Rozdział VIII

1.1K 86 22
                                    

- Wstawaj - usłyszałam szturchnięcie i głos.

- Ugh, zostaw mnie - wymamrotałam i schowałam się pod cieplutką kołdrę.

Tak mnie głowa bolała, że nawet gdyby się cały dom dymił i palił, to i tak bym nie wstała.

- A podobno, to ja mam słabą głowę - zaśmiał się złośliwie.

- Nie wnerwiaj mnie... - wycedziłam przez zęby patrząc na niego przez dziurę pomiędzy kołdrą, a materacem.

- Twoja akcja z dolaniem do mojego piwa sześciu setek i szklanki Tequilli była naprawdę świetna. Oprócz tego, że pozamieniałem nam kubki - wyszczerzył się i od razu wybuchł triumfalnym śmiechem.

Chwila.

Czyli to ja wypiłam tą bombę biologiczną, która miała być dla niego?

Ej, to on miał zaliczyć zgona, a nie ja!

- Sherlock, ty cholero! - wrzasnęłam, chwyciłam za poduszkę i rzuciłam nią prosto w jego twarz.

- Hahah, twoja mina jest fenomenalna! - śmiał się nadal, trzymając moją poduszkę w rękach.

- Ugh, dawaj poduszkę - posłałam mu mordercze spojrzenie i wyciągnęłam swoją dłoń do przodu.

- Nie.

- Dawaj!

- Nie. Oddałaś mi ją, jest moja - odrzekł swoim charakterystycznym głosem i wyszedł z pokoju.

A ja zostałam bez mojej ukochanej poduszki.

Wzięłam głęboki oddech i powoli wywlokłam się z łóżka. Podeszłam do lustra, gdzie delikatnie poprawiłam swoje rozczochrane włosy i białą koszulę nocną...

Chwila, o ile ja pamiętam, to ja się nie przebierałam w piżamę.

No nie, zabiję go.

A... Ja nadal nie mogę uwierzyć w to, że mi się oświadczył.
Jak sobie przypomnę jego słowa jako drużby na ślubie Johna, to jakoś on wtedy był przeciw ślubom.

On będzie dla mnie wieczną tajemnicą.

Powoli, nie przebierając się opuściłam sypialnię i w zamiarze miałam udać się do salonu. Zatrzymała mnie jednak jedna rzecz, przez co stanęłam przy drzwiach i słuchałam konwersacji Sherlocka z ... jakąś kobietą.

- Moriarty wrócił, a więc Ty też? - zapytał swoim zimnym tonem głosu Sherlock.

- Tak mnie Pan wita? A myślałam, że się Pan trochę bardziej stęsknił, Panie Holmes... - odpowiedziała ta kobieta, tak uwodzielskim tonem głosu, że aż mi się na wymioty wzięło.

- Czego chcesz? - zapytał, a wręcz warknął do niej.

- Winszuję zaręczyn - powiedziała. - Twoja wybranka jest szczególnie piękna i młoda. Nie za młoda dla Ciebie?

Ekhem, chyba nie ty Paniusiu będziesz decydować o tym z kim mam się związywać?

- Dla mnie jest idealna - powiedział oschle do niej.

Uśmiechnęłam się delikatnie sama do siebie. Wzięłam głęboki oddech i z całym hukiem otworzyłam drzwi do salonu.

Sherlock siedział na swoim fotelu patrząc się bez wyrazu na tą kobietę, która wręcz pchała się na niego ze swoim zrobionym biustem. Odwróciła się i popatrzyła na mnie ze znakiem zapytania. Od razu udałam się do kuchni udając, że nie zwracam na nich większej uwagi. Ale było inaczej. Uważnie się przyjrzałam tej kobiecie. Miała upięte, brązowe włosy i charakterystyczny makijaż ; czerwone usta i niebieski cień na powiekach. Była tak zrobiona, że jeszcze bardziej zbierało mi się na wymioty. Dałabym jej 35 lat, jak i nie więcej.

Heartbreak || Sherlock cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz