18 "Boyfriend"

1.5K 88 0
                                    

Wydawało się, że panująca między naszą dwójką atmosfera w żadnym stopniu nie była przyjemna. Sama nie byłam pewna jakimi słowami powinnam obdarzyć swojego tatę. Jedyne czego musiałam dopilnować to, aby nikt z domowników nie wszedł do mojego pokoju i nie ujrzał śpiącego w łóżku Justin'a. Wolałam, aby odpoczął, dlatego gdy tylko zajrzałam do niego i zobaczyłam jak jego powieki były zamknięte zostawiłam go w spokoju. Zajęłam się oglądaniem telewizji pomimo chęci przejrzenia wszystkich wybryków chłopaka. Około dziesiątej drzwi do domu się otworzyły, a do mojego towarzystwa dołączyła Tiffany.

Blondynka opadła na fotel wzdychając. Chwilę zapatrzyła się na włączony program, jednak jej spojrzenie, które kilka chwil potem zwróciło się na moją osobę oznaczało tylko jedno. I pomimo tego, że miałam wielkie wyrzuty sumienia nie miałam najmniejszej ochoty tłumaczyć się właśnie jej.

- Nie było cię - stwierdziła, a ja tylko wzruszyłam ramionami. - Dlaczego?

- Uznajmy, że nie miałam ochoty - westchnęłam kłamiąc. Blondynka uniosła jedną brew ku górze.

- Przez ciebie Paul pokłócił się z moją mamą. Po raz kolejny.

- Przeze mnie? A może nie są tak idealną parą, aby pisana była im wspólna przyszłość?

- Nie, Roonie. To ty jesteś powodem wszystkich popieprzonych kłótni i inny sytuacji, ale najwyraźniej jesteś zbyt głupia, aby w końcu to zobaczyć - oznajmiła wstając z miejsca.

Nie odpowiedziałam tylko obserwowałam dziewczynę z otwartymi ustami. Jesteś zbyt głupia, aby w końcu to zobaczyć. Cholera, na szczęście zostały niecałe trzy tygodnie aż nie będę musiała oglądać zarozumiałej twarzy Tiffany każdego dnia. Możliwe iż zdawałam sobie z tego sprawę, ale dzisiejszy powód był spowodowany chłopakiem śpiącym w moim łóżku. Byłam na niego najzwyczajniej zła, ponieważ to właśnie przez niego wszystko zlatywało na moje barki. Pomijając sam fakt, że nie powinnam go obwiniać, ale nie wiedziałam co doprowadziło do takiego stanu. I Justin mógł kłamać ile tylko chce, ale mi było z tym nadzwyczajniej w świecie źle.

~

Około północy moje powieki zaczęły opadać. Był to jednoznaczny znak, abym udała się do swojego łóżka, w którym musiałam spędzić noc z blondynem. Oczywiście w moim organizmie pojawiło się coś na wzór ekscytacji, ale niestety przykrytej zawiedzeniem. Podniosłam się leniwie z kanapy i skierowałam do łazienki przemywając swoją twarz płynem do demakijażu i kręmując wysuszoną skórę. Szybko związałam włosy w niechlujnego koczka i umyłam zęby. Po raz ostatni zerknęłam na swój wygląd w lustrze nie chcąc, aby pojedyncze resztki pasty zostały na mojej twarzy po czym opuściłam pomieszczenie kierując się do swojego niewielkiego królestwa.

Justin przyciskał swój policzek do białej poduszki. Widocznie uzbierał wystarczajaco sił, aby sciągnąć chociaż koszulkę. Podeszłam do okna jak najciszej otwierając je i ruszyłam w stronę łóżka. Nie chciałam budzić swojego przyjaciela, ale przeciwność losu sprawiła iż Justin spojrzał na mnie swoim zasypanym wzrokiem.

- Która godzina? - Zapytał zmuszając mnie do zerknięcia na ekran swojego telefonu, który od dłuższego czasu leżał bezczynnie na szafce nocnej.

- Pierwsza sześć - powiedziałam opierając się plecami o poduszki za sobą.

Chłopak uniósł swoje brwi i momentalnie podniósł się do pozycji siedzącej. Gdy tylko chciał wstać zareagowałam impulsywnie i złapałam jego rękę swoją dłonią. Zdziwiony pierw spojrzał na mój uścisk, a zaraz potem przeniósł spojrzenie na moją twarz. Wtedy chciałam zwyczajnie go przytulić, pocałować i zasnąć wtulona w jego ciało, ale poczułam pewną blokadę. Tak jakby w ciagu kilku godzin stał się dla mnie kimś zupełnie obcym. Możliwe, że było to spowodowane nadmiernym myśleniem o tym iż za nie długo wrócę do swojego domu, a my już nigdy więcej się nie spotkamy. Sama nie byłam pewna.

- Powinienem się zbierać - powiedział zagryzając swoją wargę.

- Nikt tego nie powiedział.

- Ale.. Jesteś na mnie zła i watpię, że chciałabyś mnie zanocować.

- Chce z tobą pogadać, Justin. Tak jak to robią kumple - zrobiłam cudzysłów z palców na ostatnim słowie sprawiając iż na jego twarzy pojawił się znajomy uśmiech.

- Zawaliłem dzisiejszy.. Znaczy wczorajszy dzień.

- I mam nadzieje, że jest to ważny powód, aby przyjechać tutaj w takim stanie.

- John kazał mi wystartować w jutrzejszych wyścigach - powiedział. - Chciałem odmówić, ale oni zrobili to - westchnął wskazując na swoją twarz. - Nie żebym był cipą, złamałem kolesiowi nos, a on zawołał swoje pieski - chłopak prychnął.

- Odmówiłeś?

- Pamiętam jak mówiłaś, że są inne sposoby zarobienia pieniędzy. Te wyścigi to jakby wyrok śmierci, albo kilka lat więzienia - oznajmił.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi tego od razu?

- Zdenerwowałabyś się. Choć pewnie i tak to zrobiłaś.

- To już nie ważne. W końcu mój tata nie pamiętał o moich urodzinach przez kiła lat - starałam się chociaż wyglądać na obojętną choć samo przypomnienie sobie o tym sprawiło iż poczułam jakby niewidzialna szpileczka wbijała się w moje serce.

- Zachowałem się jak chuj.

- Justin, nie mam juz nawet siły na gadanie już o tym popieprzonym ślubie. Daje im conajmniej rok - zaśmiałam się krótko wskakując pod kołdrę. Blondyn z lekkim uśmiechem położył się na poduszkach twarzą do mnie i objął moje ciało swoim ramieniem kreśląc niewidzialne kółeczka na biodrze. - Wiesz, że zostały niecałe trzy tygodnie?

- Do czego?

- Do mojego wyjazdu.

- Nie gadajmy o tym, Ronnie.

- Chciałam tylko powiedzieć, że nie sądziłam iż zakocham się w kimś na tak krótkim wyjeździe - lekko zawahałam się, gdy wypowiadałam słowo zakocham. Wiadomo nie była to jeszcze miłość, jednak było to również ważne.

Justin bez słowa zbliżył się do mnie i połączył nasze usta w spokojnym pocałunku. Wtedy wszystkie zmartwienia wydawały się zniknąć, a ja całą uwagę skupiałam na chłopaku, który zaczął odgrywać jakąś ważną rolę w moim życiu. Jednak dobijała mnie myśl o tym, że między nami będzie aż tyle kilometrów, których oboje nie odważymy się pokonać. Z jednej strony wakacyjny romans był ciekawym przeżyciem i czymś wartym zapamiętania, ale każdy medal posiadał dwie strony. Druga strona to uczucie, którym obdarzamy tą osobę, jednak w końcu nadchodzi moment, gdy musimy się zdystansować i zabrać część uczucia, który wręczyliśmy tamtej osobie. Z początku nigdy nie sądziłam o takim przebiegu sprawy. O tym, że będę zasypiać w ramionach kogoś o kim nie wiedziałam zbyt wiele lub kiedykolwiek przestanę żałować tego wyjazdu.

Ułożyłam głowę pod jego szczęką wtulając się w odkrytą klatkę piersiową, z której biło przyjemne ciepło. Jego ramiona mocniej zacisnęły się na mojej talii przez co nie byłam w stanie powstrzymać rosnącego na twarzy uśmiechu. Tamta chwila mogłaby być wiecznością.

Monster | JBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz