Rozdział 7

91 6 1
                                        

*Klaudia*

Obudziło mnie łaskotanie mojej stopy. Szybko zaczęłam się wić po łóżku i krzyczeć żeby ktoś przestał.

-Przestanę jak dostanę buziaka w policzek - odezwał się blondyn

-Chyba śnisz - zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej - Jack przestań! Zaraz się posikam

-To nie mój problem - zaśmiał się

-Ej, co wy tu robicie tak wcześnie... - odezwał się zaspany głos bruneta - jest piąta rano, no kurwa. Normalni ludzie śpią.

Korzystając z okazji wstałam, rzuciłam ciche przepraszam Glinie i udałam się do łazienki. Spojrzałam na swoją twarz, byłam cała rozmazana. Wzięłam wacik i płyn micelarny. Zaczęłam powoli wycierać resztki czarnej mazi zaschniętej na okolicach moich oczu. Miałam dziś straszne wory pod oczami... Wzięłam korektor i nałożyłam go pod oczy. Dołożyłam do tego maskarę, róż, kreskę i zrobiłam porządek z moimi brwiami. Na koniec postawiłam na lekki różowy akcent na ustach. Ubrałam jasno niebieski sweterek i zwykłe czarne leginsy. Stwierdziłam że zostanę dzisiaj w domu, a makijaż zrobiłam tylko po to żeby chłopacy nie zobaczyli jaki mam dzisiaj brzydki ryj.

Poszłam w kierunku pokoju Izy i zapukałam. Nie odpowiadała więc weszłam. W jej pokoju było pusto. Odwróciłam się i zobaczyłam lekko uchylone drzwi od pokoju bruneta. Podeszłam i zobaczyłam jak Iza śpi przy boku chłopaka. Obydwoje wyglądali na zmartwionych. Stwierdziłam, że nie będę ich budzić i poszłam robić sobie śniadanie. Przez moje lenistwo postawiłam na płatki czekoladowe.

-Nie wolisz czegoś bardziej wykwintnego?

-Niby czego?

-Tego - blondyn pokazał na swój talerz gdzie znajdowały się dwa jajka i trzy plastry bekonu - Bardziej eleganckiego śniadania w życiu nie widziałem.

-Jednak wolę zjeść płatki. - powiedziałam to zalewając miskę ciepłym mlekiem.

Usiadłam na przeciwko chłopaka i zaczęłam jeść. Patrzyłam na niego przez chwilę. Jego broda była cała w jajku, które jadł. Chrząknęłam ze śmiechu i rzuciłam mu chusteczkę. Sierota z niego.

-Jakieś plany na dziś blondyno?

-Siedzę w domu. Nie mam na nich ochoty dzisiaj i siły. - ziewnęłam

-Pogramy w coś? Nie wiem. Koszykówka?-pokazał odruchowo głową w stronę ich ogrodu

-No możemy. Oni też?

-Te gołąbki? No oczywiście, że tak. Zobaczysz jaki damy im wycisk - zaśmiał się

-Gołąbki. Tylko ich nie dręcz tym, ok? Chce jeszcze żebyś trochę pożył - rzuciłam mu uśmiech z udawaną troską

-Dobra, będę ich dręczył czymś innym. Przeżyję. - wstał i poszedł do salonu

Siedziałam jeszcze chwilę sama. Skończyłam śniadanie i umyłam po mnie miskę. Jack oczywiście tego nie zrobił. No bo po co. Podreptałam do salonu i zobaczyłam go rozwalonego na kanapie. Dopiero teraz zauważyłam, że w kącie pokoju, przy kominku, leży gitara.

-Zagrasz mi coś kiedyś?

-Ja niezbyt umiem. Poproś G - powiedział nieodwracająca głowy od telewizora.

-Ehh, faceci. I jak ty chcesz wyrwać jakąś loszkę?

-Jestem mistrzem wszystkiego.

-Widocznie jednak nie. Za bardzo się cenisz. - Rzuciłam i poszłam na ogród.

*Iza*

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Od razu zauważyłam, że jestem w pokoju Gliny. Poczułam jego rękę na moim brzuchu. Cicho westchnęłam i obróciłam się na plecy.

Meet // Jack & JackWhere stories live. Discover now