ROZDZIAŁ 6 (I)

390 52 6
                                    

Stoję pod jego blokiem już dobre 20 minut. Trzymam się jak najbliżej ściany, żeby nikt (Taehyung) nie zobaczył mnie z okna i nie pomyślał, że jestem jakimś psychopatą.
No dalej Kook, - ponaglam się w myślach - wejdź tam i z nim porozmawiaj..
Jednak z drugiej strony co mam mu niby powiedzieć? Hej, bo tak się składa, że mi się podobasz? Beznadzieja..  Kręcę głową zażenowany i wydaję dziwny dźwięk podobny do nerwowego chichotu, a pani idąca obok, jakby niezauważalnie przyśpiesza kroku.
Ma rację, wyglądam jak kretyn i tak też się czuję. Spoglądam w górę. Niebo zaczyna zachodzić szarymi chmurami, i gdy tylko stawiam pierwszy krok, czuję na sobie wilgotne krople. Wyciągam telefon z kieszeni i wystukuję prawdopodobnie najgłupszą wiadomość w swoim życiu:
Jungkook: Przepraszam, nie mogę dziś przyjść.
Po chwili dostaję odpowiedź.
Taehyung: Ok, nie ma sprawy.

Szybkim krokiem przemieszczam się wzdłuż ściany bloku. Nie jestem pewien, czy uciekam przed deszczem, czy rozmową. Kiedy mam już pewność, że chłopak nie zobaczy mnie z bloku wychodzę na środek drogi i kopię kamień, przypadkiem trafiając w czyjąś oponę.
Przyśpieszam kroku, gdy deszcz zaczyna zacinać coraz bardziej.                                                                   Cholera, że też nie wziąłem bluzy..

Gdy przekraczam próg domu jestem kompletnie przemoczony. Przeklinam pod nosem, gdy widzę w jakim stanie jest wnętrze moich butów.
- Co ci? Taehyung dał ci kosza i wskoczyłeś do stawu? - moja mama wychodzi z kuchni z jabłkiem w dłoni.
- Deszcz.. - odpowiadam zdejmując jedną skarpetkę. - Poza tym, nie byłem u niego.
- Nie chcę tego widzieć na podłodze. - wskazuje głową na mokrą część garderoby - Dlaczego?
- Stchórzyłem, ok? Po prostu stchórzyłem i tyle.. - wzdycham.
Rodzicielka kręci głową i patrzy na mnie z politowaniem.
- Jungkook, czego ty się boisz?
- Że wyjdę na idiotę? Że mnie wyśmieje? Że odtrąci? Nie wiem, sporo tego - unoszę głos.
- Cóż, rób jak chcesz, ale jeśli nie zaryzykujesz to się nie dowiesz - wzrusza ramionami. - Przebierz się i chodź do salonu, obejrzymy jakiś film.
Kiwam głową i kieruję się do swojego pokoju.

Siedzę na kanapie szczelnie owinięty kocem, z gorącą herbatą w dłoni, bo jak twierdzi moja mama, od przemoknięcia bardzo łatwo o przeziębienie. Kątem oka patrzę, jak moja czarnowłosa rodziciela emocjonuje się filmem, a raczej głównym aktorem. Znudzony zerkam na ekran telefonu.
Jedna nieodebrana wiadomość. Nadawca: Soji.
Bez bicia przyznaję się, że wolałbym gdyby napisał do mnie Taehyung.
Odczytuję SMS'a: ''Mógłbyś po mnie przyjść? Jestem w markecie obok szkoły. Proszę, to ważne.''
- Mamo, muszę na chwilę wyjść - mówię i nie czekając na odpowiedź wstaję z kanapy i odstawiam herbatę.
- Co się stało?
- Nie wiem - odkrzykuję, będąc już w przedpokoju.

Na dworze jest już ciemno, a przez poprzednią ulewę spadła temperatura. Zapinam bluzę pod samą szyję i biegnę w stronę wspomnianego sklepu.  Na szczęście nie jest daleko, bo z moją kondycją prędzej bym się tam doczołgał. Wchodzę do środka i rozglądam się w poszukiwaniu dziewczyny. Przechodzę obok półek ze słodyczami i gazowanymi napojami, następnie mijam stoisko z chemikaliami i dopiero tam zauważam stojącą tyłem Soji. Podchodzę do niej i kładę jej dłoń na ramieniu. Odwraca się gwałtownie i podskakuje przestraszona.
- Matko.. to ty - bierze głęboki oddech.
- Co się stało?
- Ktoś.. jakiś mężczyzna za mną chodzi.. - kręci głową. - Skręcałam w dwie uliczki.. a on cały czas.. - pociąga nosem.
- Jest tutaj.
- Nie.. Chodzi koło marketu. Od 15 minut..
Staję na palcach i usiłuję coś zobaczyć, jednak półki są za wysokie.
- Co mam zrobić? - pytam. - Mam z nim pogadać?
Soji patrzy na mnie jakbym powiedział najgłupszą rzecz świata.
- Nie? Masz udawać mojego chłopaka..

Parę minut później idziemy chodnikiem trzymając się za ręce.
- Obejmij mnie ramieniem - mówi cicho.
Waham się chwile, jednak wykonuję polecenie dziewczyny. Mężczyzna wydaje się być coraz bardziej zniechęcony, jednak wciąż za nami idzie.
- Zaraz sobie odpuści.. - mówię cicho - a jeśli nie, to odprowadzę cię pod sam dom.
- Dziękuję Jungkook.
- Coś ty nie ma za.. - nie daje mi dokończyć, ponieważ już po chwili nasze usta są złączone. Wiem, że robi to pod publikę. Chyba.. Staram się nie cofnąć zbyt gwałtownie. Gdy w końcu się od siebie odsuwamy posyłam jej pytające spojrzenie, jednak ona mnie ignoruje. Odwracam się. Mężczyzny już nie ma, jednak zamiast niego kilka metrów za nami stoi ktoś inny. Taehyung. Patrzy na nas z szeroko otwartymi oczami i uniesionymi brwiami. Odruchowo puszczam dłoń Soji. Chcę coś powiedzieć, ale co? To nie tak jak myślisz? Przecież nawet nie jesteśmy parą..
Więc stoję. Stoję i patrzę. Patrzę na Soji, która również postanawia milczeć, na Taehyunga, który nadal stoi nieruchomo, a nawet na swoje dłonie. Wzdycham.

Powiedz coś..  c o k o l w i e k ..

Mija minuta, góra dwie, jednak ja czuję jakby minął rok. W końcu unoszę wzrok, Taehyung kręci głową zażenowany, odwraca się i zaczyna iść naprzód. Następnie przyśpiesza i biegnie.
- Przepraszam.. - szepcze Soji, jednak ja jej nie słucham, bo biegnę. Biegnę za nim.
- Taehyung! Zaczekaj!
Chłopak zwalnia, jednak tylko na moment, żeby następnie ruszyć dwa razy szybciej.
- To nie tak jak myślisz! - jednak wypowiadam te pięć pieprzonych słów.
- Skąd wiesz co myślę? - odkrzykuje wciąż biegnąc, a mi już brakuje tchu.
- Pozwól mi wy..ja.. śnić.. - muszę się zatrzymać. Palą mnie płuca, a w przełyku tli się żywy ogień.
Po chwili jest już przy mnie. Łapię ostatni wdech i analizuję w głowie co dokładnie mam zamiar powiedzieć. Najlepiej całą prawdę.
- To było ustawione..
- Co? - pyta zmieszany.
- Za Soji łaził jakiś facet, a ona poprosiła mnie, żebym udawał jej chłopaka.. Ale nie było mowy o pocałunku..
- Dlaczego nie mogłeś dziś przyjść? - przez chwilę mam wrażenie, że ton jego głosu posmutniał.
- Stchórzyłem.. - mówię, i gdy tylko wypowiadam to słowo jest mi cholernie głupio.
- Przed czym? Nie rozumiem.. - kręci głową zmartwiony.
- Taehyung ja chyba.. lubię cię.
- Ja ciebie też lubię, ale nadal nie..
- Bardziej, - przerywam mu - lubię cię  b a r d z i e j. Może bardziej niż sam bym chciał?
-Oh, - chłopak odkaszluje - to.. miłe.
Nawet w słabym świetle latarni ulicznej widzę jego zaróżowione policzki.
- To nie ją chciałbym całować.
Taehyung jakby waha się zadać nurtujące go pytanie, jednak to robi.
- A kogo? - jego głos drży.
Kręcę głową rozbawiony, brunet stresuje się bardziej ode mnie.
Nie muszę nic mówić, on zna odpowiedź. Dzielę odległość między nami i po chwili nasze usta są już złączone. Chłopak nie protestuje. Rozluźnia się i odwzajemnia pocałunek. Kładę mu dłonie na biodrach i przyciągam jeszcze bliżej. Nie chcę żadnego dystansu między nami, czekałem wystarczająco długo. Gdy odrywamy się od siebie, Taehyung opiera swoje czoło o moje i chichocze. Jego oddech łaskocze moją szyję.
- Jak noga? - zadaję najgłupsze pytanie świata. Głupie pytanie, przecież biegł. Dość koślawo, ale biegł.
- Lepiej, dziękuję - uśmiecha się łagodnie. - Muszę iść, wyszedłem tylko po coś słodkiego - wyciąga z kieszeni kurtki paczkę żelków. 
- Może cię odprowadzę - proponuję.
- Poradzę sobie, lepiej odprowadź Soji, nie wiadomo co to za facet.
- Racja, to.. pa - waham się.
- Pa - mówi i daje mi szybkiego całusa. - Do jutra?
- Do jutra.

Doganiam Soji, gdy jest już kawałek od miejsca, w którym ją zostawiłem.
- Hej, przepraszam..
- Nic się nie stało. Jak poszło?
- Dobrze - uśmiecham się.
Dziewczyna chichocze.
- To dobrze - szturcha mnie ramieniem.


Aaa kolejny raz przepraszam, za moją niesłowność. Winę mogę zrzucić jedynie na wakacje, ponieważ kiedy mam za dużo wolnego czasu nie umiem go dobrze zorganizować i marnuję całe dnie na scrollowaniu stronek internetowych. Ff już powoli dobiega końca i będę dodawać rozdziały regularnie, a przynajmniej spróbuję. Miłego końca wakacji eh.


CONFUSED || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz