Wyścigi nie okazały się sprzyjać mojemu gustowi, dlatego połowę spędziłam na wygłupianiu się z Tylerem. Czasem, gdy auto Justin'a zakręciło na ostrych zakrętach nie mogłam oderwać wzroku zaciskając ze zdenerwowaniem swoje dłonie na koszulce, jednak było to chwilowe. W końcu i tak Bieber wygrał, a ja wolałam nie wiedzieć co mogło być jego nagrodą. Zazwyczaj na filmach są nią dziewczyny, jednak tutaj mogło chodzić o coś całkiem innego.
Wskazałam palcem wzorek tworzący się z gwiazd na niebie pijanemu już Tylerowi, który leżał tuż obok na masce samochodu Laury. Już dawno miałam załatwić sobie transport do domu, jednak chciałam spędzić z nimi jeszcze trochę czasu. Zrezygnowałam z nocnej imprezy chcąc wrócić do domu i spędzić resztę dnia w swoim ciepłym łożku, dlatego pozostałam bez transportu powrotnego.
- Jedziecie do Tyson'a? - Usłyszałam czyjś głos i nie zrobiłoby to na mnie wrażenia, gdyby nie należał on do Justin'a. Uniosłam się na łokciach łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
- Tak, ale Roonie nie ma jak wrócić dlatego tu siedzimy - powiedziała Laura.
- Patrz! Tam jest smok - Tyler wskazał na jedno miejsce szarpiąc moje ramię. - Cholera, jestem pijany.
- Ja odwiozę Roonie - zaproponował Justin przez co odruchowo się spięłam.
- Nie potrzebuje cię - mruknęłam patrząc w jakikolwiek inny kierunek.
- O co ci chodzi?
- O nic.
- W takim razie rusz się i chodź do auta - warknął odchodząc od naszej trójki.
- Zachowuje się jak idiota - skomentowała Laura, a ja nie mogłam powiedzieć nic na jego obronę, ponieważ sama nie rozumiałam jego zachowania.
- Ten idiota odwozi mnie do domu - westchnęłam wstając na równe nogi.
- Przepraszam Roonie. Gdyby to było w drugą stronę to bez żadnego ale bym cię podwiozła, jednak mam teraz jego na karku - wskazała na chłopaka, który chichotał sam do siebie.
- W porządku, Laura. Bawcie się dobrze - uśmiechnęłam się krzywo chcąc ukryć swoje niezadowolenie.
- Z nim będzie trudno.
Ostatni raz zaśmiałam się krótko po czym ruszyłam w stronę samochodu Justin'a. Ludzie wokół śmiali się i spędzali świetnie czas, poniekąd zazdrościłam im tego czasu. Nie potrafiłam wyciągnąć jakichkolwiek przyjemności z tego wieczoru, w moich myślach wciąż tkwił obraz Justin'a i Kendall. Owszem nie byliśmy razem, jednak to w jakiś sposób bolało, ponieważ miałam nadzieje iż blondyn pochodzi do tego poważnie.
Zatrzasnęłam delikatnie drzwi zapinając niewygodny pas bezpieczeństwa. Czułam na sobie palące spojrzenie chłopaka, ale postanowiłam to w całości zignorować patrząc na parking. Ciche westchnienie wydobyło się z jego ust, gdy wyjechał na główną drogę. Z radia wydobywała się cicha muzyka, która umilała nam podróż do mojego domu. O ile on miał zamiar rzeczywiście jechać do mojego domu. W końcu opuściliśmy przedmieścia jadąc po prostej autostradzie, czułam jak moje powieki stają się ciężkie, jednak nie chciałam się wtedy poddać. Twardo utrzymywałam wzrok na drodze i migających światłach ulicznych lamp.
- Kim jest dla ciebie Kendall? - Zapytałam po chwili, gdy nie mogłam już utrzymać bezemocjonalnej twarzy.
- Przecież wiesz.
- Nie Justin. Przestań mnie okłamywać - warknęłam, a on zagryzł swoją wargę.
- O co ci chodzi? Możesz mi w końcu powiedzieć?
- Widziałam was wcześniej i to nie wyglądało na przyjaciół.
- To nie tak, Roonie.
- Jesteś pieprzonym dupkiem Justin.
- Nawet nie jesteśmy razem - powiedział kręcąc głową, a ja poczułam ukłucie w klatce piersiowej.
- Nie jestem twoją zabawką, zapamiętaj to i jeśli wszystko jest dla ciebie niczym to nie mamy o czym gadać.
- Przepraszam, nie o to mi chodziło - westchnął.
- Skończ mnie w końcu przepraszać! Może i nie będziemy razem, ale to znaczy, że ja tez mam spędzać czas z innymi chłopakami tak jak robisz to ty?!
- Ty sobie chyba żartujesz.
Prychnęłam kręcąc dodatkowo głową. Jego odpowiedzi skutecznie mnie drażniły, ale i rownież bolały. Przed moimi oczami wciąż widniała wizja dwójki, która nieświadomie zepsuła mi cały czas spędzany z przyjaciółką.
- Ty nie traktujesz tego poważnie, prawda? - Zapytałam powstrzymując łzy, które zapiekły w moich oczach.
- Oboje wiemy, że jesteś tu tylko dwa miesiące. Związki na odległości nie wypalają i w naszym przypadku nie byłoby to dobre rozwiązanie..
- Więc dlaczego pozwoliłeś, aby to wszystko się stało?
- Bo czuje coś czego cholernie nie chce czuć Roonie - posłał mi znaczące spojrzenie, jednak chłodne jak listopadowy wiatr.
Spuściłam głowę, gdy samotna łza wędrowała po skórze mojej twarzy lecąc w szybkim tępie w dół. Spojrzałam na dłoń chłopaka, która ciasno ściskała kierownicę po czym skupiłam się na widoku za oknem. Czułam się roztargniona, zawiedziona oraz zraniona nie było niczego innego.
Samochód Justin'a zatrzymał się pod znanym domem, do którego nie chciałam wracać. Westchnęłam odpinając niedbale swoje pasy i złapałam za drzwi. Miałam nadzieje, że blondyn zatrzyma mnie zwykłym uściskiem swojej dłoni, jednak tak się nie stało. Mogłam tylko wpatrywać się w znikający czarny samochód i wypuścić więcej łez na zewnątrz. Wolnym krokiem wyszłam na ulicę wbijając wzrok w pustą dal. Właściwie to to był koniec całej naszej relacji jaką zdążyliśmy zbudować?
Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami przez co spojrzałam w tamtym kierunku. Paul z dłońmi w kieszeni wpatrywał się w moją stronę, nie dokładnie przemyślałam swoje czyny, gdy skierowałam się w jego stronę. Stanęłam przed jego ciałem, a on zlustrował mnie czujnym lecz także zmartwionym wzrokiem. Wolałam nie widzieć jak mogłam wtedy wyglądać.
- Zmień datę wylotu na jutrzejszy dzień, tato - oznajmiłam krótko i wbiegłam do środka domu kierując swoje kroki na górne piętro.
Z bólem pakowałam wyciągane ciuchy i inne rzeczy do otwartej walizki ignorując pukanie w białe drewno. Zawsze byłam twardą dziewczyną, nie starałam się wdawać w głębsze reakcje z chłopcami od ostatniego związku z moim byłym partnerem. Jednak tutaj zapomniałam o zasadzie jaką ustaliłam przed wylotem, obiecałam iż nikt nie zepsuje mi wyjazdu, ponieważ mimo iż chciałam tu jechać spotkanie z Laurą było czymś wspaniałym. W pewnym momencie zaprzestałam swoich czynów łapiąc za telefon leżący bezczynnie obok. Wybrałam jej numer oczekując połączenia. Potrzebowałam wsparcia, które pomoże mi podejść do całej sytuacji z kamienną twarzą. I pomimo, że mój palec instynktownie chciał wybrać numer Justin'a zadzwoniłam do Laury.
CZYTASZ
Monster | JB
FanfictionRoonie spędza wakacje u swojego taty. Od samego początku nie jest na to dobrze nastawiona. Pewnego dnia pojawia się chłopak, który chce jej pokazać iż te wakacje nie musi zaliczać do najgorszych.