13. Kolejna kłótnia

823 85 16
                                    

Następnego dnia za bardzo nie mogłam się skupić na lekcjach. Ciągle myślałam o tym, że zgodziłam się jechać na święta do Weasley'ów, tylko po co? Przecież na pewno nie jestem tam mile widziana... Ugh, McKenzie.

Pod wieczór poszłam z Draconem do Pokoju Wspólnego, postanowiliśmy zagrać w szachy czarodziejów.

— Zakładamy się? — spytałam robiąc swój pierwszy ruch pionkiem.

— O co?

— Jak ja wygram... Nie obrazisz Harry'ego przez najbliższy miesiąc.

— Miesiąc? Ej, ej to za długo. — zaczął się kłócił blondyn robiąc swój ruch.

Prychnęłam. Za długo, chciałby.

— No, a jak ja wygram?

— Wymyśl coś. — rzuciłam.

— To wtedy ty nie będziesz się odzywała do Pottera przez miesiąc. — zaproponował ze złośliwym uśmieszkiem.

— Pogrzało cię? Przecież spędzam z nim święta. — odpowiedziałam robiąc ruch koniem.

Zamurowało go. I mnie również. Wymsknęło mi się, to nie tak miałam mu to powiedzieć...

— Coś ty powiedziała? — zapytał patrząc mi prosto w twarz.

No nie powiem, wystraszyłam się trochę jego tonu głosu.

— No... Jadę do Weasley'ów, będzie tam też Harry. — odpowiedziałam ciszej.

— Do Weasley'ów?! Nie zostajesz w Hogwarcie?! — prawie krzyknął. – będziesz spędzała święta ze Zdrajcami Krwi i Bliznowatym?! Może jeszcze powiesz, że ta szlama też tam będzie!? — krzyczał już Dracon na cały Pokój, spojrzenia innych wędrowały w naszym kierunku.

— Przepraszam bardzo, że nie mam już ŻADNEJ rodziny i nie mam z kim spędzać świąt! — także krzyknęłam wprost w jego twarz.

Draco nie odpowiedział tylko wciąż wpatrywał się we mnie z wściekłą miną.
Wstałam z krzesła i skierowałam się w stronę swojego dormitorium.

— Przepraszam no! McKenzie, wracaj! — usłyszałam głos Dracona, ale i tak go olałam. Świetnie, kolejna kłótnia.

Zrobiłam dosłownie "wejście smoka" wchodząc do dormitorium, bo przy samym wejściu potknęłam się o jakąś książkę i z hukiem wywaliłam się na podłogę.

— Ku*wa mać! — przeklnęłam ciut za głośno.

Wstałam nadal przeklinając pod nosem i zobaczyłam przerażenie na twarzach Pansy i Emmy.

— Matko Boska, a tobie co? — zapytała Pansy.

Zmierzyłam ją groźnym spojrzeniem, a oczy wyszły jej z orbit.
Sięgnęłam po podręcznik przez, który się wywaliłam i dosłownie rzuciłam nim o podłogę z wielkim hukiem mówiąc "pie*dolona książka". Dziewczyny podskoczyły z przerażenia, a ja zaczęłam się pakować.

— Możemy już się zapytać czemu zachowujesz się, jak byś uciekła z psychiatryka, czy walniesz kolejnymi książkami o ściany i podłogę śpiewając przy tym "Już taki jestem zimny drań?" — zapytała powstrzymując śmiech Emma.

Chciałam posłać jej kolejne groźne spojrzenie, ale zmieszałam go z nie zamierzonym uśmiechem i wyszło to  dziwnie...
Pakując swoje rzeczy opowiedziałam im dlaczego przyszłam taka wkurzona.

— ... a potem przyszłam jeszcze bardziej zdenerwowana, bo ten debilny podręcznik mi stanął na drodze. Dalej boli mnie kostka... — skończyłam swoje przemówienie masując sobie kostkę.

Realistka w Hogwarcie #2 - KONIECOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz