*Light*
Mamy Marzec. Ola od 2 miesięcy leży w szpitalu, w śpiączce. Chcieli ją odłączyć od aparatury, lecz zagroziłem wszystkim że ich zabije. Że ona żyje. Marzę tylko o tym, żeby ona się obudziła. Ktoś chyba czyha na moje życie. Czuje to.
*Ola*
Nie mogę się wybudzić. Za bardzo się boje. Trenuje teraz. Muszę się ze sobą pogodzić, nauczyć się przewidywać przyszłość. Muszę okiełznać siebie i Kirę, bo teraz jesteśmy jednością. Wszystko w psychice. Zaczynam siebie doceniać. Słyszę i czuje wszystko. Tak samo to co teraz. Ktoś na korytarzu przeładowywuje pistolet. Znowu.
*Light*
Dopiero teraz zauważyłem co się stało. Ktoś chciał mnie zastrzelić, ale zostałem zakryty skrzydłem Oli. Spojrzałem się na nią.
-Już nie długo.- powiedziała i zabiła zamachowca.
*Ola*
Minęły dwa tygodnie od tego zajścia.Nauczyłam się przepowiadać przyszłość dwa tygodnie w przód.
"Wybuch w szpitalu."-powiedziała moja druga strona.
Od razu się wybudziłam. Byłam przerażona. Light się na mnie patrzył.
-EWAKUŁOWAĆ SZPITAL!!! WYBUCH W ODDZIALE NEUROLOGII I PATOLOGII!!!- Krzyczałam. Ubrałam się i zaczęliśmy wszystkich zrywać i angażować wszystkich dookoła.
-Ale skąd pani to wie?!-
-Proszę nie sprzeciwiać się bóstwu.- usłyszałam jak z ust Light'a wychodzi to zdanie. Wreszcie zaakceptował mnie. Łóżka ze szpitala wyjeżdżały po kolei. Po jakiś 3 godzinach wszyscy zostali przeniesieni do innych szpitali.
-10...9...8...7...6...5...4...3...2...1...- i cały szpital, na tych oddziałach wybuchł. Wszyscy patrzyli się na mnie. Złapałam się za serce i upadłam na ziemię. Dostałam zawału, lecz ciągle wiedziałam że nie umrę. Po chwili się podniosłam i wzięłam głęboki oddech. -Ktoś mnie wpisał do notesu?-
-Prawdopodobnie tak.-
-Nieee... To czas. Jestem z nim powiązana, a my zaprzeczyliśmy logice.- powiedziała moja druga strona. Wtedy zobaczyłam czołgającego się Michała i Kaneki'ego. Znaczy, ten drugi się już zregenerował. Przyszli mnie odwiedzić. Podbiegłam do mojego brata, który był już na skraju wyczerpania. Jego powieki opadły. Dusza z niego gdzieś wychodziła.
-Nie rób tego, zabiją cię. Odpuść sobie mnie.- wyszeptał resztkami sił i umarł. Zaczęłam drżeć, kiedy to moje włosy stawały się czerwone. Kolor krwi. Nie płakałam.
-Qui est creatura. Corium chartam disperdet. Accipiet Lacrimae bonis. Proprietates curatio.- wyszeptałam. Było to zaklęcie którego się uczyłam od tak wielu tygodni. Zaklęcie które powodowało, że moje łzy dostaną właściwości notatnika. Wtedy z moich oczu pociekła malutka łezka. Upadła prosto na jego twarz. -ŻYJ!!! ŻYYYYYYJ!!!- Wydzierałam się w niebo głosy. Wkrótce ktoś mnie od niego odciągał. To był Kaneki. Zaczęłam się rwać, na co on nie reagował. Przywaliłam mu w twarz. Wreszcie się uwolniłam. W końcu nie użyje notesu po zamachu terrorystycznym na mnie. Zabiją wtedy mnie. Nie, NIEEEEE!!! Przytuliłam się do jego zwłok. Z moich oczu zaczęła lecieć krew. Te moje "unikalne" oczy, jak on to mówił. Dwie krople wpadły mu prosto w oczy. Oczy to nasze drzwi. Drzwi dla naszych dusz. Znikły, a klatka piersiowa ofiary zamachu, zaczęła się podnosić i opuszczać. Jego serce zaczęło bić. Jego oczy spojrzały na mnie z zaciekawieniem, bez słowa powiedziałam. -Takie moje umiejętności.- i bez słowa wstał.
Usłyszałam gamę szeptów, szczególnie kierowanych w stronę mnie. Dumnym krokiem szłam przed siebie. Tak szłam, i szłam. Myślałam nad paroma rzeczami. "Fajna przyszłość", czy to o to chodziło? Sama już nie wiem. Ktoś za mną biegł. Był to Light i Kaneki. Nie chciałam z nimi teraz rozmawiać. Po prostu ich olałam.
Wpadłam w melancholię. Zastanawiałam się nad wszystkim. Czy to wszystko ma sens? Czy ja w ogóle żyje? Czy to nie jest jakiś zły sen i ja nie obudzę się w moim podniebnym pokoju? Spotkałam przed sobą Light'a. Tylko go minęłam, ale on i tak wyrwał mnie z transu. Przytulił mnie. Nie mam na to ochoty. Wyrwałam się z uścisku i poszłam dalej, przed siebie. Poszłam i kupiłam sobie kawę. Postanowiłam pierwszy raz zaszaleć. Wzięłam paczkę narkotyków od jakiegoś ulicznego dilera, za jakąś tam wróżbę i poszłam w kąt by je zażyć. Obraz rozmazywał mi się przed oczami, a ja sama wpadałam w furię. Nie wiem dlaczego, ale miałam ochotę coś rozwalić.
Szłam ulicami pełnymi Yacuzy, której i tak było już mało.
-A dokąd tu panienka się wybiera?-
-Jestem na spacerze.- ledwo co mówiłam. Wyszłam z uliczki, zabijając wszystkich. Poszłam do domu, który był nowo przeze mnie wynajęty. Zaczęłam wcielać swój plan w życie. Konstruowałam granaty, i inne takie rzeczy. Wzięłam parę pistoletów, ładunków wybuchowych i ruszyłam przed siebie. Przezorny zawsze ubezpieczony. Zawsze chciałam być taką super gangstą. Kurwa. Ten towar przestał działać. Jutro pójdę, i go zastrzelę. Tak dla zabawy.
Zapukałam, otworzył mi Light który znowu był bez koszulki.
-Głuptasie ty, wiesz jak na mnie to działa!!!- na to Light się tylko uśmiechnął.
-Ale przyznaj, że to lubisz.- na odpowiedź się tylko zarumieniłam. Zdejmując plecak (w którym to wszystko trzymałam) Light krzyknął. -OLKA!!! CO TO JEST?!-
-Takie moje zabaweczki.-
-Aha... świetne zabaweczki.-
CZYTASZ
Zbuntowany anioł: Death Note kontynuacja
FanfictionTa historia jest o Aniele, Oli. Jednak, jest to wyjątkowy Bóg. Książka zawiera SPOILERY! Książka może zawierać elementy YAOI (jest ich bardzo mało 1, może 2)