Draco zniknął na parę dni od razu po zadaniu. Najwyraźniej ojciec pragnął mu przypomnieć kim tak naprawdę jest. Nie mogłam jeść ze zdenerwowania przez ten czas. Miało się rozstrzygnąć czy Draco postawił się Lucjuszowi czy może jednak wracamy do planu B - "Pansy, dziewczyno mojego chłopaka".
Po tygodniu jego nieobecności całkowicie zwątpiłam w to czy w ogóle tu wróci, ale Blaise mnie dzielenie wspierał i zdawał relacje:
- Wróci, dzisiaj rano dostałem od niego list, napisał żebyś się nie martwiła i, że cię kocha.
- Tylko tyle? To dość mało informacji - stwierdziłam i z przejęcia zaczęłam niespokojnie przebierać nogami.
- Wróci - zapewnił mnie Zabini.Bardzo polubiłam Blaise'a. Stał się kimś więcej niż kumplem Dracona. Był moim przyjacielem - przynajmniej ja go uważałam za przyjaciela.
Wydaje mi się, że osoba, która tak strasznie potraktowała Milicente rok temu to wcale nie Zabini, bo on taki nie jest.Ostatecznie, jak obiecał mój czarnoskóry przyjaciel, Draco wrócił po dość długiej nieobecności i nawet zdążył na kolację.
Zajadałam właśnie swoje smutki kanapką kiedy poczułam delikatny pocałunek na szyji.
Byłam taka przeszczęśliwa, że wstałam na ławkę i skoczyłam na niego, złapał mnie, ale i tak skończyliśmy na ziemi. Zrozumiałam, że coś jest nie tak, bo pomiędzy salwami śmiechu pojawiał się grymas bólu na jego twarzy.
- Co jest? - zapytałam niepewnie w obawie, że to będzie drażliwy temat.
- Ale co? - nie jestem pewna czy udaje czy po prostu nie chce o tym mówić.Podnieśliśmy się z podłogi i przyłączyliśmy się do uczty, która nie trwała już zbyt długo, więc od razu po niej skierowaliśmy się bezpośrednio do dormitorium chłopców - Blaise obiecał, że zapewni nam prywatność.
Już kiedy szliśmy zauważyłam, że kuleje na prawą nogę, ale nic nie mówiłam, jeszcze nie teraz.Usiadłam na fotelu. Już dawno tutaj nie byłam, ale jedno się nie zmieniło - ten syf.
Draco stał za mną i objął mnie, składając mi krótkie, nieco wilgotne pocałunki na karku.
- Ooo nie - przerwałam mu. - Najpierw mi wszystko wyjaśnisz.
- Nie ma co wyjaśniać - nie zniechęcił się i specjalnie obszedł siedzenie dookoła, żeby mieć ułatwiony dostęp do moich ust, byłam bardzo stęskniona, więc nie odmówiłam sobie paru całusów dla przyjemności, ale nie mogłam być obojętna na ten jego ból, który co chwila dawał o sobie znać.
- Co ci się stało w nogę? - zapytałam wprost.
- Potknąłem się - niechętnie przerwał serię pocałunków.
- Pokaż mi to - brzmiało to bardziej jak rozkaz i myślałam, że potraktuje mnie niepoważnie, ale on grzecznie ściągnął szatę zostając w samej koszulce i krótkich spodenkach.
Spłonęłam ognistym rumieńcem, ale on nie przestawał się rozbierać - ściągnął jeszcze skarpetki i buty i mogłam ocenić stan poszkodowanego.Kostka była bardzo spuchnięta, źle wyglądała. Z pewnością nie wystarczy zwykle oględziny u mnie tu konieczna jest pani Pomfrey.
- Jak to się stało? - zapytałam sprawdzając dokładnie czy nie ma może więcej zranień.
- Było ciemno i przywaliłem w gałąź, nie zauważyłem jej - oznajmił.
- Dlaczego nie powiedziałeś mamie?
Nic na to nie odpowiedział. Wyszłam na chwilkę, by posłać kogoś po lód.
- Musimy z tym iść do skrzydła szpitalnego - stwierdziłam.
- Nie ma mowy - sprzeciwił się. - Nic mi nie jest.
- Draco, nie upieraj się - prychnęłam.
- Ty się upierasz tak samo jak ja - zauważył.
- Nie musisz mówić Pomfrey jak to się stało.
- Ale ja nie chcę nigdzie iść! - wydarł się, a ja umilkłam.
Bez słowa zaczęłam szukać apteczki, która jest w każdym pokoju. W tym także - schowana była obok kominka.
- Przepraszam. Nie chciałem na ciebie krzyczeć.
Nic mu na to nie odpowiedziałam. Wcale nie byłam na niego zła, ale niech sobie myśli, że jestem.
- Bardzo cię kocham... No przepraszam, skarbie.
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Drugoklasistka stała w progu z workiem lodu w rękach i wyginała się jak tylko mogła by zza mnie zobaczyć co się stało Draconowi. Wzięłam co moje i zamknęłam jej drzwi przed nosem, dziękując jej uprzednio.Przyłożyłam mu zimne kostki do opuchlizny, a ten syknął z bólu. Nasmarowałam jego nogę maścią rozgrzewającą i owinęłam bandaże. Przysnęłam mu pufe, położyłam na niej lód, a na nim jego bolącą część ciała.
- No chodź się przytul - poprosił kiedy już skończyłam - albo daj całusa, jak wolisz.Podeszłam do niego jak najbliżej, a ten owinął mnie rękami w pasie, kładąc głowę na moim brzuchu. Strasznie mnie to rozczuliło, więc pocałowałam go w czubek głowy, a on przyciągnął mnie jeszcze bliżej, tak, że usiadłam na jego kolanach.
Nie za długo trwała ta nasza sielanka, gdyż w takiej pozycji, w dodatku całujących się, przyłapali nas nasi przyjaciele - moje koleżanki z dormitorium, Pansy i chłopcy.
Chwilę później Nott wyprowadzał zaryczaną Parkinson za drzwi.
- Stary, a tobie co? - zapytał Blaise patrząc na unieruchomionego na fotelu przyjaciela.
- Jess się stęskniła, tak się właśnie kończą za długie przerwy, no rzuciła się na mnie - zaśmiał się Draco, a ja poczerwieniałam i walnęłam go lekko w ramię.- Jess... Zapomniałam! - klepnęła się w czoło Tracey. - Snape cię wołał, masz się u niego stawić, to pilne.
Przewróciłam oczami. Pocałowałam Dracona w policzek.
- Zaraz przyjdę - zapewniłam go.
- Poczekaj, pójdę z tobą - już podnosił się z krzesła.
- Nie! - usadziłam go z powrotem na miejsce. - Dopilnujcie żeby się stąd nie ruszał - powiedziałam wychodząc z dormitorium.Nie chciałam się narażać Severusowi, zwłaszcza, że zbytnio za mną nie przepadał, więc puściłam się biegiem przez korytarze, wprost do jego gabinetu.
Zapukałam, jak na grzeczną uczennicę przystało. Słowa: "No nareszcie, Watson" uznałam za "proszę wejść" więc wparowałam do niewielkiego pomieszczenia pełnego roztworów i eliksirów, w którym miałam już zaszczyt być.
- Dlaczego chciał mnie pan widzieć? - zapytałam.
- Dyrektor dostał list od twoich rodziców z prośbą natychmiastowego spotkania się z ukochaną córeczką - zakończył kąśliwie. - Masz 15 minut, Watson, do odjazdu pociągu, radzę ci się pospieszyć.Byłam lekko wytrącona z równowagi. Co mogło być aż tak pilnego?
Może coś się stało? Są chorzy?Pędem wróciłam do swojego pokoju zabierając najpotrzebniejsze rzeczy. Nie mogłam odjechać bez pożegnania, więc bez zapowiedzi wpadłam do dormitorium chłopców. Zastałam wszystkich.
Zmarszczyli brwi widząc mnie zdyszaną i lekko wystraszoną.
- Wracam do domu, nie wiem na jak długo - oznajmiłam.
- Co? - zdziwił się Draco.
- Rodzice napisali, mam zaraz express do domu, muszę się spieszyć.
Podeszłam do ukochanego i obdarzyłam go namiętnym pocałunkiem.
- Wrócę za parę dni, kocham cię - i nie czekając na jego reakcję opuściłam pomieszczenie, następnie lochy, a potem Hogwart.Droga do domu dłużyła mi się strasznie. Może dlatego, że w mojej głowie rodziły się same najczarniejsze myśli. Bałam się o rodziców. Na dodatek trzeba by im było powiedzieć o Draconie, bo mam zamiar z nim spędzić całe najbliższe wakacje.
Zadzwoniłam po drodze do Alice z zamiarem spotkania się z nią, trzeba wykorzystać jak najlepiej tą sytuację.
Zgodziła się oczywiście.Kiedy dojechałam na King's Cross było już bardzo późno. Ledwo dostrzegłam rysy ciał moich rodziców.
Wtuliłam się w nich najmocniej jak potrafiłam, oni także obdarzyli mnie tym samym gestem, ale trochę mniej czułym - dotknął mnie bijący od nich chłód. Widziałam w ich oczach zarazem radość i złość - nie wiem co zrobiłam nie tak.
- Chodźmy do domu.
CZYTASZ
Slytherin...
FanfictionCały świat staje na głowie. W jej życiu pojawia się ktoś nowy, właściwie to wszyscy są tu nowi. 11-letnia Jessica dostaje swój wymarzony list z Hogwartu... Czeka ją ciężka próba pogodzenia dwóch wiecznie skłóconych domów... Okładka: AndyAngel91 ~ Na...