XIII

331 25 2
                                    

  Ocknęłam się w jakimś dziwnym, małym pokoju. Ściany miały ciemnobeżowy odcień, a płytki podłogowe, na których stała „moja" prycza – brązowawy. Usiadłam na posłaniu, zrzucając z siebie śnieżnobiałą kołdrę. Szybko poprawiłam kosmyk włosów opadający mi na jedno oko.

 Ostatnio zauważyłam, że często budzę się w jakiś dziwnych miejscach, ale to już przesada! Gdzie ja jestem?! Dopiero gdy się uspokoiłam i ogarnęłam, zauważyłam, że nie tylko stoi tu prycza i stoliczek z lampką, ale też krzesło, na którym ktoś siedział. Myślałam, że tam zaraz na zawał zejdę, gdy niespodziewanie zdałam sobie sprawę, że ktoś mnie obserwuje. Tyle lat pod jednym dachem z Batmanem, ale nadal nie jestem aż tak dobra, jak Dick czy Bruce, żeby od razu jak wstanę być gotowym do walki.

 Przyjrzałam się postaci siedzącej naprzeciwko mnie i zajadającej się cheeseburgerem z Big Belly Burger i przeglądającej właśnie jakieś akta. Poprawił swoje półramkowe okulary i uśmiechnął się w moją stronę, gdy zdał sobie sprawę, że się obudziłam. Nie wydawał się jakoś bardzo stary, chociaż na jego twarzy pojawiły się już zmarszczki, co wskazywało na to, że ma już na pewno powyżej czterdziestki. Miał czarne, niepoukładane włosy i okropnie głębokie, niebieskie oczy. Cały był ubrany w ciemne kolory. Chociaż był już starszym mężczyzną, to wyglądał jak taki typowy czarny charakter z filmu.

 - W końcu się obudziłaś – mruknął, nie podnosząc wzroku z kartki.

 - Kim jesteś? – Wyglądał jak Harry, ale to nie mógł być on, przecież on jest na Ziemi-2 razem z Jesse, prawda?

 - Nie wiesz, kim jestem?

 - Gdybym wiedziała, to bym nie pytała – wybełkotałam pod nosem, tak aby mężczyzna mnie nie usłyszał.

 Podobny do Wellsa nieznajomy roześmiał się, najwidoczniej usłyszał to, co powiedziałam przed chwilą. Szybko jednak się uspokoił, a na jego twarzy zagościł jedynie figlarny uśmieszek.

 - Nastały takie czasy, że nawet córka nie rozpoznaje własnego ojca. – Jego oczy błysnęły z rozbawienia.

 To nie mogła być prawda. Barry sam opowiadał mi, że Eobard Thawne w ciele Harrisona Wellsa, mój ojciec, został wymazany z linii czasu przez przyjaciela Flasha. Czy to możliwe, żeby mój tata jeszcze przetrwał? Podświadomie domyśliłam się, że to może być on, bo kto inny, ale nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli, że ktoś taki jak on – morderca i psychopata, którego jestem na dodatek córką – mógł przeżyć. Nie chciałabym życzyć mojemu tacie śmierci, ale niestety nie mam wyboru.

 - To niemożliwe – odpowiedziałam, przeszywając go wzrokiem od góry do dołu. – Zostałeś... wymazany. Tak mówił Flash.

 Nie chciałam zareagować tak, jak za pierwszym razem spotkałam kogoś podobnego do mojego ojca. Ostatnio nie zapanowałam nad sobą, prawie zabiłam człowieka, bo nie chciał mi powiedzieć, czy jest moim tatą. Wtedy zabiłabym za tę odpowiedź, teraz nie chcę go znać, po tym, jak Barry opowiedział mi tyle okropnych historii z właśnie Eobardem Thawnem w roli głównej.

 - Po tym, jak Barry zniszczył linię czasu, nic już nie jest takie same. Ten Eobard z Flashpointu powiedział mi, kiedy i jak zginę w czasie mojej próby podróży do przyszłości. Dowiedział się on tego, o ironio, od samego Flasha, który mu opowiedział o tym, jak to go albo raczej mnie, pokonał. Jest strasznym zarozumialcem, nieprawdaż? Chwalił się tym przed swoim własnym wrogiem. Nieważne, gdy już wiedziałem, co się stanie i utwierdziła mnie w tym jeszcze podróż w czasie Barry'ego, który chciał się dowiedzieć, jak stać się szybszy, cofając się do momentu, gdy nasza drużyna walczy z Rathawayem, po prostu stworzyłem swój hologram, a sam uciekłem w czasie szarpaniny z Flashem, właśnie zastępując siebie tym idealnie odwzorowanym obrazem. Zapewne zastanawiasz się więc, czemu mnie nie usunęło, przecież Eddie to mój jakiś praprapraprzodek? To proste, Eddie był adoptowany, zawsze się różnił od wszystkich innych Thawne'ów, poświęcił się tak naprawdę po nic. Za pierwszym razem jakimś cudem mnie usunęło, ale za drugim udało mi się tak poprowadzić wszystko, żeby nic się nie stało. Mogłem pokonać Barry'ego jednym ruchem szybkiej ręki, ale tego nie zrobiłem. Ktoś musiał pomóc mi wrócić do przyszłości, dlatego musiałem uciec i wymyślić, jak zmusić go do pomocy. A wtedy nagle pojawiłaś się ty, moja córka, na dodatek ze Speedforce po tatusiu. To ty pomożesz mi wrócić do przyszłości.

 Ta historia była strasznie poplątana, połowy z tego nie zrozumiałam, musiałabym chwilę nad tym posiedzieć, a tyle czasu niestety nie miałam. Nawet nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią, od razu, gdy tata powiedział, że mam pomóc mu zdobyć moc, żeby powrócił do swoich czasów, odpowiedziałam stanowczo:

 - Nie. Nigdy w życiu tego nie zrobię.

 Zawsze chciałam spotkać mojego ojca, ale teraz wolałabym chyba, żeby został wymazany z tej linii czasu, tak jak uważałam na początku. Myślałam, że będzie on taki bardziej... kochający? Ojcowski? Wiem, że to głupie, bo przecież jest on złoczyńcą, ale od zawsze tak bardzo chciałam mieć tatę... teraz mam za swoje. Porwał mnie, a teraz próbuje mnie zmusić do przejścia na ciemną stronę mocy.

 - Tak myślałem, że to powiesz. Flash i jego wesoła gromadka już zrobili ci pranie mózgu. Dlatego więc, żeby upewnić się, że będziesz ze mną współpracować, porwałem twoją matkę. – Niespodziewanie Eobard wstał z krzesła, użył swojej mocy prędkości, aby wybiec z pokoju i wrócić razem z moją mamą, Altheą Thawne. Wydawał się strasznie zmęczony, usiadł na krześle, biorąc głęboki oddech. Jego moc coraz to bardziej się wyczerpuje. – Jeśli nie będziesz ze mną współpracować, jeden ruch ręki i jej serce może się zatrzymać. Wybieraj więc mądrze. Pomożesz mi czy nie?

 Nie podobało mi się, jak Harrison patrzył na Altheę, tak jakby z pogardą. Mówił tak, jakby nie zależało mu na jej życiu, jakby dla niego była ona jedynie nic niewartą rzeczą. A przecież kiedyś byli ze sobą tak blisko, to wszystko było jednak kłamstwem z jego strony.

 - Raczej nie mam wyboru.

 Tata uśmiechnął się triumfalnie i zrobił to samo, co przedtem – wybiegł z pokoju i wrócił. Po chwili złapał mnie za rękę, o dziwo zrobił to bardzo delikatnie, jak na niego. Spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się serdecznie. Prawie dałam się wciągnąć w jego gierkę, że niby jest on taki miły i dobry, ale szybko wyrwałam rękę z jego uścisku.

 - Chodź. Pomogę ci z twoją superprędkością. Słyszałem, że ostatnio masz problemy z ogarnięciem tego wszystkiego, a Barry nie zna się tak dobrze na nauce o mocy Speed Force, jak ja – powiedział i nie czekając za mną, wyszedł z pokoju.

 Podbiegłam do niego, nie miałam raczej żadnego wyboru. Byliśmy na korytarzu, który no cóż, nie był zbyt dobrze zadbany. W niektórych miejscach były pajęczyny, a na nich pająki, w kątach piętrzył się kurz. Gdzieniegdzie na ścianach były plamy, woda musiała przesiąknąć z rur, przez co miały one kolor zgniłego jajka. W porównaniu z tym pokojem, z którego przed chwilą wyszłam, ten jest okropny. Cóż, dom i tak był całkiem całkiem, jak na mieszkanie kogoś, kto przez rok nie mógł wychodzić z ukrycia i nie dawać znaku życia ze swojej strony. Przeszliśmy przez cały korytarz, aż do drzwi na samym końcu. Mój ojciec otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka.

 Pokój był ogromny! Był wielkości sali gimnastycznej w jakiejś super wypasionej szkole! Ściany były ciemnożółte, a podłoga z wypolerowanych ciemnych desek. W środku nie znajdowało się nic oprócz wypasionej bieżni w kącie i podestu, ogrodzonego od sali, jakby na wszelki wypadek, gdyby coś wybuchło. Na podeście stał wózek inwalidzki. Była tam też jakaś konsola z guzikami, nawet nie chcę wiedzieć, do czego służyły.

 - No nieźle... - wyszeptałam, spoglądając na sufit oraz na okna, zasłonięte siatką pewnie po to, żeby ich nie zbić.

 - Wiedziałem, że ci się spodoba. –Uśmiechnął się jeszcze szerzej. – A więc zaczynajmy trening!

Córka Reverse FlashaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz