20. To kiedyś musiało się stać

796 70 18
                                    

Gdy wszyscy nauczyciele opuścili pokój nauczycielski, Harry i Ron opowiedzieli mi na szybko wszystko czego dowiedzieli się o Komnacie Tajemnic. Z lekko otwartymi ustami uważnie słuchałam każdego słowa.

- Ron. Przykro mi z powodu twojej siostry. - powiedziałam, gdyż naprawdę polubiłam Ginny.

- Nie mamy wiele czasu. Lockhart może już kombinuje, jak się dostać do Komnaty! - przerwał mi Harry.

Po kryjomu wyszliśmy z pokoju nauczycielskiego i skierowaliśmy się w prawo.

- My idziemy do Lockharta i... Chyba do Komnaty. - rzekł lekko drżącym głosem Harry.

Z tego co mi opowiedzieli, oni mogą naprawdę zginąć. Jedno spojrzenie i mogą już nigdy nie wrócić do świata żywych. Rzuciłam się na szyję Harry'ego, a następnie na Rona. Mimo ich zdziwienia, odwzajemnili uścisk.

- Uważajcie na siebie.

- Jasne. Do zobaczenia. - odpowiedział Harry, po czym poszli do gabinetu profesora Lockharta.

Pobiegłam szybko w stronę Pokoju Wspólnego, aby przypadkiem nikt mnie nie zauważył. Przy wejściu zobaczyłam Dracona siedzącego na kanapie.

- Draco! - krzyknęłam do chłopaka.

Ten wstał i natychmiast przytulił mnie z całych sił.

- Martwiłem się. - wymamrotał w moje włosy.

- Przepraszam. - puściłam Dracona. - Harry i Ron poszli do Komnaty Tajemnic.

Draco wytrzeszczył oczy, a ja opowiedziałam mu wszystko, czego się dowiedziałam od chłopaków.
Przez cały ten czas siedzieliśmy na kanapie, a ja z każdą minutą martwiłam się o nich jeszcze bardziej.

- Myślisz, że oni przeżyją?! - zapytałam po chwili.

- McKenzie, nie martw się tak o nich, to w końcu Potter. Na pewno przeżyje. - rzekł z lekką irytacją.

- Idę tam! - wstałam z kanapy.

- Co?! - Draco również zerwał się z miejsca. - Gdzie idziesz?

- Nie wiem, muszę ich poszukać! - oświadczyłam i wyszłam z pokoju.

- Czekaj, idę z tobą! - krzyknął za mną.

Razem szliśmy przez puste korytarze w stronę łazienki Jęczącej Marty, gdyż chłopcy powiedzieli mi, że tam idą.
W pewnej chwili poczułam nagły oraz ostry ból głowy. Zatrzymałam się w miejscu, a ból stawał się coraz silniejszy.

- Czemu stanęłaś? Coś się dzieje? - zaczął pytać się Dracon.

W tej chwili po prostu nie wytrzymałam. Bół był za mocny. Opadłam na podłogę, a przed oczami zobaczyłam ciemność.

Pustka, ciemność, zimno - wszystko w jednym. Ułyszałam głos...

- McKenzie Dixon. Przyjdź do wierzby bijącej, tam czeka cię nagroda. Jeśli mnie słyszysz, to natychmiast przyjdź do wierzby bijącej.

Otworzyłam oczy. Cała zlana potem i z gęsią skórką na ciele. Leżałam na zimnej podłodze, a obok mnie klęczał Draco.

- Żyjesz? Co ci się stało? - pytał zaniepokojony.

- J-ja, nie wiem. - wstałam. - Draco, idź do dormitorium. Ja muszę coś załatwić.

- Co?! Nie pozwolę ci samej nigdzie iść. - zaczął protestować.

Nie słuchałam go. Po prostu poszłam w stronę Sali Wejściowej. To było silniejsze ode mnie, ja czułam, że muszę tam pójść. Otwierając drzwi wejściowe poczułam jego rękę na lewym ramieniu.

Realistka w Hogwarcie #2 - KONIECOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz