VIII

457 41 0
                                    


 W końcu dobiegłam na miejsce zbrodni. Budynek nie wydawał się zbytnio różnić od innych opuszczonych miejsc w tym mieście. Nie licząc pokoi pełnych zabawek oraz jednego wielkiego pomieszczenia, w którym na jednej ze ścian wielkimi, kolorowymi literkami ktoś napisał „ZABAWKI". Wszystko to wyglądało jak wyjęte z horroru.

 Po paru minutach rozglądania się po budynku weszłam do pokoju, w którym ostatni raz widziałam Trickstera oraz Barry'ego. Prócz napisu odszyfrowanego już przedtem przez nas, nie było tu nic. Podeszłam do graffiti, lecz nagle coś chlupnęło mi pod nogą. Plama krwi zapewne należąca do Flasha. Choć nie raz już widziałam krew, zrobiło mi się niedobrze. Krew przyjaciela.

 Nim zdążyłam pobrać próbkę lub cokolwiek zrobić, za mną pojawił się Arrow ze swoim łukiem. Jak zwykle miał on niezbyt zadowoloną minę. Podszedł do mnie, naciągając cięciwę i celując we mnie z łuku. Przez chwilę myślałam, że już we mnie strzeli, tak jak mówił Barry.

 - Nie powinnaś tutaj biec. Co, jeśli James Jesse nadal by tutaj przesiadywał? Zabiłby także i ciebie. - Gdy wspomniał o morderstwie, głos mu się załamał. Dłużej znał on speedstera ode mnie, więc na pewno strasznie to przeżywał.

 - Skąd wiesz, że on nie żyje? Nie mamy ciała, żadnych dowodów! - Uklękłam przed krwią i spojrzałam na nią, wciąż bojąc się o to, co mógł mu on zrobić. - Już się poddajesz?

 Łucznik klęknął tuż obok mnie i zebrał próbkę krwi, a także zrobił zdjęcie napisu. Wydawał się nadzwyczaj spokojny. Jakby nie raz i nie dwa jego najlepsi przyjaciele ginęli z ręki szaleńca.

 - Nie poddaję się, ale tylko pomyśl – on jest chory psychicznie, pragnie jego śmierci, nie powstrzymałby się przecież przed zabiciem jego.

 Mogła to być prawda. Ale jeśli nie? Jeżeli chce on się na nim zemścić, ale wpierw może ma on zamiar zranić go do granic możliwości? Powinnam znać odpowiedź! Kiedyś codziennie radziłam sobie z takimi sprawami! Jestem przecież siostrzenicą Batmana!

 - Powinniśmy się już zbierać – mruknął Green Arrow, łapiąc łuk i wychodząc ze wszystkimi poszlakami. - Radzę ci szybko stąd wybiec, nim przyjedzie tu policja.

 - Poczekaj! Muszę pomyśleć. - Złożyłam ręce w wieżyczkę i westchnęłam, siadając na środku pomieszczenia.

 Wszystko wydawało mi się łudząco podobne do Sherlocka Holmesa. Sprawa, zagadka, a potem najmniej oczywiste rozwiązanie. No właśnie, najmniej oczywiste... Łucznik już odjechał na swoim motorze, ja jednak nadal tu siedziałam z zamkniętymi oczyma, próbując się skupić.

 Dobra, trzeba dodać dwa do dwóch! Co mógł zrobić ktoś taki jak Trickster? Jest psychopatą, co oni zazwyczaj robią z takimi jak...

 - Publiczne upokorzenie! A dopiero potem zabicie na oczach wszystkich!- Klasnęłam, kiedy wymyśliłam hipotezę. - Tylko gdzie on mógłby go przetrzymywać?

Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, którego trzymałam w schowku, znajdującego w kostiumie. Szybko poszukałam najbliższe studio telewizyjne. Nie zdziwiłam się zbytnio, że stało ono kilka przecznic dalej. Wszystko to było przecież tak doskonale zaplanowane.

 Zaczęłam wymachiwać rękoma na kształt koła, aby krew wyschła i całkowicie zniknęła, aby nie było tu żadnych dowodów, które wskazywałyby na Barry'ego Allena. Nim przyjechała policja, ja już byłam w drodze do studia, w którym najprawdopodobniej był Trickster.

 Dotarłam tam w mniej niż dziesięć sekund, nawet nie pukając, wpadłam do środka. Pierwszą rzeczą, którą ujrzałam, byli związani prezenterzy z kneblami na ustach. Tak, na pewno dobrze trafiłam. Prędko zaczęłam ich rozwiązywać, mówiąc im przy tym:

 - Wyjdźcie stąd powoli, nie róbcie hałasu, to może odejdziecie żywi.

 Nie wiem, co oni mogli sobie w tym momencie pomyśleć. Wróg Flasha zmienił płeć i ratuje ludzi? Pewnie coś w tym stylu. Prezenterzy jednak kiwnęli tylko głowami i wyszli. Jak najciszej weszłam na drugie piętro. Stamtąd usłyszałam krzyki Jamesa.

 - PANIE I PANOWIE! OTO WIELKI I WSPANIAŁY... THE FLASH!

 Za chwilę miała przybyć policja, a razem z nią Arrow. Trzeba było coś szybko wymyślić. Musiałam użyć tej trudnej sztuczki, którą nauczył mnie Barry. Zamknęłam oczy i skupiłam się na wszystkim, co mnie otaczało i na czasie, który pędził w tym momencie jak szalony. Bo musiał on zwolnić. Nagle tak się stało. Wiedziałam jednak, że to nieprawda. To ja przyspieszyłam, przez co czas zwolnił. Odetchnęłam szczęśliwie i poszłam powoli na górę.

 Na następnym piętrze w końcu znalazłam Flasha. Pobity, nieprzytomny siedział na krześle związany tak mocno, że dziwiłam się, że krew mu do rąk dopływa. Obok niego stał Trickster z maniakalnym uśmiechem i rozczochranymi, siwymi włosami. Miał na sobie garnitur w plamki i dzwony takiego samego koloru. Za ich plecami znajdował się Green Screen, więc nie wiedziałam dokładnie, co oni teraz odgrywają. Oczywiście stali tu też kamerzyści, którzy wyglądali, jakby mieli zaraz narobić w portki. Nie byli związani, bo musieli jakoś operować kamerami. Pewnie Trickster ich w jakiś sposób szantażował.

  Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, było związanie przeciwnika oraz wyłączenie kamer. Potem rozwiązałam Flasha i wzięłam go na plecy, próbując się nie przewrócić. Był ode mnie starszy, bałam się, że zaraz zrobię fikołka w tył i się wywrócę. Nagle przestałam panować nad swoją mocą i wszystko powróciło do normy.

 -... punkt kulminacyjny... co się stało?! – wykrzyknął zdezorientowany Trickster, próbując się uwolnić. – To nie fair!

 Zapomniałam tylko o jednym. Co zrobić z Jamesem Jessem? Przecież go tu tak nie zostawię, jeszcze ucieknie. Postanowiłam zostawić tu Barry'ego i jak najszybciej pobiec, odstawić Trickstera do bazy Arrowa.

 Tak więc zrobiłam. Pobiegłam tam, a nim Trickster zdążył nawet mrugnąć, stał on tuż przy Felicity, która wydała z siebie dziwny pisk. Nie tłumacząc się z nagłego pojawienia siwowłosego, pobiegłam znów po Flasha. W końcu, kiedy wróciłam do Arrow Cave, mogłam porządnie odsapnąć. Felicity właśnie kończyła piszczeć i wszystko powoli zaczęło wracać do normy. Tak mi się przynajmniej wydawało.

 - Ty ich przeniosłaś? Wow, no nieźle, muszę zadzwonić po Green Arrowa, daj mi sekundkę – mruknęła.

 Kiedy tak stałam, przy nogach mając ledwo żywego Flasha, poczułam, że tracę siły, a moje mięśnie powoli nie wytrzymują. Tyle biegu w jednym dniu, nawet Barry byłby zmęczony, co dopiero ja. Zaczęło mi się lekko kręcić w głowie.

 - Mhmmm... - wybełkotałam, w ostatniej chwili łapiąc się krawędzi stołu.

 Próbując nie wyglądać na zmęczoną, wyprostowałam się i spojrzałam na stojącego nadal w tym samym miejscu, co przedtem Trickstera. Wydawało mi się, że nie jest on w ogóle przestraszony. Jakby to było normalne, że znów trafi za kratki.

 - Ile was już jest? Wy, szybkonodzy, mnożycie się jak metaludzie po wybuchu akceleratora – roześmiał się, choć ja nie uważałam, żeby to było zabawne. – Opowiedzieć ci kawał? Przyszedł biegacz do doktora...

 Nie usłyszałam ostatnich słów żartu. Kompletnie się wyłączyłam, przed oczami pojawiły mi się mroczki, zdążyłam wydukać tylko cicho:

 - Bardzo śmieszneee...

 I wtedy zemdlałam, uderzając o zimne kafelki w jaskini Arrowa, słysząc tylko głośny śmiech Jamesa.

Córka Reverse FlashaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz