IX

482 38 1
                                    


 Obudziłam się już w moim pokoju w S.T.A.R. Labs. Co się stało, kiedy zemdlałam w Arrow Cave? Nie miałam na sobie swojego kostiumu, a piżamę, którą wzięłam ze sobą do Central City. Okay, nie powinnam panikować. Rozejrzałam się po pokoju. Kiedy razem z Barrym byliśmy w Star City, był czwarty lipca, teraz jest ósmy. Czyżbym spała aż cztery dni? Nie, to niemożliwe. Chociaż?
Usiadłam na łóżku, choć głowa nadal dawała się we znaki. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam była karteczka leżąca na stoliczku i zaadresowana do mnie. Szybko zaczęłam czytać list.

 Hej Earleen!

 Jeśli się już obudziłaś, to przepraszam, że nie ma mnie z tobą. Teraz była moja kolej pilnowania Cię, lecz mam do zrobienia coś bardzo ważnego. Pewnie boisz się o to, co się z tobą stało, ale nie ma się, co martwić – po prostu zasłabłaś, zabrakło Ci energii i... zasnęłaś na cztery dni. Wiem, jest jeszcze kwestia jedzenia, ale tym także się już zająłem. Piętro niżej jest taka minikuchnia, tam znajdziesz coś w lodówce. Nie martw się, wrócę około 16.00.

 Cisco

 Cisco miał rację, w brzuchu burczało mi z głodu. Dlatego więc chwiejnym krokiem wyszłam z pokoju i ruszyłam ku windzie, biorąc jeszcze ze sobą spakowanego w futerale laptopa. Weszłam do windy i nacisnęłam guzik, przez co ta ruszyła w dół. Mój żołądek jednak nie wytrzymał i zwymiotowałam wszystko, czym faszerował mnie przez ostatni dzień Team Flash. Kiedy to zrobiłam, wszystkie bóle brzucha minęły. Głupio mi się zrobiło, bo choć chciałam to posprzątać po sobie, to nie wiedziałam, gdzie szukać teraz jakiegoś schowka z różnorodnym sprzętem i chemikaliami do sprzątania.

 W końcu winda dojechała na miejsce i weszłam do pokoju ze stołem, obok którego stała lodówka i inne sprzęty kuchenne. Zostawiłam komputer na stole i podeszłam do lodówki, którą po chwili otworzyłam. Wiało z niej okropną pustką, ale udało mi się znaleźć jajka, bekon i przyprawy do zrobienia jajecznicy. Tak więc zaczęłam przygotowywać śniadanie i w czasie rozbijania jajek na patelnię, głowa przestała mnie boleć.

 Usiadłam na jednym z krzeseł przy stole i włączyłam komputer, w tym samym czasie drugą ręką jedząc jajecznicę. Weszłam na Skype'a i zaczęłam przeglądać kontakty, poszukując Dicka. Od dawna z nim nie rozmawiałam, a znając jego nadopiekuńczość, to już jest pewnie w połowie drogi do Central City. W końcu znalazłam jego profil. Był dostępny, więc kliknęłam rozmowę wideo, mając nadzieję, że odbierze. Nagle na ekranie pojawiła się rozpromieniona twarz Dicka.

 - Hej, Leen! Boże, martwiłem się o ciebie, od tylu dni nie dzwoniłaś... - zaczął mówić, ale ja mu szybko przerwałam.

 - Cześć, Dick. Nie musisz się martwić, wszystko ze mną w porządku, po prostu ostatnio nie miałam czasu zadzwonić ani nic – wytłumaczyłam, a on spojrzał na moją piżamę oraz nieuczesane włosy, jakby oceniał mój dzisiejszy wygląd.

 - Jest już prawie dwunasta, a ty jesteś nadal w piżamie. Obiecałaś mi, gdy wyjeżdżałaś, że będziesz codziennie rano ćwiczyła i nie stracisz formy – powiedział, tym razem już mniej zdenerwowany. – Nie imprezujesz chyba codziennie, prawda? W ogóle to co to za pokój? W twoim apartamencie takiego nie było.

 Musiałam mu wiele wytłumaczyć. Nie mogłam go okłamywać przez cały czas, przecież jest on adoptowanym synem samego Batmana, prędzej czy później by się domyślił. Nie zamierzałam mu oczywiście powiedzieć o mojej mocy, nie wiadomo, jakby to przyjął, więc powiedziałam mu jedynie półprawdę.

 - No wiesz, to długa historia... - bąknęłam, ale wiedziałam, że dzięki temu nie wymigam się od odpowiedzi. – Ostatnio zaczęłam się interesować tym, kim był mój ojciec – Harrison Wells. Wiem, to głupie, ale to właśnie dlatego tak bardzo chciałam jechać do Central City.

Córka Reverse FlashaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz