Szliśmy po parku trzymając się za ręce, w tym momencie zdecydowanie wyglądaliśmy dla obcych przechodni jak para. Josh cały czas się uśmiechał. Uwielbiałam jego uśmiech, za to że był szczery, że docierał do oczu, za te słodkie dołeczki w policzkach. Ten uśmiech był idealny i sprawiał, że moja twarz też się uśmiechała, bo nie sposób było go nie odwzajemnić. Chłopak usiadł na ławce i pociągnął mnie tak, że wylądowałam na nim.
- Lubisz jak siedzę Ci na kolanach prawda? - zapytałam rozbawiona.
- Lubię, moje kolana to najlepsze miejsce dla Ciebie - powiedział cały czas się śmiejąc. Po czym odwrócił mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem. - Wiesz Sara - kontynuował - Bardzo się cieszę, że możemy dziś spędzić razem chociaż trochę czasu.
- Dwie godziny to nie takie trochę, nie wliczając śniadania. - zauważyłam.
- Dla mnie to wciąż mało - podniósł nas z ławki i zaczął mnie nieść w jakimś kierunku.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, na co pokręcił głową z rozbawieniem
- Zawsze musisz być taka ciekawska? - uderzyłam go lekko w ramię.
- Zaraz się dowiesz - odpowiedział na wcześniej zadane przeze mnie pytanie. I rzeczywiście niedługo potem się dowiedziałam.
Staliśmy w kolejce przy budce na lody, właściwie to on stał, wciąż trzymając mnie na rękach, ludzie patrzyli na nas z rozbawieniem, dzieci pytały się rodziców "co takiego stało się tej pani, że ten pan ją trzyma na rękach".
- Josh, możesz mnie postawić - zniżyłam głos, żeby tylko on mnie słyszał.
- Za chwilę skarbie - powiedział, posyłając mi ten zniewalający uśmiech.Przyszła nasza kolej, a on wciąż trzymał mnie na rękach. Starsza pani w budce, patrzyła raz na mnie, raz na niego, uśmiechając się promiennie.
- Po proszę dwa podwójne, jeden dla mnie, drugi dla tej małej dziewczynki - złożył zamówienie czym rozbawił kobietę. Po chwili nasze zamówienie było już gotowe. Josh odstawił mnie w końcu na ziemię, żeby móc je swobodnie odebrać.
- Proszę kochani - odezwała się kobieta podając każdemu z nas po porcji deseru, który był ogromny. - Tworzycie piękną parę - dodała po chwili. Miałam już zaprzeczyć, że wcale nie jesteśmy parą, ale ubiegł mnie chłopak.
- Dziękujemy - powiedział i złapał mnie za dłoń, prowadząc w stronę ławki.
- Dlaczego jej nie powiedziałeś, że się myli - zapytałam po chwili.
- Bo nie chciałem się jej tłumaczyć - wyparował po dłuższym czasie. Postanowiłam już tego nie komentować.
- Mogliśmy zamówić jedną porcję na pół, te desery są ogromne, nie dam rady tego w siebie wcisnąć - zmieniłam temat na bardziej luźny
- To Cię na karmię słońce - zaproponował.
Czas szybko minął, musieliśmy wracać bo za chwilę jechałam do babci, a musiałam się jeszcze przebrać bo w ostateczności zaczęliśmy się bawić deserami i teraz byłam cała wysmarowana i poklejona. Josh też nie wyglądał lepiej. Ale mimo wszystko uparł się, że najpierw mnie odprowadzi, a potem wróci do siebie. Spacerkiem doszliśmy pod mój dom, pod który akurat podjechali rodzice. Przywitałam się z nimi krótkim "cześć", po czym od razu przedstawiłam im Josha.
- Dzień dobry miło mi państwa poznać - powiedział witając się z nimi uprzejmie.
- Ohh nam też, Ty jesteś tym chłopakiem od storczyków prawda? - moja mama jak zwykle musiała coś wyparować. Na szczęście Josh się roześmiał i tylko kiwnął głową na tak. Rodzice weszli do domu, aby zabrać ze sobą rzeczy, a my zostaliśmy na zewnątrz.
- To co Skarbie? Pożegnasz się ze swoim chłopakiem od storczyków? - zażartował.
- Oczywiście, że tak - Dałam mu buziaka w policzek. On przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Do zobaczenia jutro - wyszeptał wprost do mojego ucha.
Moja babcia nigdy nie rozumiała tego, że nie jestem głodna czy też już się najadłam. Wkładała mi na talerz wszystko co miała pod ręką, dlatego też teraz wracałam do domu z uczuciem, że za chwilę pęknę z przejedzenia. Okropnie cieszyłam się gdy zobaczyłam swoje łóżko, do którego po wzięciu szybkiego prysznica od razu wskoczyłam.
Od Josh: Jesteś już w domku?
Do Josh: Tak, wróciłam pół godziny temu.
Od Josh: Zmęczona?
Do Josh: Bardziej przejedzona.
Co porabiałeś przez cały dzień?Od Josh: Tęskniłem za Tobą.
Do Josh: A poza tym?
Od Josh: Czekałem, aż wrócisz, żeby móc porozmawiać.
Do Josh: Mogłeś pisać w każdej chwili.
Od Josh: Nie chciałem przeszkadzać.
Do Josh: Nigdy nie przeszkadzasz.
Od Josh: Mogę jutro przyjechać po Ciebie przed szkołą?
Do Josh: Pewnie, że tak.
Od Josh: Co powiesz na wspólne śniadanie w MailsRogers?
Do Josh: Powiem TAK.
Od Josh: Świetnie Skarbie, będę godzinę wcześniej.
Do Josh: Będę czekać.
Od Josh: Mam nadzieję, że nigdzie mi nie uciekniesz.
Do Josh: Tobie może tak, ale naleśnikom z pewnością nie.
Od Josh: Zołza.
Do Josh: Dupek.
Od Josh: Żarłok.
Do Josh: I tak mnie kochasz.
Od Josh: Kocham.
Ostatnią wiadomość czytałam tysiąc razy, mimo faktu, że była napisana w żartach, nie mogłam przestać się uśmiechać. Uświadomiłam sobie, że Josh Green, jest dla mnie ważny. Byłam przerażona faktem, jak szybko zawładnął moim umysłem i sercem. Wciąż było mi mało jego towarzysta, łaknęłam jego dotyku, jego słów i uśmiechu, który śnił mi się po nocach, widoku jego oczu, które potrafiły diametralnie zmieniać barwę na ciemniejszą. Sam jego głos powodował u mnie ciarki i miałam świadomość tego, że tak było od zawsze. Moje przerażenie całą tą sytuacją rosło co raz bardziej, za każdym razem gdy Green pojawiał się w mojej głowie. A działo się to coraz częściej. Bałam się, że niedługo myśli o nim zawładną mną całkowicie o ile już się tak nie stało.

CZYTASZ
Konwersacja Z Nieznajomym
RomansaOn wie doskonale do kogo pisze, ona niestety jest w gorszej sytuacji, ponieważ nie ma pojęcia kim jest jej cichy wielbiciel. Pierwsza część historii Sary i Josha. Ranking: #9 in Romans - 10.11.2016r.