Rozdział 11.

85 6 0
                                    

*Klaudia*

-Ej, może pójdziemy na wagary? - odezwał się kolega Alex'a, Sam.

-Jasne, czemu nie. -odpowiedział mój "chłopak".

Nasza grupka wstała i udała się do wyjścia. Spojrzałam w stronę ławki Izy i Jack'a. Patrzyli na mnie, chciałam im pomachać ale jeszcze nie wiedziałam za zareaguje moje obecne towarzystwo, więc udałam się dalej.

Do grupki Alex'a należeli: Sam, wysoki chłopak z czarnymi włosami i blond końcówkami. Miał pełno tatuaży, a jego oczy były zielone. Oliver, czarnoskóry chłopak, umięśniony, gra w koszykówkę. Jest naprawdę bardzo miłą osobą. Edd, gra w miejscowym teatrze. Ma jasne blond włosy i wspaniałe niebieskie oczy. Florian, brunet, bodajże z klasy Izy. Oraz dwie dziewczyny, Martha brunetka z brązowo-zielonymi oczami i tatuażem znaku nieskończoności na nadgarstku. I Kate, ona po prostu była perf.

Udaliśmy się wszyscy nad jezioro za szkołą. Na szczęście nie było na widoku ze strony szkoły, więc nikt nas nie mógł zobaczyć. Sam i Oli wyciągnęli piwo i każdemu podali. Na początku myślałam o tym żeby nie brać ale stwierdziłam, że może na chwile zapomnę o tych problemach z ostatnich dni. Rozmawialiśmy i piliśmy. Poruszaliśmy różne tematy, od żartów z nauczycieli po bardziej poważne. Dowiedziałam się, że Martha bardzo kraszuje Jack'ów. Trochę im współczuję, ale co zrobić. Są zajęci. Znaczy, nie wiem jak Glinka. 

-Klauudia. 

O wilku mowa...

-Co?

-Jak ci się mieszka z chłopakami?

-Bardzo dobrze.

-A mają kogoś?

-Nooo... Johnson ma, a z Glinką to... Niedługo będzie mieć, że tak powiem. - stwierdziłam.

-Jezu, dobra. Nie gadajcie mi o nich. Nie lubię ich. - powiedział Florian.

Tak więc jak prosił zakończyłyśmy ten temat. Nawet nie wiedzieliśmy jak zrobiło się późno. Chłopacy stwierdzili, że zabiorą nas na plażę zobaczyć zachód słońca. Mieszkam w L.A od paru dni, a jeszcze ani razu nie byłam na plaży...

*Jack G*

Odkąd wróciliśmy ze szkoły Johnson nie wrócił do domu. Nie odbierał telefonu. Pomyślałem, że pewnie jest u Madd. Uszykowałem wszystkie potrzebne rzeczy na dzisiejszy spacer. Wziąłem koc, jakieś słodkości i ulubioną herbatę Izy. 

-Schodzisz już? - krzyknąłem.

-Tak już idę.

Usłyszałem jak zbiega po schodach. Miała na sobie krótkie spodenki i zwykłą różową bluzkę. Do tego jej ulubione trampki. Co do makijażu to miała chyba tylko tusz, kolorową pomadkę i oczywiście zrobione brwi. Uśmiechnąłem się na jej widok.

-To powiesz mi gdzie mnie zabierasz?

-Daleko - zaśmiałem się- Nie będzie ci zimno?

-Masz w razie czego bluzę. - złapała za materiał nakrycia mojej ręki.

-Kto powiedział, że ci ją dam?

-Ja! Dobra idziemy?

-Tak. - otworzyłem jej drzwi i wyszliśmy. 

Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Dziewczyna ciągle się uśmiechała. Mogłem tylko zastanawiać się nad tym co ją tak cieszy. 

-Iza,a jak tam z Florianem? Dalej coś wypisuje? - zapytałem lekko zmartwiony.

-Nie, odwalił się. Zaczął nie chodzić do szkoły, a jak dziś był, to się zwiał po długiej. 

Lekko podniosłem kąciki ust. Po paru minutach doszliśmy do najbardziej wysuniętego miejsca na plaży. Nie było tu nikogo, przez co naprawdę bardzo się ucieszyłem.

Meet // Jack & JackWhere stories live. Discover now