Leniwie przejechałam ołówkiem w swojej dłoni po białej kartce rysując pierwsze szkice twarzy. W tle leciała cicha muzyka, która jako jedyna poza moim kotem towarzyszyła mi w tamtym czasie. Mojej mamy nie było w domu, jednak przywykłam do tego i kolejnym razem spędzałam samotnie wieczór. Zdążyłam powspominać o wydarzeniach z wakacji i pomimo wszystkiego automatycznie uśmiechałam się myśląc tylko i wyłącznie o jednej osobie. Nie utrzymywaliśmy kontaktu, Laura nie wiele o nim wspominała, ponieważ każdy z paczki jaką tworzyli zajął się studiami, pracą lub czymkolwiek innym. Ja niespecjalnie zajmowałam się rozwijaniem kariery, stało to w miejscu ograniczając się do tego, abym zarobiła na własne mieszkanie, samochód i potrzeby. Potrzebowałam usamodzielnienia, a nie chciałam pomocy swojej mamy.
Dochodziła godzina siódma wieczorem, za oknem już dawno zapanował mrok. Korzystałam z leniwej soboty skupiając się na obojętnych czynnościach. Z początku chciałam pogadać z Laurą, jednak ona miała wypad ze swoim nowym chłopakiem do klubu. Jej życie nie zmieniło się od wakacji, brunetka ciągle imprezowała, jednak potrafiła utrzymać wszystko równo znajdując także czas na ciężką naukę. Moi znajomi także nie specjalnie mnie zainteresowali, rozmawianie około dwadzieścia minut o kolorze paznokci nie było czymś dla mnie. W pewnej chwili moja dłoń zatrzymała się nad kartką, gdy po domu rozszedł się dzwonek do drzwi. Posłałam pytające spojrzenie futrzakowi, który automatycznie spojrzał w tamtą stronę, jednak zwierzęta nie mówiły.
Podniosłam swoje cztery litery z kanapy poprawiając odruchowi czarne dresy po czym opuściłam salon stając przed drzwiami. Chwilę moje ruchy były nieco niepewne, jednak ostatecznie wzięłam się w garść i złapałam za zimną klamkę. Listopad był chłodny, a otwarte okno sprawiało iż w pomieszczeniu było jeszcze zimniej. Znieruchomiałam, gdy kilka metrów przede mną znajdował się we własnej osobie on. Nie zmienił się aż tak abym go nie poznała, jednak jego dotychczas jasne blond włosy były krótkie, a sam kolor nieco ciemniejszy. Zagryzł wargę oszołomiony przypatrując się mojej twarzy. Nawet na chwilę nie przeszło mi na myśl, aby zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. Chciałam objąć go w swoich ramionach i sprawić, aby chwila trwała wiecznie. Jednak nie potrafiłam wykonać prostego ruchu przez zaskoczenie.
- Myślałem, że nawet w Los Angeles listopad będzie cieplejszy - oznajmił lekko się uśmiechając. Moje serce zabiło mocniej, gdy usłyszałam znajomy głos. Szybko odwzajemniłam gest i wskazałam dłonią, aby wszedł do środka.
- Jestem w szoku? - Powiedziałam patrząc na jego twarz niepewnie.
- Ja też - zaśmiał się. - Myślałem, że wpadniemy w ramiona tak jak na tych gównianych filmach romantycznych.
- Wciąż możemy to zrobić.
Te zdanie wydawało się dla niego zadowalające, ponieważ ramiona chłopaka w dość szybkim tempie znalazły się na mojej talii. Dopiero wtedy spostrzegłam jak mocno brakowało mi tego dotyku, głosu i samej obecności.
- To szalone - powiedział wprost w moje włosy.
- Skąd ten pomysł?
- Tamtej nocy zawaliłem po całości. Chciałem z tobą pogadać, wyjaśnić wszystkie te rzeczy, ale się spóźniłem - westchnął. - Wiem, że minęło sporo miesięcy, jednak musiałem zarobić na bilet i wszystkie inne papieru potrzebne do przyjechania tutaj.
- Myślałam, że masz dobry dochód pieniędzy - rzuciłam odsuwając się od jego ciała. Musiałam skupić uwagę na jego twarzy pomimo iż bardziej chciałam na uczuciu jakie dawał mi jego dotyk dłoni na moich biodrach.
- Skończyłem z wyścigami.
- Dlaczego chociaż nie zadzwoniłeś?
- Zmieniłaś numer.
- Oh.. Zgubiłam swój telefon w kilka dni po tym jak przyjechałam. A adres?
- Obydwoje znamy Laure - jego kącik ust uniósł się ku górze.
- Więc o czym chciałeś ze mną pogadać?
- Zachowałem się okropnie, ale możliwe, że bałem się odpowiedzialności. Z każdym dniem czułem coś więcej, ty dawałeś mi coś co jest kompletnie idiotyczne, ale uzależniłem się od tego. Od twojego uśmiechu, śmiechu i samej obecności. Pieprzę jak dziewczyna - oznajmił kręcąc głową. Zaśmiałam się cicho dając mu znak, aby kontynuował. - Nigdy nie patrzyłem na ciebie jak na przyjaciółkę i.. Wiesz co? Za dużo gadam.
To była chwila, gdy jego usta spotkały się z moimi. W pierwszej sekundzie nie skojarzyłam faktów i minęło trochę minąć zanim oddałam pocałunek. Różnił się od wszystkich, które wymieniliśmy, jednak był tym najlepszym.
I właśnie w tamtej chwili mój aktualny chłopak przekazał mi wszystkie uczucia jakimi mnie darzył. A ja pozwoliłam, aby zawrócił mi w głowie i zgodziłam się na tak szalony pomysł zamieszkania razem pomimo tego iż nie znaliśmy się zbyt długo. Nigdy więcej nie pożałowałem wyjazdu do swojego taty, nigdy więcej nie wspomniałam o złych chwilach podczas wyjazdu. Ponieważ Justin był pierwszym, który pokazał plusy. A ja nauczyłam go kochać, prawdziwym żywym uczuciem, którego do dzisiaj wstydzi się przyznać.
~•~
Nigdy nie sądziłam, że to skończy się po 20 rozdziale. Z początku zakładałam około 50-60 rozdziałów, ale wszystkie rozdziały wydawały się ssać i nudzić. Wielokrotnie zmieniałam przebieg historii.. Jedną z wielu teorii było uśmiercenie Justin'a, jednak zawsze musi być happy end, prawda?
Wielokrotnie myślałam o zakończeniu tego wcześniej. Ciągle nie potrafiłam odnaleźć weny i z czasem historia zaczęła iść coraz bardziej źle..
ALE JEST SKOŃCZONA! Pomimo tego, że chciałam ją zakończyć nieoficjalnie.
Dziękuje wszystkim, którzy poświęcili czas na przeczytanie tego. Jesteście wspaniali! Pozdrawiam serdecznie❤️
Możliwe iż stworze jeszcze jakieś historie o Justinie, które będą bardziej dopracowane, a ja będę z nich zadowolona :)
Także nie żegnam się haha
CZYTASZ
Monster | JB
FanfictionRoonie spędza wakacje u swojego taty. Od samego początku nie jest na to dobrze nastawiona. Pewnego dnia pojawia się chłopak, który chce jej pokazać iż te wakacje nie musi zaliczać do najgorszych.