Naleśniki

12K 680 438
                                    

- Naprawdę musiałaś to zrobić? - zapytał nadal wściekły Draco.
Od tej akcji w sklepie minęło już parę godzin, a on nadal mi to wypomina.
- To było po przyjacielsku - broniłam się.
- On to z pewnością inaczej odebrał - żachnął się blondyn.

Taaa... mówi to ten, który odbiera wszystkie moje przyjacielskie gesty prawidłowo.

- Nawet gdyby to co? - ups, weszłam na niepewny grunt.

Nie wiem czy bardziej się wściekł czy rozczarował.
- No co?! Nie jesteśmy razem, mogę całować kogo chcę! - ten 'niepewny grunt' okazał się bagnem.
- No jasne. Idę powiedzieć Pansy, że jestem cały jej - zanurzam się w tym błocie. Nie mam za co się złapać, więc powoli tonę:
- Świetnie, nie zapomnij o Astorii, ona jest numerem jeden na liście: do przelecenia.
- Oh, nie zapomnę o tak wyjątkowej dziewczynie. Nie martw się.
Wyrzuciłam go z pokoju i zatrzasnęłam za nim drzwi, oparłam się o nie zjeżdżając w dół i siadając na ziemi. Ugryzłam się mocno w języku, żeby nie zapłakać.
- Coś ci powiem! - wrzasnął tak głośno, że miałam wrażenie, że jest tuż obok mnie. - Miałem tylko jedną listę, nazywała się "ta jedyna" i wiesz co?! Byłaś na niej tylko ty!
Usłyszałam tylko huk zatrzaśnietych drzwi i rozpłakałam się na dobre.

Kiedy się uspokoiłam było około 1 w nocy. Nie poszłam się umyć, bałam się konfrontacji z Draconem. 
Byłam wymęczona więc przebrałam się tylko w jego koszulkę i poszłam spać.

*Draco*

Ranek wcale nie był przyjemny, zresztą tak samo jak noc. Miałem straszne wyrzuty sumienia, że przeze mnie płakała i, że powiedziałem coś czego i tak nigdy w życiu bym nie zrobił.
- Zgredek - mruknąłem, jeszcze zaspanym głosem.
Skrzat pojawił się na moje zawołanie.
- Przygotuj śniadanie do łóżka dla Jess. Jajecznica, tosty i sok pomarańczowy. I daj jej kwiaty, najlepiej róże.
Deportował się.

Czekałem tylko aż stanie w drzwiach i rzuci mi się na szyję, przyjmując przeprosiny.

Musiałem wyglądać dla niej jak najlepiej, dlatego ubrałem najlepszą koszulkę i spodnie, umyłem zęby, wypsikałem się, a kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, wyglądałem perfekcyjnie.

Kiedy zamierzałem zaprosić ją do środka, mój krok nie był już tak pewny jak zwykle. Serce biło mi jak oszalałe, a kiedy nacisnąłem klamkę...
- Zgredek?
- Zgredek bardzo przeprasza, Zgredek robi to, bo gość tak kazał - powiedział płaczliwym głosem.
Naprawdę nie miałem pojęcia o co mu chodzi.

Oblał mnie sokiem z pomarańczy, który cały czas trzymał w ręce.
- Po-o-owiedziała, ż-że: nie do-ość sł-ł-ło-o dki - załkał.
Zaśmiałem się głośno. Chyba zwróciło to uwagę mojej uroczej sąsiadki, bo wyszła ze swojego pokoju.
- Ładnie dziś wyglądasz, Malfoy.
- Takie zacne słowa z ust tak chłodnej kobiety - ukłoniłem się nisko z udawanym przejęciem w głosie.
Wywołało to u niej chichot, więc chyba poskutkowało.
- Kwiaty zostawiłam - powiedziała.
Podszedłem do niej najbliżej na jak jej przestrzeń osobista pozwalała, czyli praktycznie stykaliśmy się czołami.
- Cały czas jesteś na mojej liście "ta jedyna" i będziesz na niej tylko ty - oznajmiłem. - Możemy już przestać bawić się w podchody i wyjaśnić sobie tu i teraz kto jest dla kogo. Ja jestem dla ciebie. Pytanie czy ty jesteś dla mnie?
- Czy ty w jakiś cwaniacki sposób próbujesz znowu się mnie zapytać o chodzenie? - zapytała rozbawiona.
- No i cały romantyzm prysł - prychnąłem.
- Draco... ja naprawdę... nie mogę.

Który raz to słyszę? Trzeci?

- Nie chcesz czy nie możesz? - byłem lekko poddenerwowany.
Przytuliła mnie, a ja już nie miałem serca przyciskać jej do muru. Znowu odstawiam temat.

Slytherin... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz