Egzaminy

11K 605 33
                                    

Minął tydzień od klęski Ślizgonów. Oczywiście zdążyłam wykrzyczeć Potter'owi co o nim myślę i chyba się tym przejął. Przeprosił mnie kilka razy, ale słowem nie wspomniał o Draconie, który prze te 7 dni leżał u mnie na łóżku, a ja każdego dnia robiłam mu okłady na zasiniaczone miejsca. Jego plecy wyglądały jakby staratowało go stado słoni. Nie chciał iść do pani Pomfrey, więc sama się nim zajęłam. Robiłam mu notatki z każdej lekcji i ogólnie opiekowała się nim.
- Wiesz, że jesteś wspaniała? - powiedział mi, kiedy przykładałam mu lód na opuchliznę.
- Wspominałeś o tym kilka... set razy - zaśmiałam się.
- Bo to prawda. Jess... może przemyślisz jeszcze raz to co ci powiedziałem przy Wrzeszczącej Cha... - syknął z bólu, bo 'niechcący' zrzuciłam mu worek z lodem na plecy.
- Przepraszam.
Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie, tak, że spadłam prosto na niego. Przez kilka sekund leżeliśmy w takiej pozycji na moim łóżku. Ja - zdziwiona, on - zadowolony.
Drzwi do pokoju otworzyły się, a ja jak oparzona wskoczyłam z łóżka.
Milicenta patrzała na nas chwilę, na początku nieco się zdziwiła, ale chwilę później na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
Draco zabrał swoją koszulkę i wychodząc pocałował mnie w policzek, szeptając do ucha: 'dziękuję'.

Dziewczyna nie mogła powstrzymać chichotu, kiedy blondyn już wyszedł.
- No i z czego tak się śmiejesz? - warknęłam zażenowana, co wywołało u niej kolejną falę głupawki.
- Wariatka - szepnęłam lekko rozbawiona.
Czerwona na polikach opuściłam pokój.

Przez tą kilku dniową przerwę w szkole, Draco miał sporo zaległości. Nie dość, że go leczyłam, to jeszcze powtarzłam z nim materiał na testy, które miały się odbyć za parę dni.
Chłopak zaklinał się, że nie zdąży na czas z materiałem. Nawet pomyślał, żeby poprosić ojca o przeniesienie daty egzaminów. Fakt, jego nazwisko budzi respekt, nawet w Ministerstwie, ale żeby aż tak?!
Kazałam mu nie wydziwiać i zabierać się do nauki.

Często chodziłam do biblioteki. Co prawda tylko tutaj mogłam się spokojnie pouczyć, bo w moim dormitorium, tak jak w pokoju wspólnym, panował chaos. Nie tylko ja wpadłam na genialny pomysł uczenia się pod koniec roku szkolnego. Z drugiej strony, w bibliotece, musiałam znosić towarzystwo Hermiony, a raczej powstrzymać się, żeby nie dotrzymać jej towarzystwa. Chciałabym poprostu się do niej przysiąść i pouczyć się, tak jak dawniej.

Dowiedziałam się od Dracona, że 'apelacja' w sprawie Hardodzioba odbędzie się dzień po egzaminach, a raczej egzekucja, bo Lucjusz Malfoy wyraził się bardzo jasno (jego forma wypowiedzi miała kształt złotych galeonów), że nie ma na co czekać.
Wiem, że dzięki temu konflikt pomiędzy Draco i Harry'm, pogłębił się. Blondyn w życiu by mi się do tego nie przyznał, ale mogę się założyć, że chełpi się faktem, że tym razem to on wygrał.

Dzień egzaminów. Nie poszłam na śniadanie, nic bym nie przełknęła z tą gulą w gardle. W myślach powtarzałam sobie podstawy zielarstwa i krzyczałam na każdego, kto śmiał mi przerwać.

Spojrzałam na mój rozkład testów, pierwsza transmutacja.
Więc rzucają mnie na głęboką wodę?! Chyba tylko po to, żebym utonęła.
Następnie zaklęcia, a później... wróżbiarstwo?
Snape chyba zapomniał, że zwolniłam się z tego przedmiotu. Nasz kochany nauczyciel eliksirów w dniu egzaminów jest nieco... spięty, nie mam zamiaru się narażać, więc idę to wyjaśnić z tą szurniętą Trelawney.

Miałam mało czasu, więc biegiem zapuściłam się do jej gabinetu.
Szłam po schodach na górę zastanawiając się co jej powiem, miałam nadzieję, że nie wyskoczy z żadnymi chorymi tekstami o mojej rodzinie.
Otwierałam już klapę na suficie, kiedy zauważyłam Harre'go. Postanowiłam się wycofać, kiedy usłyszałam ochrypły głos nauczycielki:
- Czarny Pan spoczywa samotny, bez przyjaciół, porzucony przez swoich wyznawców. Jego sługa był uwięziony przez 12 lat. Dzisiaj, przed północą, sługa rozerwie łańcuchy by połączyć się ze swoim Panem. Czarny Pan powstanie z jego pomocą, jeszcze bardziej potężny i straszny niż przedtem... Dziś... przed północą!
Zamknęła oczy, zakaszlała, a kiedy je ponownie otworzyła jej głos stał się zwyczajny jak przedtem:
- Przepraszam, coś mówiłeś?
- Nie, nic - odpowiedział Harry drżącym głosem.
Słyszałam jego szybkie kroki, kierujące się w moją stronę. Nie czekając dłużej, uciekłam.

Po tym zdarzeniu kompletnie nie mogłam się skupić na egzaminach. Z pewnością zawaliłam transmutacje i zielarstwo, o reszcie nawet nie miałam czasu myśleć.
O czym mówiła Trelawney? To kolejny głupi pomysł na przestrzenie Harre'go? Ponurak jej się znudził? A może to faktycznie przepowiednia? Sługa, który czekał 12 lat... rozerwać łańcuchy... to jednoznacznie wskazuje Black'a.
Powrót Czarnego Pana? Niemożliwe. Dzisiaj?! Nie wierzę.
Mimo, że minęło parę godzin, nadal nie mogłam się uspokoić.
Byłam kłębkiem nerwów. Nawet Draco miał tyle rozumu, żeby do mnie nie podchodzić.

Jest 22.00. 2 godziny do północy. Wtedy będę spokojna, muszę tylko się upewnić.

*Harry*

Słyszałem w głosie Syriusza z jakim utęsknieniem mówi o moim ojcu, z jakim żalem opowiada o jego śmierci. Cieszyłem się, że tata miał takich przyjaciół, gotowych oddać za niego swoje życie.
Ja mam Rona i Hermionę, są tu ze mną, mimo, że ta sprawa z Black'iem to tylko i wyłącznie mój problem. Narażali się, żeby mnie chronić.
A Jessica? Kiedy Syriusz powiedział, że wolałbym oddać swoje życie niż zdradzić przyjaciół, zrozumiałem. Zrozumiałem, że nie liczy się dom w jakim jestem czy rywalizacja, ważne jest ile jesteś w stanie poświęcić dla drugiego człowieka. Jessica to moją przyjaciółką i jestem w stanie poświęcić dla niej wszystko, tak jak dla Rona czy Hermiony. Nie obchodzi mnie czy przyjaźni się z Malfoyem czy nie lubi innych Gryfonów, ona jest moją rodziną.
-------------------------------------------------
Rozdział mi się w ogóle nie podoba, dodaje go tylko ze względu na brak lepszego pomysłu. Obiecuję, że zrehabilituję się w kolejnej części.

Slytherin... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz