XIV

302 17 3
                                    


 Byłam wykończona, mój ojciec nie dawał mi spokoju, ten trening trwał już trzy godziny z kilkoma przerwami. Zamknęłam oczy i skupiłam się na robionej przeze mnie ósemce. Sala gimnastyczna była gigantyczna, bez problemu mogłam się rozpędzić.

 - Szybciej! Tylko na tyle cię stać? - Pytanie zadane przez rodzica jeszcze bardziej mnie rozdrażniło. Poczułam pot spływający mi po karku.

 Spróbowałam się zatrzymać, byłam już tak zmęczona, że przez przypadek uderzyłam z całej siły w materac rozłożony przede mną. Dopiero ból w klatce piersiowej sprowadził mnie na ziemię i upewnił w przekonaniu, co się właściwie stało.

 - Długo jeszcze? Jestem wykończona i mam już serdecznie dość. - Spróbowałam wyrównać oddech, ledwo dawałam radę uspokoić bijące od prędkości serce.

 Na twarzy mężczyzny pojawił się grymas niezadowolenia, a jego oczy błysnęły złowrogo czerwienią. Po chwili jednak ojciec uspokoił się i zjechał z podestu, ruszając w moją stronę. Zastanowiłam się chwilę, czy mam szansę na ucieczkę. To raczej było mało prawdopodobne. Przebiegłabym parę metrów, a potem wykończona pewnie bym się zatrzymała z powodu kolki, nie miałabym szans. Muszę uratować mamę i spróbować ucieczki, kiedy będę w pełni sił.

 - Dobrze. Możesz chwilę odpocząć. Powiesiłem w twoim pokoju zegar, punktualnie o ósmej masz się tu zjawić, nie powinnaś się zgubić, jak coś wyznaczę ci jakoś ścieżkę, nie możesz zaglądać do innych pokojów, zrozumiano?

 Potaknęłam głową wycieńczona, nawet nie miałam siły czegoś z siebie wykrzesać. Powlokłam się powoli do swojego pokoju, prowadzona przez mojego rodzica.

 Otworzył mi drzwi, lekko wstając z wózka, jednak krzywiąc się przy tym niezmiernie. Weszłam do środka, a Eobard odjechał dalej korytarzem, nie odzywając się słowem, nawet na mnie nie patrząc. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się w stronę pryczy, zamierzając się na nią rzucić i w mgnieniu oka zasnąć. Przeszkodził mi w tym jednak chłopak w okularach, leżący sobie bezczelnie na moim łóżku z drwiącym uśmiechem, choć jednak trochę dało się z jego zachowania wywnioskować, że jest ciekawy tego, kim jestem.

 - ¿Quién eres tú? - Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.

 Byłam prawie pewna, że to hiszpański. Kiedyś, w szkole, brałam udział w dodatkowym hiszpańskim. Po dwóch latach nauki zrezygnowałam, bo już mi się zwyczajnie nie chciało, dlatego umiem powiedzieć tylko najprostsze zwroty. Przez chwilę przeanalizowałam pytanie, ale pomyślałam, że to bez sensu i że po prostu się przedstawię.

 - Me llamo Earleen Thawne. Mi padre es Reverse Flash. - Chyba powiedziałam, że nazywam się Earleen, a moim tatą jest Reverse Flash.

 - Cześć Earleen, jestem Hartley. Hartley Rathaway. – Przez jego nagłe przejście z hiszpańskiego do angielskiego zbił mnie z pantałyku. – Pewnie mnie kojarzysz z wiadomości.

 Zmarszczyłam lekko brwi, próbując skojarzyć sobie z czymkolwiek jego nazwisko albo przynajmniej twarz, jednak to na nic. Przez chwilę jakby żaróweczka nad głową zamigotała, lecz po chwili znów zgasła bez jakiegokolwiek pomysłu. Skrzywiłam się i rozłożyłam ręce na znak niewiedzy, a potem usiadłam obok niego, opierając głowę o ścianę. Byłam wykończona, a ten jeszcze mnie zagadywał.

 - Jestem nietutejsza.

 - Och. No więc jestem jednym z wrogów Flasha, wołają na mnie Pied Piper, chociaż ta ksywka niezbyt mi się podoba. – Nagle mnie olśniło. No tak! To ten sam, co został zamknięty przez Flasha w więzieniu, czytałam o nim w gazecie. – Z małą pomocą doktora Wellsa udało mi się wydostać z kicia. Opowiedział o tym, że nie jest tym prawdziwym Harrisonem Wellsem, za jakiego się podawał, o czym pewnie wiesz i dał mi kolejną szansę. Kolejną szansę na zostanie kimś więcej niż tylko pionkiem. Powiedział, że teraz razem z nim będę mógł się jeszcze więcej i lepiej doskonalić. Nawet przebaczyłem mu za zniszczenie mi życia mocami, bo w kilka dni nauczył mnie, jak nad nimi panować i moją słabością – uszami. Na początku może wydawać się ostry, ale jest naprawdę świetny.

Córka Reverse FlashaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz