14. U Weasley'ów

783 75 14
                                    

Jestem już u Weasley'ów 5 dni i mogę stwierdzić... Że czuję się tu bardzo dobrze. Państwo Weasley'owie to mili i pogodni ludzie, bliźniacy bez przerwy żartują, kilka razy nawet Percy'emu podokuczaliśmy, z Ronem da się pogadać, a z Ginny dzielę pokój, jest równeż miła, jak jej rodzice. No może tylko ten przemądrzały Percy czasami wkurza. Nie sądziłam, że będę czuła się tu dobrze, wszyscy mówią, że Weasley'owie to Zdrajcy Krwi i przyjaźnią się z mugolami... A ty takie zaskoczenie, bardzo ich polubiłam.

— Nad czym tak rozmyślasz? — spytała Ginny przyglądając mi się z drugiego łóżka.

Machnęłam tylko ręką i przekęciłam głową, po czym usiadłam przy kufrze, aby wyjąć piżamę. Wtedy natrafiłam na coś czego się nie spodziewałam i całkowicie zapomniałam. Wyjęłam pogniecioną, białą koszulkę z nadrukiem należącą do Dracona... Cholernie za nim tęskniłam, mimo, że wciąż byłam na niego wściekła. Przutuliłam bluzkę do siebie wdychając zapach perfum. Uwielbiałam jego zapach...

— Męska koszulka? No, no. — rzekła szczerząc się Ginny.

— Taa.. Należy do Draco. — spuściłam wzrok.

Oczy Ginny powiększyły się do rozmiarów galeona. No nie... Zapomniałam. Przecież tylko Harry i Ron z tego domu wiedzą, że jestem w związku z Draconem.

— Do Draco? — zapytała niepewnie.

Usiadłam na łóżku wciąż przytulając koszulkę i opowiedziałam jej wszystko. Szybko jej zaufałam. Śmiało rozmawiałyśmy na każdy temat, więc powiedziałam jej także o moim związku z blondynem i o naszych niestety częstych kłótniach.

— Nie sądzisz, że on cię po prostu wykorzystuje? Przecież to Malfoy, on nie wie co to miłość.

— Ja... On mnie chyba kocha. — odpowiedziałam zmieszana.

Przegadałyśmy tak jeszcze parę minut. A co jeśli Ginny ma rację? Może rzeczywiście Draco chce po prostu być ze mną "dla zabawy", a potem mnie rzuci?

*

Następnego, zimowego ranka po wstaniu z łóżka poszłam do łazienki, aby się wykąpać. Wczoraj tak się zagdałam z Ginny, że po prostu mi się nie chciało. Umyłam moje długie włosy pachnącym szamponem i nałożyłam żel o zapachu brzoskwini oraz truskawki na mokre ciało. Po kąpieli posmarowałam ciało delikatnym balsasem, ubrałam czarne rurki oraz koszulkę Draco. Brakowało mi go. Chciałam po prostu poczuć jego bliskość. Ogarnęłam się jeszcze trochę i zeszłam na dół, na śniadanie.

— Ładna koszulka, Dixon. — rzekł George mierząc mnie wzrokiem.

— Racja. Taka dziewczęca. — dokończył za niego Fred.

Zaśmiałam się cicho i zabrałam się do jedzenia.

— McKenzie, kochanie wybieramy się dziś na Pokątną. Pójdziesz z nami? — zapytała mnie pani Weasley po chwili.

— Tak, jasne. — odpowiedziałam krótko.

Po śniadaniu ubraliśmy się wszyscu ciepło i ruszyliśmy na ulicę Pokątną.

— Na Pokątną! — rzuciłam proszek do kominka i po chwili znalazłam się w jednym z moich ulubionych miejsc - na Pokątnej.

Po chwili pojawili się też Weasley'owie i Harry. Każdy poszedł w innym kierunku, postanowiłam kupić wszystkim jakiś mały prezent na święta. Przede wszystkim panu Weasley'owi i pani Weasley za gościnę.

*

Minęło kolejne 5 dni. Pojutrze jest Wigilia, a za 4 dni wracam do Hogwartu... Siedziałam właśnie sama w salonie na kanapie rozmyślając o moim chłopaku.

— Co u ciebie, maluchu? — zapytał Fred siadając obok mnie oraz obejmując mnie ramieniem.

— Stęskniłaś się za nami? — zapytał drugi bliźniak siadając po mojej drugiej stronie i również mnie obejmując.

— Strasznie się stęskniłam. — odpowiedziałam ironicznie.

George tylko rozczorchrał mi włosy i wyszedł z pokoju razem z bratem.

— Dupek. — mruknęłam pod nosem poprawiając włosy.

W dniu Wigili było wielkie zamieszanie. Każdy robił co innego, przez co wszyscy na siebie wpadali.
Postanowiłam pójść do pokoju mojego/Ginny i się przebrać. Ubrałam granatową, luźną sukienkę przed kolana, czarne baleriny i naszyjnik z sową, który dostałam na jedenaste urodziny. Włosy rozczesałam, a następnie zrobiłam lekki makijaż. Gdy byłam już gotowa wyszłam z pokoju i natychmiast (prawie) się wywaliłam. Lecz złapały mnie jakieś ramiona.

— Uważaj maluchu. — powiedział czyjś głos.

Podniosłam głowę i spojrzałam w piękne, orzechowe oczy. Trzymałam go za ramiona, a on mnie nadal w talii. Nasze twarze i ciała były niebezpiecznie blisko siebie.

— Wesołych świąt, seniorze. — odpowiedziałam cicho patrząc w jego twarz i nadal trzymając jego ramion.

George był o wiele wyższy ode mnie, pochylił głowę w moim kierunku, przyciągnął mnie bardziej do siebie i rzekł cicho nie spuszczając ze mnie wzroku:

— Wesołych świąt. — jego twarz była tak blisko mnie, że poczułam jego oddech na moich ustach.

Serce biło mi coraz szybciej. Jego twarz była jeszcze bliżej mojej...
Trzymał mnie coraz mocniej w talii, a ja chwyciłam mocniej jego ramiona.
Zamknął oczy, uczyniłam to samo. Nie kontrolowałam tego co robię.
Nasze usta dzieliły już tylko milimetry, a zbliżały się jeszcze bliżej siebie.

— Zjeżdżaj George. — Ron popchnął w bok brata, a ja natychmiast odskoczyłam do tyłu.

Ron ominął nas i wszedł do swojego pokoju, jakby nigdy nic. Popatrzyłam zarumieniona na George'a, a on tylko rzucił ciche "powtórzymy to" i odszedł.
Stałam dalej patrząc w punkt gdzie przed chwilą był rudzielec rumieniąc się coraz bardziej. Czy ja właśnie prawie zdradziłam swojego chłopaka? Co ze mną nie tak, McKenzie, idiotko.

Po chwili poszłam do kuchni, aby pomóc pani Weasley, za chwile miała odbyć się kolacja wigilijna.

— Wesołych świąt, wszystkim! — rzekł pan Weasley, gdy siedzieliśmy już przy stole.
Zabraliśmy się już do jedzenia, nie wiedziałam, że pani Weasley tak świetnie gotuje świąteczne przysmaki.

— Przepyszny barszcz, pani Weasley. — posłałam jej miły uśmiech.

— Dziękuję, kochana. — odpowiedziała również się uśmiechając.

Po kolacji czas na odpakowywanie prezentów. Wysłałam wcześniej sową prezent dla Pansy i Emmy, prezenty od nich leżały już pod choinką.

— McKenzie! Jeju, są śliczne. — zapiszczała Ginny wąchając perfumy ode mnie.

— Wow, McKenzie! Ekstra! — powiedział podekscytowany Ron oglądając plakat z jego ulubioną drużyną Quidditch'a.

Również dostałam od wszystkich wspaniałe prezenty, nie spodziewałam się aż tylu.
Fred i George wyszli na dwór testować nową miotłę i wtedy coś odbiło się od okna. W pokoju zapanowała cisza. Pani Weasley otworzyła je i wtedy wleciała sowa z małą paczuszką siadając na moich kolanach. Poznałam tę sowę...

— To od Draco... — rzekłam cicho.
_____________________________
No hej! Przede wszystkim PRZEPRASZAM za brak rozdziałów, ale będą już systematycznie <3
Co sądzicie o rozdziale? Co ten George? :D

Realistka w Hogwarcie #2 - KONIECOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz