Za dużo

11K 601 373
                                    

Przez ostatnie 3 dni przyglądałam się potencjalnym kandydatom do turnieju. Panienki z Beauxbatons praktycznie nie są zagrożeniem, chyba, że będzie zadanie: jak udawać mądrą z tak debilnym akcentem - wygrały by. Ładne są, ale w głowie pustka, jedyne co je ratuje to spryt i sprawność. Durmstrang - to prawdziwy przeciwnik, nie ma zabawy, czy "każdy jest zwycięzcą", oni przyjechali tu, żeby wygrać i będę cholernie usatysfakcjonowana jeśli im się nie uda. Wiktor Krum jest oczywiście gwiazdą w szkole i rzuca cień chwały na swoich kolegów, którzy też mają potencjał i duże szanse w tych zawodach. A w Hogwarcie? Nie znam nikogo kto by się nadawał.
Wszyscy są zdania, że tylko Cedric Diggory jest coś wart, ale ja go praktycznie nie znam i jestem zdania, że żaden Puchon nie ma prawa wygrać, chodźby dla zasady. To fajtłapy, czarne owce w szkole... ofermy.

Szłam sama przez błonie przeglądając książkę od transmutacji, kątem oka dostrzegłam owego 17-letniego chłopaka, któremu zdążyłam już przykleić etykietę. Otoczony był tłumem fanów, nie tylko ze swojego domu, teraz każdy go znał, bo wczoraj wieczorem wrzucił on swoją karteczkę z nazwiskiem do Czary Ognia. Krum zrobił to oczywiście wcześniej i każda dziewczyna, nie tylko uczennica Hogwartu, robiła do niego maślane oczy.
Pomyślałam, że taka okazja się nie powtórzy i kiedy szedł, zajęty rozmową ze swoimi kolegami, specjalnie na niego wpadłam. Był na tyle silny i wysoki, że nawet się nie zachwiał, tymczasem mój tyłek miał bliskie spotkanie z podłogą.
- Przepraszam, moja wina - powiedziałam, udając zawstydzoną.
- Nic się nie stało - pomógł mi wstać i zaczął zbierać moje książki. Rzuciłam wyzywające spojrzenie skośnookiej, która patrzyła na mnie nienawistnie.
- Jestem Cedric...
- Jessica...
- Jess! - tylko jedna osoba mogła rozwalić mój plan, moje kochanie.
- Za chwilę, Draco, czekaj na mnie w salonie - zbyłam go szybko.
Diggory patrzył raz na mnie, raz na Dracona, który kipiał ze złości, bez słowa się odwrócił i skierował się w zalecone przeze mnie miejsce.
- Widziałam, że wrzuciłeś swoją kartkę do Czary... - wróciłam do Puchona.
- Tak.
- Słyszałam, że turniej jest trudny - zaczęłam dyskretnie badać teren.
- Lubię trudności - puścił do mnie oczko.
- Em... Ced... chodźmy do sowiarni, trzeba powiedzieć twoim rodzicom, że jadę do ciebie na święta - Krukonka dobitnie podkreśliła parę ostatnich słów, aż zachichotałam. - To powodzenia - uśmiechnęłam się i poszłam do zamku.

- Krwawy Baaa...
- Nie wiedziałem, że teraz trzeba być reprezentantem szkoły, żeby można było się z tobą umówić - warknął mój kochany Ślizgonek.
- Nie trzeba - uśmiechnęłam się i weszłam do środka, a blondyn zaraz za mną.
- Czego od niego chciałaś? - zapytał ostro, upewniając się wcześniej, że w salonie nikogo nie ma. - Randeczki ze zwycięzcami ci się marzą?!
- Co ci odwala?! - zapytałam, chodź nie powiem, byłam rozbawiona jego reakcją, tym bardziej, że dla mnie taki Puchon jest nic nie warty, w porównaniu do księcia Slytherin'u.
Popchnął mnie lekko na ścianę. Jedną ręką mocno ściskał moje biodro, a drugą oparł się o ścianę, tuż przy mojej głowie.
Automatycznie zaplotłam swoje ręce na jego szyi, mając nadzieję, że to go uspokoi.
- Nie rozmawiaj z nim, ani z Krumem, najlepiej z nikim.
Chciałam wyrazić swój sprzeciw, ale zanurzył twarz w moich włosach co mnie rozczuliło, a nogi ugięły mi się w kolanach.
- Jak chcesz - zgodziłam się, niezbyt zadowolona.
- Kocham cię.
- Wiem.
Spojrzał na mnie przez chwilę, oczekując pewnie, że rozwinę jakąś dłuższą sentencję na temat swoich uczuć, ale nic takiego się nie stało.
- No jasne. - Mruknął do siebie, opętany gniewem i smutkiem, w jego oczach czaiło się coś, czego on sam nie pozwalał mi rozgryźć. Jego wzrok błądził wszędzie i nigdzie nie zatrzymywał się na dłużej niż 2 sekundy.
A ja poczułam odzwierciedlenie jego uczuć: gniew, strach, rozczarowanie. Nagle zrobiło mi się smutno, poczułam go. To co on znosi, jakbym miała z nim niewidzialny kontak, o którym wiem tylko ja. Zapragnęłam, żeby tą bladą twarz znów rozpromienił chytry, cwany uśmieszek.
Poprawiłam platynowe włosy i wtuliłam się w jego klatkę. Dopiero po paru sekundach poczułam jego niepewny dotyk na plecach.
- Bardzo... bardzo cię kocham - szepnął.

Wtorek. Już nikt nie wrzucał karteczek do Czary... w końcu został już tylko jeden dzień do wyboru.

Podekscytowanie opanowało wszystkich... ja nadal dyskretnie przyglądałam się potencjalnym kandydatom, już obstawiłam nawet wybór Czary...

Wszyscy już od godziny okupowali jak najlepsze miejsca. Wielka Sala z każdą minutą wypełniała się coraz bardziej podnieconymi uczniami. Ja byłam bardzo wkręcona w tą całą akcję, w przeciwieństwie do Dracona, który patrzał krzywo na to wszystko i w ogóle nie rozumiał mojego zainteresowania wydarzeniem.
Ja wiem, że on po prostu zazdrości tym wszystkim kandydatom, bo praktycznie nikt nie zwraca na niego uwagi, wszystko kręci się wokół tych zawodów.

Zgasły światła, jedynie Czara oświetlała pomieszczenie, w niecodziennym, błękitnym kolorze. Gwar ucichł. Całe grono nauczycielskie zasiadło na swoich miejscach, tylko Dumbledore podszedł do Czary Ognia i szeptał.
- Krum... na pewno wybierze Kruma - szepnęłam do Dracona, ale on tylko przewrócił oczami, co mnie rozdrażniło, więc ściągnęłam jego rękę, którą dyskretnie łapał mnie w talii.
Wkurzył się, ale nic nie powiedział.

Owe niebieskie światło, które dawało przyjemny, ciepły blask, zmieniło kolor na krwistoczerwony, nieprzyjemne, drażniące łuno wypełniło cały pokój, zaskwierczał ogień. Szepty uczniów narastały i z wielkiego pucharu wyleciała karteczka.
- Reprezentant Durmstrangu... Wiktor Krum! - odczytał dyrektor, a ja zaczęłam klaskać w dłonie, zadowolona z wyboru niezależnego sędzi i mojej sztuki przewidywania. Wiktor wstał od stołu i podszedł do swojego nauczyciela, który wykazywał więcej radości niż sam uczestnik. Wymienili uściski między sobą i dyrektorem po czym udali się do kolejnego pomieszczenia, zostawiając resztę uczniów w całkowitym podekscytowaniu.

Znowu powtórzyła się sytuacja z kolorami, czerwone płomienie aż liznęły swoimi ognistymi językami sufitu.
- Reprezantką Beauxbatons zostaje... Fleur Delacour! - nawet nie przyszło mi na myśl, że ta flądra zostanie wybrana... najgłupsza z tych wszystkich francuskich pustaków.
Za to męska część widowni, była zachwycona, wzroku nie mogli od niej oderwać, wystarczyło, że zarzuciła tymi włoskami...
Uścisnęła rękę Dumbledore'a i razem z Madame Maxime udały się tam gdzie Krum i Karkarow.

Ostatnia karteczka wypadła z Czary, gdy ta po raz kolejny oślepiła nieprzyjemnym blaskiem.
- A reprezantem Hogwartu zostaje... Cedric Diggory.
Cała sala wpadła w szał radości. Znaczy prawie cała... ale szczęście Hufflepuff'u zagłuszyło niezbyt miłe słowa ze Slytherin'u. Chyba tylko ja broniłam chłopaka.
- Poradzi sobie, jest naprawdę zdolny... sprytny... i silny... i...
-Wystarczy! To nieudacznik z Hufflepuff'u - podkreślił wkurzony Draco.
- Nie prawda.
Nie wiem co go tak wkurzyło, ale cisnął szklanką w ścianę, całe szczęście, że Blaise się uchylił, bo by dostał.
- Co ci odbija?! - warknęłam. - On jest po prostu dobry, ma szansy i to duże...
Naszą kłótnie i końcową przemowę dyrektora przerwało po raz kolejny światło... nadal czerwone. Wszyscy zamilkli w zdziwieniu. Nawet sam Dumbledore, ale zaraz odczytał z karteczki...
- Harry Potter.
Od razu po jego słowach zmieniło się łuno Czary na złotą... wystrzelił kolejny kawałek pergaminu:
- Draco Malfoy...

Slytherin... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz