Rozdział 18.

68 7 0
                                    

*Jack G*

Wstałem wcześniej niż inni. Ubrałem dresy i postanowiłem pobiegać. Zajęło mi to jakąś godzinę, gdy wróciłem do domu wszyscy dalej spali. Poszedłem do kuchni i zrobiłem śniadanie. Postawiłem na pancakes z syropem klonowym. Ułożyłem wszystko na talerzach i porozstawiałem na stole, na który od razy wskoczył Jerzy. Pogłaskałem kota i podsunąłem mu talerz z jego karmą, a obok wodę. Włączyłem radio i usiadłem na swoim miejscu. Po 10 minutach przyszedł Johnson z Klaudią. Usiedli i zaczęli jeść.

-A gdzie Iza? - zapytałem

-Poszła do Shawna na noc. Tzn. Na noc, wraca za tydzień. - powiedział Jack

Patrzyłem się w jej puste miejsce przy stole. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo było bez nich nudno. A teraz, no cóż... Sam jestem temu winien. Gdyby nie moje pretensje o tego małego słodziaka, to ona by tutaj teraz siedziała. 

-Co tak myślisz? - powiedziała Klaudia.

-Co? Ja? Myślę o tym co zrobić dziś na obiad. - wziąłem pierwsze lepsze kłamstwo.

-O, jak fajnie. Ja proponuję spaghetti! - krzyknął blondyn

-Okej. 

Ale się kurwa wpakowałem. Dobra. Muszę jechać do sklepu po zakupy. Wstałem, narzuciłem na siebie bluzę i poszedłem do samochodu. W sklepie spotkałem Izę.

-Cześć Jack! - krzyknęła kiedy mnie tylko zobaczyła.

-Hej. Co tutaj robisz?

-No zakupy, a co mogę innego tu robić - zaśmiała się.

-Racja... 

-Shawn chce ze mną jechać do Nowego Yorku dzisiaj. - powiedziała

-I jedziesz? 

-No tak. Nie przepuszczę takiej okazji. - uśmiechnęła się.

Naprawdę jest z nim szczęśliwa... Miała w oczach ten swój błysk, który miała wcześniej jak patrzyła na mnie. 

-To miłego wyjazdu. Tylko wróć mi stamtąd, dobra? - zaśmiałem się

-Chłopaku, ja ci nawet pamiątkę kupię. Dobra, ja już lecę. Miłego dnia - pocałowała mnie w policzek i odeszła.

Wziąłem potrzebne składniki do obiadu, jakąś czekoladę i poszedłem w stronę kasy. Zatrzymałem się gdy na regale zobaczyłem bluzkę z kocim Harry'm Potterem i kocią wersją sosów. Wziąłem obydwie, jedną dla Klaudii, a drugą dla Izy.

Po 30 minutach byłem już w domu. Klaudia z Johnsonem siedzieli w ogrodzie i grali w uno, a Jerzy wylegiwał się miedzy ich nogami. Poszedłem do kuchni i zabrałem się za posiłek. Po godzinie już był gotowy. Zawołałem domowników na obiad.

-Jezu to jest pyszne. - powiedziała Klaudia

-Ja wiem. - puściłem jej oczko. - mam coś dla ciebie. 

-Co takiego?

Podałem jej koszulkę.

-O jezu! Ona jest świetna! Dziękuję! - wstała i mnie przytuliła.

-Nie ma sprawy.

-Mogłeś mi powiedzieć, ja bym jej kupił. - zaśmiał się Johnson.

Lekko się uśmiechnąłem i skierowałem do mojego pokoju.

*Iza*

Właśnie siedziałam w samochodzie. Byliśmy dopiero w połowie drogi do NY. Poczułam dłoń chłopaka na moim kolanie. Spojrzałam w jego stronę i ujrzałam jego zadziorny uśmiech. Lekko podniosłam swoje kąciki ust. Wyciągnęłam swój telefon i napisałam sms'a.

Meet // Jack & JackWhere stories live. Discover now