Inaczej, ale lepiej

10.3K 548 231
                                    

Wszystko się zmieniło od czasu, kiedy Draco oficjalnie zapytał się o chodzenie, a ja się zgodziłam - Pansy mi trochę odpuściła, ale za to Astoria jeszcze bardziej się nakręciła, większość znanych mi Gryfonów ograniczyła ze mną kontakt do minimum, ale za to Ślizgoni traktowali mnie jak księżniczkę Slytherin'u. Od momentu naszego pocałunku w jeziorze wszyscy znają moje nazwisko, pojawiają się najróżniejsze plotki na mój temat, jestem jedną z najbardziej kojarzonych osób w szkole, przez co narobiłam sobie wrogów, zwłaszcza wśród zazdrosnych dziewczyn. Mój książę traktował mnie jak swój najważniejszy skarb, a ja zdałam sobie sprawę, że jestem szczęśliwa i szalenie w nim zakochana. Na bok odeszli wszyscy chłopcy, nawet ten pulchniutki Krukon nie odważył się już więcej do mnie zagadać, chociaż widziałam parę razy jak zbiera się na odwagę, żeby podejść, wtedy za każdym razem przyssawałam się do Dracona. Blaise zaczął mnie traktować jak siostrę i nie wiem czy to dobrze czy źle, bo w pakiecie razem z zajmowaniem miejsca przy jedzeniu lub ratowaniu z opresji, łączyły się także przepychanki słowne i fizyczne.
Lubiłam ten mój nowy świat, czułam się w nim ważna, już nie taka skromna jak kiedyś.
A Draco... był niedoopisania. Co innego tajne spotkania w damskiej łazience, a co innego zabieranie mnie na oficjalne randki, gdzie każdy mógł mi się przyjrzeć i szepnąć znajomemu do ucha "o, to ta dziewczyna Malfoya".
Brzmiało to wszystko jak najpiękniejszy sen świata. Przestało mi być do śmiechu, jak przypomniałam sobie, że z każdego snu, nie zależnie od tego jak bardzo bajkowy jest, budzę się  co rano.
Kiedy słyszałam kolejne "kocham cię" przełykałam głośno ślinę z nadzieją, że nie słyszę tych pięknych słów po raz ostatni.
To był mój nowy, największy strach, ale postanowiłam go potraktować jak każdy inny - będę udawała, że nie istnieje.

- Watson! - krzyknął mi do ucha Draco, żebym się obudziła.
Aż podskoczyłam na fotelu ze strachu, ale szybko się ogarnęłam i dostał poduszką. Głupi.
- Zrobiłaś zadanie domowe? - zapytał rozbawiony, godnie przyjmując ciosy tym pierzastym przedmiotem zagłady.
- Jakie zadanie? - przerwałam atak.
- No na temat skrzeloziela.
- No nie!
- Wiedziałem - zachichotał.
- No i co cię tak bawi - żachnęłam się.
- Będziesz się obrażała czy mam ci pomóc? - mrugnął do mnie.

Pobiegłam po pergamin i pióro, moje kochanie czekało już w pokoju wspólnym.
Tak świetnie wyglądał w tle palącego kominka, że nie mogłam się powstrzymać i stałam na ostatnim schodku by mu się dokładniej przyjrzeć  Chcąc nie chcąc przegryzłam wargę.
- No, Watson, długo będziesz tak się rozczulać? - parsknął śmiechem na mój widok.
No i cały czar prysł.
- Cicho bądź, Malfoy.

Draco żadko kiedy potrafił się popisać swoją wiedzą, ale naprawdę nie było nikogo takiego drugiego, który znał się tak na eliksirach. Nauczycielem też był niesamowitym, potrafił doskonale wytłumaczyć jak przyrządzić miksturę, znał nawet skutki uboczne wypicia niektórych, co nie było zawarte w podręczniku. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie fakt, że za cholerę nie potrafiłam się skupić kiedy się tak nade mną nachylał czy sprzedawał mi mokrego, namiętnego buziaka za każdą prawidłową odpowiedź.

- Naukowcy nadal się spierają co do czasu użycia go w słonej i słodkiej wodzie, ale moim...
Przerwało nam ciche chrząknięcie w kącie pokoju.
Zmierzała ku nam całkiem niezła brunetka z długimi nogami z rozczochraną fryzurą, co dodawało jej takiego dzikiego uroku, miała swawolnie rozpiętą szatę, a jej krok był co nie miara zbyt ponętny zważając na fakt, że jest tylko o rok starsza ode mnie.
- Nie chciałam wam przeszkadzać - odezwała się nieproszona. - Ale czekałam na ciebie - zwróciła się bezpośrednio do Dracona - słyszałam, że jesteś dobry w eliksirach, a teraz miałam się nawet okazję przekonać...

Czuję powoli jak mi żyłka na czole pulsuje.

- Noo, jestem, uczę moją dziewczynę, więc...

Slytherin... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz