XV

250 12 1
                                    


 Powoli dochodziła godzina, o której miałam rozpocząć trening. Szłam korytarzem, patrząc tylko i wyłącznie na czubki moich butów od kostiumu, dzięki któremu, kiedy biegam, to nie zaczynam się palić. Cały był czarny, z dobrze dopasowanego materiału, który nie przeszkadzał mi w czasie biegania. Ciekawe, ile musiał wydać pieniędzy, aby kupić ten budynek i jeszcze ten kostium? Dziwne, że Barry nie domyślił się jeszcze, że jego nemezis żyje i ma się dobrze.

 Otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do środka, próbując wejść tam niepostrzeżenie. Wiedziałam jednak, że ojciec i tak na mnie czeka i nic mi już nie pomoże. Od razu, gdy znalazłam się w środku, usłyszałam dziwny dźwięk i nawet nie zdążyłam spojrzeć, skąd dochodzi dźwięk, bo chwilę potem moje ciało uderzyło o ścianę naprzeciwko, a przed moimi oczyma pojawiły się mroczki.

 Coś we mnie uderzyło.

 Spojrzałam w dół, próbując nie stracić przytomności, ponieważ cały świat przede mną zaczęła spowijać ciemność. Nic jednak nie wskazywało na to, abym została postrzelona z pistoletu, żadnej dziury w brzuchu, nic. Zmarszczyłam brwi, gdy usłyszałam rozmowę, choć wydawała mi się ona trochę stłumiona, nadal mogłam domyślić się sensów zdań.

 - Nie za mocno ją uderzyłem?

 - Nie sądzę. Dobrze się spisałeś. To miała być lekcja i tak się chyba stało, prawda?

 Nie usłyszałam odpowiedzi, druga osoba pewnie pokiwała głową na potwierdzenie jego słów. Po chwili znowu usłyszałam fragment rozmowy, tym razem odbywała się ona bliżej mnie.

 - Nie powinniśmy jej pomóc wstać? Wydaje się trochę omroczona.

 - Nie.

 Wściekła na drugą osobę zacisnęłam wargi i wstałam o własnych siłach, lecz chwiejąc się co po chwilę. Minęło trochę czasu, niż całkowicie doszłam do siebie i przestało kręcić mi się w głowie, a kropki przed moimi oczami przestały mi doskwierać.

 Gdy tak stałam oparta o ścianę, oddychając głęboko, Hartley, który okazał się osobą, która mnie zaatakowała, podał mi wodę, a ja wzięłam łyka i odrzuciłam ją „niechcący", prawie trafiając w głowę mojego ojca za to, że prawie mnie zabił. Muszę przyznać – to poprawiło mi trochę humor.

 - O co w tym wszystkim, do cholery, chodzi? – spytałam jak najspokojniej.

 Harrison Wells podjechał do mnie bliżej, a ja odsunęłam się jeszcze bardziej w kąt.

 - Chciałem po prostu sprawdzić jak z twoim refleksem. Teraz już widzę, że słabo. Oberwałaś od Hartleya z jego rękawic dźwiękowych.

 - A czy nie mogłeś sprawdzić tego w jakiś inny, bezpieczniejszy sposób? – wysyczałam, bliska wybuchnięcia i nakrzyczenia na mojego rodzica.

 - Przecież żyjesz, nie wiem, o co ci chodzi.

 Otworzyłam buzię, gotowa już odpowiedzieć jakąś zgryźliwą uwagą, lecz powstrzymałam się, gryząc się w ostatnim momencie w język. Spojrzałam w stronę Hartleya, a ten wzruszył ramionami z miną „no sorry, nie miałem wyjścia".

 - Możemy już przejść do ćwiczeń?

 W końcu tak jak poprosiłam, zaczęliśmy. Miałam za zadanie unikać dźwiękowych pocisków wydobywających się z rękawic Pied Pipera, co nie zawsze było takie łatwe. Kilka razy mocno oberwałam, pewnie zostanie duży siniak w wielu miejscach, ale nie przejmowałam się tym za bardzo. Robiłam wszystko, byle tylko zadowolić Wellsa i żeby to wszystko w końcu się skończyło.

Córka Reverse FlashaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz