Od tygodnia wraz z Sherlockiem zajmujemy się sprawą Moriartiego. Po tej całej akcji z tym filmem na wszystkich ekranach w Wielkiej Brytanii ten pies zniknął tak szybko, jak się pojawił. Chociaż ja przeczuwałam, że to jedynie cisza przed burzą.
- Ugh... - ziewnęłam i przetarłam swoje powieki. - Chyba pójdę spać.
- Jesteś zmęczona? - zapytał.
- Sherlock, przez tą sprawę zarywamy już piątą noc! - po raz kolejny ziewnęłam. - Na nic nie mam siły... Nawet nie mam siły wstać z tego krzesła.
- A więc... - szepnął. Wstał z fotela i chwycił mnie na ręce zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć.
- Puść mnie, wariacie! - uśmiechnęłam się blado. - Dam radę pójść sama...
- Nie - odrzekł tonem pod tytułem : "Mów sobie co chcesz, i tak zrobię co ja będę chciał".
Westchnęłam i po prostu się w niego wtuliłam. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.
I znowu czekał mnie ten sam koszmar.
Od miesięcy śni mi się ten sam, jeden koszmar. Koszmar, który jest wręcz wspomnieniem tego, co stało się kiedyś. Koszmar, o którym nikomu nie mówiłam, gdyż kryłam ciche nadzieje, iż po prostu zniknie z czasem.
Ale nie znika...
Wszędzie jest ciemno. Rozglądam się wokół, jednak niczego nie dostrzegam. Po chwili ktoś niespodziewanie chwyta mnie za ręce i ciągnie w tył. Wyrywam się, ale nie mogę, bo oprawca jest o wiele silniejszy ode mnie. Tracę przytomność. Budzę się po czasie i zauważam, że jestem przywiązana. Wyrywam się, ale nie potrafię. Po chwili ta sama osoba, która jest moim największym koszmarem, ten przeklęty pies, który porwał moją siostrę... torturuje mnie przez godziny.
Zerwałam się momentalnie z łóżka. Krzywda psychiczna jaką wyrządził mi Moriarty tamtego dnia nigdy nie zniknie. Poczułam jak łzy zbierają się w moich powiekach.
Przez lata kumulowałam w sobie to, co on mi zrobił. Przez lata milczałam i zdołałam zapomnieć. Zrujnował mi swoim powrotem spokój, który długo odbudowywałam...
Pragnę jego śmierci, chcę aby cierpiał tak jak ja!Ale co ja jedna sama mogę zrobić?
Przechyliłam głowę w bok i zobaczyłam, że Sherlock leży tuż obok mnie pogrążony we śnie. Zerknęłam na zegarek. 5:09.
Nie wytrzymałam już tych gromadzonych we mnie uczuć i wybuchłam głośnym płaczem.
Sherlock usłyszawszy to zbudził się i od razu przeniósł się do pozycji siedzącej. Zilustrował mnie powoli wzrokiem i zapytał spokojnie :
- Coś się stało?
- A żebyś wiedział, że się stało! - krzyknęłam i schowałam ręce w dłoniach. Boże, skąd w nim taki spokój ducha? Niech się pali, dymi, on zawsze będzie obojętny!
- Wybacz - odrzekł i od razu mnie przytulił. Bez wahania się w niego wtuliłam, biorąc głęboki oddech.
Delikatnie nami kołysał, abym powoli się uspokoiła. Zrobiło mi się o wiele lepiej i wzięłam głęboki oddech.
Kocham go.
- Powiesz mi, co się stało? - zapytał po chwili.
- Później. Naprawdę nie chcę tego teraz opowiadać, Sherlock - szepnęłam.
- Dobrze, Alice - powiedział i westchnął.
Chwila nie minęła, a zadzwonił telefon.
Holmes sięgnął po niego i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Jasne, że zaraz będziemy! - rzekł i się rozłączył. Spojrzał na mnie z tym zwycięskim uśmiechem i powiedział. - Nowa sprawa, Alice! Mamy trupa! Wstawaj, jedziemy.
Westchnęłam i poszłam się ubrać. Gdy już byłam gotowa, dałam znak Holmesowi i wyszliśmy na ulicę. Złapał pierwszą lepszą taksówkę i pojechaliśmy pod podany adres. Przez całą drogę milczałam. Przez ten koszmar w ogóle się nie wyspałam, z resztą i w tak ostatnie noce nie zmrużyłam nawet na chwilę oka. W pewnym momencie taksówka się zatrzymała, i wysiedliśmy z pojazdu. Moim oczom ukazał się wielki, zniszczony, ceglany budynek. Roiło się od policji i detektywów.
Ale skoro wezwali nas, to jesteśmy dla nich jedyną pomocą.
Weszliśmy do środka i przywitaliśmy się z Lestrade'm.
- Ciało jest na górze. Należy do dosyć młodej osoby, nawet i nastolatki - oznajmił. - Chodźcie na górę, pokażę wam.
Pokiwałam głową i poszłam za inspektorem po schodach.
Weszliśmy do opuszczonego pokoju. Jedynym dostępnym tam światłem było małe okno po prawej stronie. Na środku pomieszczenia leżała młoda kobieta, z kulą przestrzeloną na wylot. Wykonałam krok do przodu i spojrzałam na jej twarz.
Poczułam, że umieram.
Stałam jak zastygnięta, z twarzą bladą jakbym zobaczyła ducha.
Zatraciłam oddech, patrzyłam się na zwłoki czując jakbym sama się nimi stawała.- Hm, wiek oceniam na 16-17, a... - zaczął Sherlock nachylając się nad nią.
- Nie dotykaj jej, Sherlock - szepnęłam, przerywając mu.
Zapadła cisza. Każdy patrzył na mnie ze zdziwioną twarzą. Lestrade przełknął głośno ślinę i popatrzył na mnie współczująco, jakby wiedział co się stało. Czyżby wiedział?
- Do kogo należą te zwłoki? - zapytał Holmes.
- Do... - zaczął Lestrade. - Do... R... Rosie Baskerville.
Polecam teraz włączyć muzykę w multimediach - doda klimatu c:
Poczułam jak tracę siłę. Nie dałam się omdleniu i niczym huragan wybiegłam z tego budynku.
Miarka się przebrała.
Nic mnie już do cholery nie powstrzyma!
Nic mnie nie powstrzyma aby zabić tego psa! Mogę siedzieć na dożywociu, nic mnie to nie obchodzi!
Moje porachunki, to moje porachunki. Moja siostra niczym nie zawiniła!
Jamesie Moriarty, dzisiejszego dnia wykopałeś sobie grób!
Przysięgam na Boga, przysięgam na wszystko co mam - zabiję go!
- Przegiąłeś psie... - wyciedziłam przez zęby, wybiegłam z terenu zajętego przez gliny i zatrzymałam się przy jednej z latarni. Wyciągnęłam swój telefon. Napewno był na podsłuchu.
Napewno ten pies mnie podsłuchiwał. Wzięłam wdech i zaczęłam krzyczeć :
- Ty przeklęty psie, zabiję Cię! Spotkajmy się w końcu i zakończmy to raz na zawsze! Moje życie, albo twoje życie! Ktoś zginie! Moriarty, wybieraj ty sukinsynie! Wybieraj, albo sama cię znajdę i zapłacisz mi za całe życie, które mi zrujnowałeś! Spotkajmy się i rozegrajmy ostateczne starcie! Niech stanie się to, co jest w naszym przeznaczeniu! Nie chowaj się jak tchórz, tylko spotkaj się ze mną w cztery oczy! ODEZWIJ SIĘ! - wydarłam się na całą ulicę i opadłam bezsilnie na kolana.
Po chwili ciszy usłyszałam wibrację telefonu :
06:35
Jutro przy Tower przed północą. Przyjdź sama. - JM
CZYTASZ
Heartbreak || Sherlock cz. 2
Fanfictionreupload dla znajomej, za krwawienie oczu przepraszam dzieciaczki __ Druga część powieści 'Sherlock Holmes'. Niegdyś flirt był grą, a życie jedną wielką intrygą. Upadek w sidło sentymentu była przegraną. A co, jeżeli obydwoje cieszą się z tej przeg...