2

2.7K 129 10
                                        

*Elena*

-Uspokój się !-krzyknęła na mnie Kama ,bo biegałam jak popiepszona po pokoju w poszukiwaniu sukienki.

-To nie ty masz problem w znalezieniu sukienki!-odparłam i rzuciłam się zrezygnowana na łóżko

-A ta?-rzuciła we mnie czarną sukienką.Popatrzyłam na nią i mi szczęka opadła.Że też o niej zapomniałam!

-Właśnie oszczędziłaś mi kolejną godzinę poszukiwań.-krzyknęłam uradowana i poszłam szybko w stronę łazienki. Po 10 minutach wyszłam.

-Chodź zrobię cie na bóstwo -powiedziała i wskazała na krzesło,żebym usiadła.

-Tylko nie przesadź.

-Przesadza to ogrodnik roślinki. Wiesz w ogóle gdzie się spotkacie?-popatrzyłam na nią jakbym zobaczyła ducha.-no nie gadaj ,że nie wiesz...-podniosła jedną brew.

-Nie wiem,ale zaraz się dowiem-wyciągnęłam telefon i napisałam do niego SMS-a.

Ja - Cześć, zapomnieliśmy ustalić gdzie się spotkamy...

Chris - spokojnie kociaku, przyjadę po ciebie o 19.

Kociaku?! Znamy się dopiero dzień, a ten już mi z kotami wyjeżdża, choć przyznam że się zarumieniłam jak przeczytałam.

-Która godzina - spytałam Kamy która spojrzała na zegarek.

-18:37- odpowiedziała

-To się streszczaj bo o 19 Chris będzie. - odparłam

-Oke oke.

*
O 19 rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Przede mną stał Christian. Jak on zajebiście wygląda w garniturze! Stał z wielkim bukietem czerwonych róż. Wpuściłam go do środka

-Proszę, to dla Ciebie-powiedział z uśmiechem i wręczył mi ten bukiet.

-Dziękuję. - odpowiedziałam zafascynowana i wzięłam bukiet który przekazałam Kamie.

-pięknie wyglądasz - ale mu się oczy zaświeciły.

- Dziękuję - Chyba się zarumieniłam

-Idziemy? -spytał

-Jasne - posłałam mu uśmiech który odwzajemnił.

Przed domem stała zajebista Audi A8

-Twoja? - wskazałam na auto, a on tylko pokiwał głową z uśmiechem. Wow. Otworzył mi drzwi bym mogła wsiąść. Siedziałam jako pasażer a on kierował.

-To gdzie jedziemy? - pytam

-Zobaczysz - puścił mi oczko z uśmiechem. Czy ja się rumienię?

*
Po 20 minutach jazdy zatrzymaliśmy się przed dużą posiadłością
Otworzył mi drzwi bym mogła wysiąść. Złapał mnie za rękę splatając palce i szliśmy w stronę domu. Chris wpisał jakiś kod i drzwi się otworzyły. Cały dom był zrobiony nowocześnie. Jak się do niego wchodzi to jedyne co ci się niesie na język to "o ja pierdole".

-Ładny dom- powiedziałam dalej się rozglądając.

-Dzięki, ale to jest dom wakacyjny. - odparł z uśmiechem. Złapał mnie lekko za rękę i pociągnął w stronę jadalni gdzie był pięknie zastawiony stół. Coraz bardziej mnie zaskakuje. Odsunął mi krzesło bym mogła usiąść. Sam usiadł naprzeciwko mnie. Po chwili z kuchni przyszło dwóch panów z talerzami.

-Skoro to jest twój dom wakacyjny to gdzie jest twój prawdziwy? - coś czuję że go dzisiaj zasypie pytaniami.

-Jakby Ci to powiedzieć....

-Najlepiej od początku.

-Mam wyspę. Nazywa się tak jak moja posiadłość "Manderley". Jest to wyspa położona 265km od Ameryki Północnej. Jest to normalna wyspa, gdzie są sklepy, domy i tam dalej. - zaczął opowiadać a mi szczęka opadła. - Opowiedz mi coś o sobie. - powiedział gdy skończył głosić monolog o swojej wyspie.

-Co mam powiedzieć... Nazywam się Elena Wasley, mam 21 lat. Mieszkam z mamą, studiuję sztukę. Co tydzień w piątek i sobotę dorabiam jako opiekunka do dzieci. 6 miesięcy temu zerwałam z chłopakiem. Coś jeszcze?

-Chyba nie - zapatrzył się czy co?

-Dobra, to teraz ty. - dodałam

-Nazywam się Christian Gibbs. Mam 26 lat. Byłem żonaty, mieszkam z byłą teściową i gosposią. Mam wyspę jak już wiesz. No... To chyba tyle. Jak coś będziesz chciała wiedzieć to pytaj śmiało - powiedział z uśmiechem

-Powiedziałeś że byłeś żonaty... - powiedziałam tylko tyle bo nie wiem jak to ułożyć w sensowne zdanie. - Jeśli to dla ciebie trudne to nie musisz mówić.

-Moja żona nazywała się Rebeka. Wredne suczysko. Jako jedyna w pełni dogadywała się z gosposią Julią. Utonęła. Nigdy nie znaleziono jej ciała. - nic nie powiedziałam tylko pokiwałam głową na znak zrozumienia.

Nagle Chris wstał i podszedł do mnie wyciągając rękę.

-Zatańczysz? - spytał a ja pokiwałam głową.

Chris włączył jakąś wolną muzykę i zaczęliśmy tańczyć. Trzymał rękę na moich plecach mocno, jakby bał się że uciekne.

-Zabiorę cię kiedyś do Manderley. - mruknął mi do ucha na co ja się uśmiechnęłam.

Spędziłam z nim cudowny wieczór. Ale postanowiłam już wrócić do domu.

-Chris?

-Tak?

-Odwieziesz mnie do domu? - spytałam nieśmiało

-A nie chciałabyś zostać? - podszedł do mnie i od tyłu przytulił.

-Może innym razem. - powiedziałam lekko skrępowana

-Zapamiętam te słowa - szepnął mi do ucha.

*
Chris otworzył mi drzwi bym mogła wysiąść. Podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek. Widać że go to zaskoczyło

-Dziękuję za wspaniały wieczór.

-To ja dziękuję, dobranoc

-dobranoc - powiedziałam i poszłam do domu.

Z panem wyspy ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz