On do reszty oszalał. Stał na dole i czekał na mnie. Zbiegłam na dół, jak najszybciej się dało, aby nie obudzić śpiącej Lizy. Otworzyłam frontowe drzwi i stałam teraz na przeciw niego. Dzielił nas metr odległości, który pokonałam w mgnieniu oka, gdy tylko rozłożył ramiona, dając mi tym znać, żebym się w niego wtuliła. Tak też zrobiłam. Wtuliłam się w niego wkładając w to wszystkie swoje siły. Chłopak się zaśmiał.
- Jednak stęskniłaś się trochę bardziej niż trochę. - Powiedział zadowolony. Kiwnęłam tylko głową na tak. - Obiecaj mi coś Sara.
- Co takiego? - Spytałam zaciekawiona.
- Obiecaj, że nigdy więcej nie dopuścimy do cichych dni. - Myślałam, że już to wszystko sobie wyjaśniliśmy, ale jednak on potrzebował jeszcze do tego wrócić.
- Nigdy więcej cichych dni, obiecuję - powiedziałam wyciągając w jego stronę mały palec od dłoni, na co się roześmiał i zahaczył o niego swoim.
- Na prawdę mi Ciebie brakowało. - Powiedział przytulając mnie jeszcze mocniej.
- A mi Ciebie - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
Staliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy, ciszy, która przynosiła nam ukojenie, liczyło się tu i teraz, fakt, że jesteśmy tak blisko. W jego ramionach, za każdym razem czułam się bezpiecznie.
- Josh? - zapytałam po długim czasie.
- Tak Skarbie? - kochałam jak zwracał się do mnie w ten sposób, a robił to co raz częściej, ja zaś co raz częściej myślałam o nim nie tylko jak o koledze czy dawnym "wrogu".
- To był ten Twój pomysł? - w moim głosie, dało się słyszeć rozbawienie
- Yep, genialny prawda? - odparł z dumą, co doprowadziło mnie do śmiechu.
- Świetny - potwierdziłam uspokajając się trochę - najlepszy- dodałam po chwili już całkiem poważnie. Dzięki temu mogłam tu stać i wtulać się w niego, a przecież tego właśnie chciałam.
Jeszcze chwilę porozmawialiśmy na zewnątrz, zapraszałam go do środka jednak twierdził, że musi wracać bo Brad się będzie niecierpliwił. Cieszyłam się, że przyszedł, że mogłam go zobaczyć jeszcze przed snem.
- Sara, proszę znajdź dla mnie jutro trochę czasu. - Patrząc w jego oczy widziałam nadzieję.
- Nie mogę, będę poza miastem. Jadę z rodzicami odwiedzić babcię i wracam dopiero późnym wieczorem - powiedziałam z strasznym bólem serca, kochałam babcię i bardzo za nią tęskniłam, ale ten czas wolałam spędzić z nim, chciałam się nim nacieszyć o ile w ogóle to było możliwe.
- Ok, rozumiem - posłał mi lekki uśmiech.
- Zobaczymy się w poniedziałek?-zapytałam odwzajemniając uśmiech, nadszedł czas pożegnań, a ja nie chciałam się, żegnać, pragnęłam siedzieć z nim na tych pieprzonych schodkach do rana.
- Tak Kochanie. Do zobaczenia - powiedział wstając i ściskając mnie na pożegnanie.
- Do zobaczenia Kochanie - sama nie wierzyłam, że nazwałam go kochaniem, ale dziwnym trafem to słowo z niezwykłą lekkością przeszło mi przez gardło.
- Mów tak do mnie częściej - powiedział uśmiechając się do mnie szeroko.
- Dobrze Kochanie - zaśmiałam się i ucałowałam dołeczek w jego policzku.
Opadłam zrezygnowana na łóżku, już za nim tęskniłam mimo tego, że rozstaliśmy się zaledwie pięć minut temu.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Nie zasłoniłyśmy wczoraj rolet, jednak mojej przyjaciółce to nie przeszkadzało, spała jak suseł.
Wstałam i od razu udałam się pod prysznic. Wszystko łącznie z ubiorem, makijażem i wyprostowaniem włosów zajęło mi około dwóch godzin, co nadal dawało bardzo wczesną porę, ponieważ teraz dochodziła godzina ósma. Spojrzałam na wyświetlacz smartfona, Josh nic nie pisał. Pomyślałam, że tym razem ja go obudzę.Do Josh: Witaj Kochanie.
Od Josh: Budź mnie tak codziennie.
Zaśmiałam się do telefonu.
Do Josh: To raczej mało prawdopodobne. Wiesz, że lubię pospać.
Od Josh: Wiem księżniczko, nawet myślałem, że mam omamy widząc wiadomość od Ciebie o tej godzinie.
Zeszłam do kuchni, żeby przygotować dla mnie i dla Lizy śniadanie. Przygotowałam sok pomarańczowy oraz gofry z owocami. Wszystko zajęło mi około godziny. Spojrzałam na stertę jedzenia i ładnie nakryty stół, postanowiłam dołożyć jeszcze dwa talerzyki. Starczy dla nas wszystkich. Wystukałam szybką wiadomość.
Do Josh: Perfekcyjna pani domu zaprasza na śniadanie.
Do Brad: Perfekcyjna pani domu zaprasza na śniadanie.
Od Josh: Będziemy za pięć minut.
Od Brad: Już nie śpisz? I zrobiłaś śniadanie? Dziś jest jakaś ważna uroczystość?
Do Brad: Dupek.
Od Brad: Też Cię kocham sis.
Pokręciłam głową z politowaniem i chowając telefon do tylnej kieszeni swoich jeansów, skierowałam się na górę, żeby obudzić przyjaciółkę.
- Lizy, za pięć minut śniadanie, wstań i ubierz się, bo Josh z Bradem też będą. - Poinformowałam ją.
- Zrobili nam śniadanie? Ooo jacy kochani - zachwyciła się dziewczyna..
- Ja zrobiłam nam śniadanie. - pochwaliłam się.
- Jak to? Coś się stało? - zapytała, w odpowiedzi rzuciłam w nią małą poduszką.
- A gdzie słowa oooo jaka Ty jesteś kochana? - nie ukrywałam rozbawienia.
Prowadziłabym z nią nadal tą bezsensowną konwersację, jednak chłopacy dzwonili już do drzwi, więc musiałam zejść na dół, rzucając wcześniej przyjaciółce mordercze spojrzenie. Schodząc oczywiście prawie wybiłam sobie zęby. Nie byłabym sobą gdybym czegoś nie odwaliła, na szczęście nie doszło do poważnego uszczerbku na moim zdrowiu, skończyło się jedynie na potknięciu.
- Co to był za hałas? - zapytał Brad gdy tylko stanęłam w progu.- Mi też miło Cię widzieć - powiedziałam tym samym unikając odpowiedzi. Gestem ręki zaprosiłam ich do środka.
Każdy przywitał się ze mną buziakiem w policzek. Weszliśmy do kuchni, a chłopakom zaświeciły się oczy na widok jedzenia.- A gdzie nasza śpiąca królewna? - zapytał Brad - iść ją obudzić?
- Nie trzeba już wstałam - krzyknęła Lizy, będąc jeszcze w salonie, przywitała się z chłopakami, po czym wszyscy usiedliśmy do stołu.
Po śniadaniu Lizy zwinęła się do domu, ponieważ była umówiona z Kevinem. Miał ją zabrać w jakieś fajne miejsce i dziewczyna z podekscytowania, mówiła o tym nawet przez sen.
- Ja też już będę się zbierał, mam kilka spraw do załatwienia na mieście - wyparował Brad, dając mi buziaka w policzek.
Spojrzałam więc w stronę Josha, mając nadzieję, że chociaż on zostanie, do przyjazdu rodziców zostało około dwie godziny, na prawdę nie miałam pojęcia co mam przez ten czas ze sobą zrobić.
- Jeśli nie będziesz miała nic przeciwko, to ja zostanę. - Powiedział drapiąc się po karku. Podeszłam i mocno się w niego wtuliłam.
- Oczywiście, że nie będę miała. Mam wolne całe dwie godziny - uśmiechnęłam się do niego.
- W takim razie, pozwól, że zabiorę Cię na spacer. - Zaproponował.
- Ok tylko pójdę coś na siebie nałożyć - powiedziałam, po czym pociągnęłam go za rękę w kierunku swojego pokoju. Chłopak się roześmiał.
- Mam Ci pomóc? Wiesz wolałbym coś z Ciebie zdjąć niż coś na Ciebie zakładać - zaproponował.
- Dupek, chcę Ci tylko pokazać moje storczyki! - odpowiedziałam, udając oburzenie.
_________________
Witajcie kobietki, czy Wy też jesteście oczarowane Joshem tak bardzo jak ja? <3

CZYTASZ
Konwersacja Z Nieznajomym
RomanceOn wie doskonale do kogo pisze, ona niestety jest w gorszej sytuacji, ponieważ nie ma pojęcia kim jest jej cichy wielbiciel. Pierwsza część historii Sary i Josha. Ranking: #9 in Romans - 10.11.2016r.