Upiłam łyk kawy, która pod upływem czasu stała się zimna. Od dłuższego czasu zmuszałam swój organizm do pochłonięcia śniadania, ale szło mi to słabo. Kanapki leżące na talerzu nie wyglądały już tak apetycznie jak chwilę temu, a przez co w tak krótkim czasie straciłam apetyt? Rose, która postanowiła w tym samym czasie pozmywać naczynia.
Westchnęłam chwytając talerz i odsunęłam krzesło od stołu po czym wstałam. Odłożyłam go na blat, a kubek z kawą szybko dopiłam do końca stawiając obok talerza. Brunetka zerknęła na mnie chwilę widocznie zdziwiona tym, że nie zjadłam swojego śniadania w całości.
- Nie jesteś głodna? - Zapytała patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
- Nie - wzruszyłam ramionami.
- Mam nadzieje, że zjesz z nami obiad - powiedziała, a ja zagryzłam wargę przenosząc na nią swój wzrok.
- Nie będzie mnie na obiedzie - po tych słowach do kuchni wszedł Paul obdarowując mnie swoim spojrzeniem. Szybko ruszyłam do wyjścia chcąc uniknąć konfrontacji z tatą i najwyraźniej mi się to udało lub on odczytał mój sygnał, bo bez obaw mogłam wrócić do swojego pokoju.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał jedenastą. O równej dwunastej Justin miał przyjechać pod dom mojego taty i zabrać mnie do jakiegoś miejsca, o którym nie chciał mi powiedzieć ani słowa. Oczywiście drażniło mnie to, ale nawet szantaż nie podziałał i blondyn nie chciał mi nic zdradzić. Wyciągnęłam z szafy strój kąpielowy oraz czyste ciuchy po czym skierowałam się do łazienki. Skoro nie chciał mi nic zdradzić musiałam być przygotowana na wszystko.
~
- To konieczne? - Zapytałam zirytowana tym, że nie mogłam nic zobaczyć. Od wyjścia z auta, a właściwie kilka przecznic zanim przyjechaliśmy na miejsce Justin zawiązał na moich oczach czarną opaskę.
- Siedź cicho - powiedział, a w jego głosie mogłam wyczuć irytację przez co zachichotałam. Od samego początku naszej wspólnej wyprawy dręczyłam go przeróżnymi pytaniami, a on najwidoczniej miał już tego dosyć. Jednak dla mnie było to zabawne.
- Co jeżeli się wywalę?
- Nie wywalisz.
- Skąd masz pewność?
- Bo zrobię to - i nim zdążyłam zrozumieć jego myśli poczułam jak podnosi mnie w górę. Dziwiłam się skąd ma tyle siły, bo moim zdaniem nie byłam lekka. Niekontrolowanie i w pełni zaskoczona pisnęłam.
- To pewnie wygląda jakbyś mnie porwał - zachichotałam obejmując ramionami jego szyję.
- Wtedy musiałbym cię związać, a w to możemy pobawić się wieczorem - mogłam domyślić się, że na jego twarzy zagościł ten pewny siebie uśmieszek i nie zawahałam się przez uderzeniem go w klatkę piersiową.
- Śnisz Bieber.
- Marzę.
- Kiedy mi to ściągniesz? - Zmieniłam temat czując jak materiał zakrywający mi pole widzenia zwyczajnie zaczął mi przeszkadzać.
- Za chwilę.
- Jezu, to było konieczne?
- Możesz się zamknąć Roonie? - Zachichotał, ale mi nie było do śmiechu.
- Nie lubię ciemności - przyznałam i mogłam przysiądź, że jego ciało na chwilę się spięło. Cóż, musiał być zaskoczony.
- Dlaczego nie powiedziałaś od razu?
- Nie wiedziałam, że to będzie trwało tak długo.
- Serio, za chwilę to ściągnę - powiedział mocniej zaciskając dłonie na moich nogach.
CZYTASZ
Monster | JB
FanfictionRoonie spędza wakacje u swojego taty. Od samego początku nie jest na to dobrze nastawiona. Pewnego dnia pojawia się chłopak, który chce jej pokazać iż te wakacje nie musi zaliczać do najgorszych.