I

1K 56 5
                                    

  Krok w prawo, uskok, prawy sierpowy, krok w lewo. Gdyby nie to, że ćwiczyłam z chłopakiem starszym ode mnie prawie o trzy lata i wykfalifikowanym w walce lepiej niż ja, zapewne już dawno bym mu skopała dupsko.

  Chwila nieuwagi i już leżałam na mokrej od potu macie. Wyplułam gęstą krew, która zaczęła zbierać mi się w buzi. Tak, z tym kopniakiem w szczękę to on przesadził.

  - Wiesz, że za to, co mi zrobiłeś Bruce cię zabije? I moja mama w sumie też – wybełkotałam, po czym dostałam nagłego ataku kaszlu.

  - Zdajesz sobie sprawę, że Bruce to mój przybrany ojciec, więc mnie nie zabije? – Roześmiał się Dick.

  - Ale Bruce to mój wujek, więc wygrałam – zauważyłam, a Nightwing, bo taki, jakbyście nie wiedzieli miał pseudonim Dick, tylko wzruszył ramionami.

 - Zobaczymy.

  Dick pomógł mi wstać. Razem wyszliśmy z sali treningowej, co po chwilę popijając napój energetyczny. Gdy znaleźliśmy się już w Batjaskini, chłopak postanowił sprawdzić coś na komputerze Bruce'a. Ja w tym czasie poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Śmierdziałam potem, a z ust nadal lekko kapała mi krew.

  Moja mama, Althea Thawne była w pracy, ostatnio znalazła robotę w kwiaciarni. Mama ciągle zmienia pracę jak rękawiczki, bo nigdy nie mogła znaleźć nic odpowiedniego dla siebie. Od zawsze opowiadała, że to przez to, iż wylali ją ze S.T.A.R. Labs, gdzie bardzo jej się podobało. Była fizykiem, więc kwiaty raczej do niej nie pasowały.

  Co do wujka Bruce'a, go prawie nigdy nie ma w domu. To pewnie przez to, że za dnia jest milionerem, a w nocy staje się nietoperzowatym mścicielem. Batmanem. Normalna rodzinka, prawda?

  Wyszłam z łazienki ubrana w kaszmirowy sweter oraz kompletnie niepasujące do niego legginsy. Nightwing ubrany był już w swój czarnoniebieski kostium ze znakiem ptaka na piersi. Na biodrach miał swój pas z gadżetami, taki sam jak miał Batman, a na twarzy nosił swoją ulubioną, czarną maskę.

  Podbiegłam do Dicka i uwiesiłam mu się na szyi. Chłopak jakby nic sobie z tego nie zrobił i nadal klikał coś zawzięcie na klawiaturze. Zeskoczyłam z Nightwinga i stanęłam obok niego, wpatrując się w niego.

  - Co to? – spytałam, wskazując na jakieś dziwne, kompletnie nie związane ze sobą litery.

  - Problem w tym, że właśnie nie wiem – odparł, przegryzając automatycznie wargę. – Batman wysłał mi to przed chwilą, ale nadal nie umiem tego rozszyfrować.

  Zawsze irytowało mnie jedno w Dicku. Albo raczej od niedawna, od kiedy stał się Nightwingiem. Mianowicie zaczął to wszystko brać strasznie na poważnie. Na misjach już nie Bruce, a Batman. Gdy miał jakieś zlecenie, zadanie od Bruce'a, nie było już kogoś takiego jak Dick. Był wtedy sam Nightwing.

  - Zobacz. – Ruszyłam myszką, pokazując mu pierwszy zbiór liter. – SOS. Wzywanie pomocy. Następne jest GND. Skrót od Ground.

  - Słucham? Że co?

  W wieku siedmiu lat mama zaczęła uczyć mnie potrzebnych do przetrwania rzeczy. Na przykład sztuk walki lub właśnie różnych alfabetów. To, czym posługiwał się Bruce, to był slang krótkofalarski. Wydawało mi się, że w życiu mi się to nie przyda. A jednak.

 - Zapisuj to! – wykrzyknęłam, podając Nithwingowi kartkę. – Pomocy. Uziemienie. GESS... Guess! Przypuszczam!

  - Co to w ogóle jest?

  - Slang krótkofalarski, coś, czego używają krótkofalowcy, gdy nie mają czasu na użycie alfabetu Morse'a – odpowiedziałam, próbując rozszyfrować kolejny skrót.

  - O czym ty do cholery gadasz? I skąd w ogóle znasz ten slang ktrótkofalarski?!

  - ADR. Address. Adres! Zapisuj! OC to Old Chap, czyli stary kolega. Potem jest kropka. Jaki stary kolega?

  Dick zamyślił się chwilę, a potem zaczął przeszukiwać coś w Internecie.

  - Chodziło mu tu chyba o Ra's al Ghula. Miał dzisiaj do niego po coś pojechać. A Ra's raczej nie przepada za gośćmi. A jeszcze bardziej za Batmanem. Wie też o sekretnej tożsamości Batka. Ale czemu Batman nie użył napisał tej wiadomości najzwyklejszym alfabetem Morse'a?

 - Bo Liga Zabójców nie jest głupia - odparłam, studiując następne literki. - Musiał on wysłać nam coś, czego oni nigdy by się nie domyślili. A przecież po co liga miałaby się uczyć czegoś tak pospolitego i normalnego jak slang krótkofalarski.

 Wiedziałam, że dla Dicka to nie ma sensu. Dla mnie w sumie też, po co mama mnie tego uczyła? Tylu języków, alfabetów, ta cała sztuka przetrwania, jakbym nie potrafiła sobie poradzić w życiu, miała jakiś problem.

- U. You. Wy – recytowałam. – TRUB. Trouble. Problem. CUM. Come. Przyjść.

 - To nie ma w ogóle sensu. Pomocy uziemienie przypuszczam adres stary kolega. Wy problem przyjść? – Dick przeczytał kilka razy to, co napisał.

  - Jest jeszcze jeden skrót. BD. Bad. Zły.

  - Pomocy uziemienie przypuszczam adres stary kolega. Wy problem przyjść zły.

  Gdy zdaliśmy sobie sprawę, co to oznacza w jednej chwili zamarliśmy z przerażenia. Batman został uziemiony gdzieś u Ra's al Ghula. Najprawdopodobniej w tym jego zamku, gdzie naucza Ligę Zabójców. Czyżby do Batjaskini mieli wdarć się zabójcy z ligi Ra'sa?

  - Musimy się przygotować na obronę przed tymi, kto nadchodzi – zakomenderował Dick, łapiąc za swoją czarną pałkę.

  - Myślisz, że to liga?

  - Zaraz się okaże – mruknął i podał mi pierwszy lepszy miecz.

  Spojrzałam na mój kaszmirowy sweterek i zmarszczyłam brwi z roztargnieniem. Nie mogę przecież w tym walczyć, jak ja będę wyglądać? Zdjęłam sweter, Nightwing nawet nie zwrócił na to uwagi, rzucił mi tylko jakąś jego bluzkę, którą miał tu na dole, aby nie biec specjalnie na górę. Bo może tutaj, w Batjaskini nas nie znajdą?

  - Leen! Napisz do Alfreda, aby wyjechał z rezydencji! – wykrzyknął Dick, który brał z półki coraz to nowocześniejsze sprzęty Batmana.

  - Mówiłam ci już, że nie lubię, gdy mówisz na mnie Leen. –Zmarszczyłam nos ze złością.

  - Uważam, że Leen tak słooodko brzmi. – Roześmiał się, a ja pacnęłam go ręką lekko w tył głowy. – Ej!

Kochałam się przekomarzać z Dickiem, ale wiedziałam, kiedy powinniśmy przestać. Na przykład właśnie teraz, bo muszę wysłać wiadomość Alfredowi. Złapałam moją komórkę leżącą na biurku i wystukałam numer, wysyłając wiadomość, a w niej tylko trzy słowa. Jedź do miasta. Chwilę potem byliśmy już w pełni gotowi, czekając na atak armii Ra's al Ghula.

  - Jak myślisz, będą oni dobrze wyszkoleni? – zagadałam chłopaka.

  Nim jednak Nightwing zdążył chociażby odpowiedzieć, do pokoju wpadło z tuzin ubranych na czarno wojowników z łukami.

  - Patrząc na te ich patyczkowate łuki i ilu ich jest? Albo są strasznie w sobie zadufani, albo są cholernymi profesjonalistami – powiedział, co po chwilę atakując jednego z nich.

Miałam nikłą nadzieję, że to jest jednak ta pierwsza opcja. Nie mogłam jednak za długo się nad tym zastanawiać, bo w moją stronę biegło dwóch wojowników z Ligii Zabójców. No to czas zacząć zabawę, prawda?

_____________________

 Z tym slangiem... tak się kończy siedzenie za długo w pokoju dziadka krótkofalowca, no xD

Córka Reverse FlashaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz