12. Komnata Tajemnic

841 77 9
                                    

Siedziałam tak z dobre 5 minut cicho płacząc. Rozumiem. Może Draco martwił się o mnie, ale jego krzyk naprawdę mocno mnie zranił, nie dał mi dojść do słowa...

— McKenzie? — usłyszałam głos z lewej strony.

Podniosłam moją zapłakaną twarz i zauważyłam Blaise'a zmierzającego w moją stronę.

— Boże, dziewczyno. — rzekł stojąc tuż nade mną. — Co ty tu do cholery robisz?

— Płaczę, nie widać? — odpowiedziałam obojętnie patrząc na swoje buty.

Zabini usiadł koło mnie oraz objął ramieniem. Wtuliłam się w niego wciąż cicho łkając.

— Tak, wyrycz się. Poplam i obsmarkaj mi też całą szatę...

Zaśmiałam się cicho przez łzy i otarłam je z policzków.

— A więc co się stało? — spytał po chwili ciszy.

Opowiedziałam mu w skrócie gdzie byłam i po co, a potem to, jak Draco na mnie nakrzyczał.

— On się naprawdę o ciebie martwił. Zresztą nie tylko on. Pansy, Emma, Potter i ja też się baliśmy, że coś ci się stało.

— To miłe z waszej strony... Przepraszam, naprawdę nie miałam jak was o tym powiadomić. — odpowiedziałam.

— Laska, ja cię rozumiem, nie mam ci za złe. Gorzej z Malfoy'em. Przesadził z tymi wrzaskami na ciebie. — stwierdził.

Siedzieliśmy jeszcze chwilę sami na korytarzu. Potem postanowiliśmy pójść już do dormitorium. Jako, że byłam zmęczona i nadal zapłakana Blaise wziął mnie na ręcę, jak pannę młodą i razem ze mną poszedł do pokoju.
W Pokoju Wspólnym wolałam ukryć swoją twarz w koszulkę Blaise'a, ludzie by pewnie zaczęli zaraz gadać, że zdradzam Draco...

— Blaise, kogo ty niesiesz? — usłyszałam głos blondyna z drugiego końca pokoju.

— Twoją dziewczynę, kretynie.

Brawo Zabini... I po co to mówiłeś?

Blaise odstawił mnie na nogi przy schodach, gdzie dalej poszłam już sama do pokoju. Draco nawet się mną nie zainteresował...

*

Cały dzień byłam w swoim dormitorium, wolałam się pouczyć OPCM oraz Zielarstwa. Opowiedziałam także Pansy i Emmie, gdzie byłam, bo one także były zszokowane moim zniknięciem.

— McKenzie idziesz? — zapytała Emma wychodząc z dormitorium do Wielkiej Sali na obiad.

— Nie, ale jakbyś mogła to weź mi przynieś pudding. — powiedziałam szczerząc się.

— Jasne, jasne... — rzekła cicho szatynka pod nosem.

Godziny mijały, a ja dalej zakuwałam. Ten Lockhart jest nienormalny. Zadaje nam straszne badziewia. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Pansy.

— Tak w ogóle to Draco mówił, abym przekazała ci, że chce z tobą pogadać.

— Żeby znów na mnie nawrzeszczał? — spytałam biorąc książkę z Transmutacji.

— Przesadzasz trochę. On się po prostu martwił, że tak nagle zniknęłaś. — odpowiada Pansy.

— Później z nim porozmawiam... — mruknęłam pod nosem.

*

— Jestem wykończona. — oznajmiłam po 6 godzinach nauki i rzuciłam książki na podłogę.

— Zakuwałaś tyle, że myślałam, że się uzależniłaś. — odpowiedziała Emma.

Zaśmiałam się pod nosem, po czym powiedziałam dziewczynom, żebyśmy poszły już na kolację.
Po wyjściu z dormitorium szukałam wzrokiem Draco. Nigdzie go nie widziałam, może to nawet lepiej?
Przed wejściem do Wielkiej Sali ktoś dotknął mojego ramienia.

Realistka w Hogwarcie #2 - KONIECOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz