1

4.4K 157 10
                                    


Poniedziałek....czy może być coś gorszego? Wstałam o godzinie 6:20.Jak co dzień miałam na 8 na uczelnie. Na szczęście to już ostatni rok studiów. Wracając...wstałam i poszłam zrobić poranną toaletę. Zeszłam na dół do kuchni,gdzie jak zawsze krzątała się moja rodzicielka. (tak, mieszkam z mamą)

-Dzień dobry-powiedziałam do mamy i usiadłam przy stole podpierając rękami głowę.

-Dzień dobry,co zjesz na śniadanie?-spytała i się szeroko uśmiechnęła.

- Nie wiem...cokolwiek- odparłam.

-To ja Ci zrobię śniadanie,a ty idź się szykuj- powiedziała.Jak kazała tak zrobiłam.

Wróciłam do swojego pokoju i od razu skierowałam się w stronę szafy.Przy otworzeniu jej musiałam być jak Kung-Fu Panda,żeby nic z niej nie wyleciało. Nigdy nie składam ubrań i zawsze są takie skutki.Mniejsza....Ze względu,że był Październik i było coraz chłodniej,to musiałam się ubrać cieplej.Ubrałam się w spodnie jeansowe ,białą bluzkę i na to mój ulubiony długi sweter wełniany.Popsikałam się perfumami i zajęłam się włosami. Czy tylko ja jak wstanę to moje włosy wyglądają jakby je piorun pierdyknął?! Po 15 minutach byłam już gotowa i zeszłam do kuchni,gdzie na stole czekało już na mnie śniadanie.

-Smacznego-powiedziała mama i poszła do salonu.

-Dzięki-odpowiedziałam i zaczęłam jeść.

Po skończeniu wróciłam do pokoju po torbę i wyszłam do domu. Jak na złość padało,a ja sierotka Boża zapomniałam wziąć parasolki. Na szczęście do szkoły miałam 10 minut drogi,więc szybko pobiegłam. Po wejściu do szkoły zobaczyłam moich 3 najlepszych przyjaciół:Kamilę(ale woli jak się mówi Kama) , Davida i Max'a. Przywitałam się z nimi i razem szliśmy w stronę klasy.Byliśmy na tym samym roku,tego samego kierunku.

*
Po skończonych lekcjach zostałam poproszona o zaniesieniu 20 książek do biblioteki.No dobra...Idę z wielką górą książek do biblioteki. Nagle czuję jak odbijam się od kogoś i ląduje na ziemi. Już mam ochotę wydrzeć się na tego kogoś,ale gdy podnoszę głowę zmieniam zdanie. Stoi przede mną zajebiście przystojny mężczyzna w.....garniturze.

-Nic Ci nie jest?-pyta i podaje mi rękę bym mogła wstać,

-Nie,dzięki-korzystam z jego pomocy i wstaje. Patrzę na niego i jest on okropnie przystojny. Jest szatynem o czarnych jak węgiel oczach. Przez garnitur widać,że jest umięśniony. Uśmiechnęłam się lekko i zabrałam się za zbieranie książek z podłogi. Ku mojemu zdziwieniu mi pomagał.

-Pomóc w zaniesieniu?-spytał zabierając mi książki

-Jeśli to nie będzie dla ciebie problem-uśmiechamy się do siebie i idziemy w stronę biblioteki.

Wychodząc z biblioteki chciałam już iść,ale poczułam jak coś mnie trzyma za nadgarstek. Któż by to mógł być jak nie....właśnie? jak on ma na imię?

-spotkajmy się-popatrzył z rozpromienionym wyrazem twarzy.

-Dobra-uśmiecham się lekko.

-A tak w ogóle to Christian jestem -powiedział podając mi rękę.

-Elena-uścisnęłam jego rękę

-Elena...-powtarzał kilka razy jakby testował to imię-takie ładne imię,inne niż wszystkie-zaczęłam chichotać . Stał jeszcze chwile w zamyśleniu

-Halo-pomachałam mu ręką przed oczami.

-Yyy..a tak?-spytał zdezorientowany.

-Pytałam gdzie i o której-zaczęłam sie śmiać

-A..no...tak...-wybuchliśmy śmiechem.-jutro o 19?-spytał

-Okej-odpowiedziałam-to do zobaczenia

-Do zobaczenia-odpowiedział,a ja wyszłam i skierowałam się w stronę domu.

Z panem wyspy ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz