chwilę, ale w końcu zapytał:
- Masz miotłę?
- Tak.
- Programy sobie w quidditcha - oznajmił.
Zostawił mnie w pokoju, żebym mogła dokończyć porządkowanie ubrań.
Ktoś znowu przerwał moje zajęcie, pewna rudowłosa dziewczynka.
- Przepraszam - speszyła się, widząc, że trafiła do złego pokoju.
- Jesteś Ginny, prawda? - zapytałam grzecznie.
Kiwnęła głową.
- Ja jestem Jessica - wyciągnęłam do niej doń. Przywitała się ze mną niepewnie.
- Będziesz szła do Hogwartu, twój pierwszy rok?
Ponownie kiwnęła głową.
- Zagrasz z nami w quidditcha?
Po raz trzeci powtórzyła swój gest.
- To super, przynajmniej nie będę jedyną dziewczyną - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
Zeszłam na obiad, z tego co słyszałam pani Weasley jest niesamowitą kucharką.
Plotki okazały się prawdą, jej dania są przepyszne.

Slytherin... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz