24.Miejsce, by zostać na zawsze.

652 75 6
                                    

Virati.

Gdy tamtego wtorkowego popołudnia wróciłem na stadninę po ciężkiej, wielogodzinnej pracy w kancelarii, jeszcze nie wiedziałem, że zweryfikuje wszystko, czego do tej pory byłem tak bardzo pewien.

Od wesela Mai minęło kilka dni i od tamtej pory Ailya wydawała mi się jakaś dziwna. Przede wszystkim nie zaglądała mi w oczy, a kiedy próbowałem z nią rozmawiać, sprawiała wrażenie odległej, jakby moje słowa do niej nie trafiały.

Jej samopoczucie odbijało się także na mnie. Próbowałem wytłumaczyć to ciążą, która z tygodnia na tydzień musiała coraz bardziej dawać jej się we znaki, ale coś podpowiadało mi, że kompletnie się na tym nie znam.

— Jestem! — Echo mojego głosu rozniosło się po holu domostwa, ale odpowiedziała mi jedynie cisza.

Rzuciłem pęk kluczyków do misy i odkładając teczkę na ziemię, wspiąłem się ostrożnie po krętych schodach.

Ailya mogła być w ogrodzie, ostatnio często tam przesiadywała, ale z piętra dochodziły mnie dźwięki przypominające puszczony telewizor.

Przystanąłem w połowie drogi na korytarzu, gdy uzmysłowiłem sobie, że przez otwarte drzwi jej sypialni wylewa się głos Lavana.

Moje tętno natychmiastowo przyśpieszyło. Spodziewałem się zastać kuzynka siedzącego na jej łóżku, ale kiedy otwarłem i tak uchylone wejście okazało, że go tam nie ma.

Ailya spała za to na boku, z nogami zgiętymi w kolanach. Wokół łóżka leżały rozrzucone karki, które kiedy zbliżyłem się do wezgłowia, okazały się zdjęciami. Wszystkie przedstawiały ją i Lavana w różnych pozach. Oni w ogrodzie, oni w altanie, oni gdzieś nad rzeką, oni całujący się na trawie.

Leżący przy jej okrągłym brzuchu laptop wydawał dźwięki, które mnie tutaj zwabiły. Na twarzy Ailyi dało się zauważyć ślady po łzach. Uderzyło mnie, że płakała.

Z bijącym sercem i na tyle ostrożnie, by jej nie zbudzić, sięgnąłem po laptop i odwróciłem przodem do siebie.

Prawie podcięło mnie w kolanach, gdy zobaczyłem puszczony filmik. Ona i on na tle herbacianych gór, gdzieś nad wzburzoną rzeką, najpewniej w okolicach rezerwatu.

Biegła po płytkim dnu rzeki, a niewidoczny jeszcze brzuch świadczył, że film nakręcono już jakiś czas temu.

— Chwila numer dwadzieścia jeden. — Twarz Lavana wypełniła prawie cały kadr, ale zaraz potem odsunął się od obiektywu na odpowiednią odległość, a Ailya uwiesiła mu się na ramieniu.

— Nie nazywaj tego w tak głupi sposób! — ofuknęła go, nawet na moment nie patrząc w stronę kamery, tylko ciągle na niego, jakby był cholernym, hipnotyzującym bogiem. Nigdy nie widziałem u niej tak roziskrzonych, przepełnionych szczęściem oczu.

— W głupi? To nie jest głupie! — Lavan żachnął się, przekładając kamerę z ręki do ręki. Wolnym ramieniem otoczył Ailye, tak, że została przyciśnięta do jego boku.

— Brzmi biurokratycznie — zachichotała, zgarniając z twarzy włosy, narzucane przez wiatr, który łopotał także w kamerze, zakłócając nieco dźwięk.

— To twoje chwile, Ailya. Dobre wspomnienia. — Ton Lavana brzmiał, jakby przypomniał jej coś istotnego.

— I wszystko psujesz — droczyła się z nim, a potem wymienili się pocałunkami, po których Lavan wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

— Akurat!

— Chwila numer jeden, chwila numer dwa, aktor jeden, aktor dwa, Ailya i Lavan — naśladowała jego ton, a zrobił zamach nogą i rozbryzgał wodę wokół jej kolan.

Tylko Przez ChwilęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz