Hagrid nauczycielem

12K 724 403
                                    

Ciągle narzekałam na Trelawney, Draco już chyba 10 raz z rzędu usłyszał jak bardzo jej nienawidzę, ale słowem się na mnie nie poskarżył. 
- Co teraz mamy? - zapytałam, kiedy już skończyłam się wyżalać.
- Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami - oznajmił blondyn. - Z tym... - urwał kiedy napotkał moje ostrzegawcze spojrzenie.
- Jess, musimy się tego uczyć? - jęknął.
- Do niczego cię nie zmuszam, ale bez ciebie będzie mi tam smutno - stwierdziłam.
Prychnął, ale uśmiechnął się pod nosem.

Poszliśmy na skraj Zakazanego Lasu, obok chatki Hagrida, tam odbywały się zajęcia.
Kolejna lekcja z Gryfonami.
- Ruszyć się - zagrzmiał Hagrid.
Ustawiliśmy się dookoła... Em... profesora.
- Dobra, otwórzcie książki...
- Jak - zapytał zirytowany Draco.
- Co jak? - lekko zmieszał się Hagrid.
- Jak otworzyć te książki?
- Nikt z was nie umie jej otworzyć? - zdziwił się profesor.
- Nie, Hagrid.
- Trzeba je pogłaskać - wyjaśnił nam jak ostatnim kretynom.
Faktycznie to działa.
- Oj, jacy z nas idioci - zadrwił Draco. - Trzeba było je pogłaskać!
To takie oczywiste.
- Cholibka... myślałem, że są... śmieszne - zaklął pod nosem gajowy.
- Strasznie śmieszne, poprostu boki zrywać - prychnął Draco.
- Przestań - warknęłam, szturchając go.
- Zamknij się, Malfoy - wycedził Potter przez zaciśnięte zęby.
- Harry - upomniałam chłopaka.
Gryfon popatrzył na mnie z lekkim niedowierzaniem, z resztą Draco też.
Weszliśmy trochę głębiej w las i zatrzymaliśmy się przy czymś w rodzaju padołku dla koni.
Hagrid zagwizdał i z cienia wyszło dziwne zwierzę, jakiego jeszcze w życiu nie widziałam.
- Kto mi powie co to jest - zapytał ochoczo Hagrid. - Hipogryf - odpowiedział za nas. - Nazywa się Hardodziob. Musicie wiedzieć, że to są bardzo honorne zwierzęta - tłumaczył nam. - Trzeba się im ukłonić i czekać aż się odkłonią, jeśli tego nie zrobią... zwiewajcie.
To kto chce się z nim przywitać?

Nikt się nie zgodził, a widząc desperację w oczach Hagrida, coś się we mnie złamało i zgodziłam się być pierwszą ochotniczką.

*Draco*

Właśnie sobie wyobrażałem co by było gdyby taka bestia rzuciła się na Potter'a, kiedy usłyszałem Jess:
- Ja chcę - może udawać odważną, ale słyszałem jak głos jej drżał.
Wszyscy, tylko nie ona.
Chciałem ją zatrzymać, byłem gotów pójść tam za nią, ale zaraz przeszła przez tłum stając przed stworzeniem.
Ukłoniła się mu bardzo nisko. Sekunda, dwie. Nic się nie działo. W końcu zwierzak jej się odkłonił.
- Teraz ja - Potter, oczywiście, kto inny chciałby robić z siebie bohatera. Przynajmniej mam nadzieję, że teraz moje marzenia co do jego zgonu się spełnią.
Powtórzył to samo co Jess, a kiedy mu się udało zaproponowano mu lot na Hipogryfie.

Potter'a nie było conajmniej 5 minut, nie, żebym przez to cierpiał, ale wszyscy go podziwiali aż mi się niedobrze zrobiło. Dobrze chociaż, że to nie Jess. Stała obok mnie. Szukała na niebie Potter'a, ale trzymała mnie za rękę. Pocałowałem ją z znienacka w skroń, chciałem, żeby chodź na chwilę odwróciła od niego wzrok i spojrzała na mnie. Udało się. Na dodatek się zarumieniła.

Kiedy bliznowaty wrócił na ziemię cały i zdrowy, a ci debile zaczęli mu klaskać, wpadłem w szał.

*Jessica*

Ręka Draco powoli się osunęła. Blondyn szedł w stronę Hipogryfa.
- Wcale nie jesteś niebezpieczny, bydlaku - zwrócił się do Hardodzioba.
Reszta potoczyła się bardzo szybko. Błysk szponów, krew i Draco leżący na ziemi, trzymając się za zranioną rękę.
Hagrid zbladł jak kreda, odgonił stworzenie, a ja pobiegłam do Dracona. Nie mogłam znieść widoku krwi.
Hagrid wziął Dracona na ręce i zaniósł go do Skrzydła Szpitalnego.
Ciągle otrzymałam blondyna za zdrową rękę.
- Wszystko będzie dobrze, Draco - głos miałam roztrzęsiony, a do oczu cisnęły mi się łzy.
Pani Pomfrey szybko zajęła się nowym pacjentem.
Kiedy zobaczyłam jego krwawe rany, nie wytrzymałam i odsunęłam się parę metrów.

Slytherin... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz