ROZDZIAŁ 2 (II)

535 65 10
                                    

Tym razem to Namjoon prowadzi.
- Zaczekaj, - zaczyna - czyli chcesz jechać do mnie? - pyta i spogląda na jezdnię.
- Do twojego miasta - poprawiam go. - Albo gdzieś w pobliżu.
- I co masz zamiar tam robić?
Wzruszam ramionami. Właściwie nie zastanawiałem się nad tym.
- Wynajmę mieszkanie, poszukam pracy..
- To nie jest takie proste - rzuca Namjoon ostro.
- Nieważne - przewracam oczami i włączam radio.

,,.. I act like I don't fucking care,
cause I'm so fucking scared.."

Wzdycham i zmieniam stację. Nie mam ochoty na dołujące piosenki.

,, Growing distance, free of explanations.
Going deeper in this mess.."

Kolejny raz naciskam przycisk:

- Zostaw to! - Namjoon kładzie dłoń na mojej, powsztrzymując mnie przed kolejną zmianą.
- Bring Me The Horizon? - pytam i unoszę brwi.
- No co?.. Lubię ich - wzrusza ramionami.
Odwracam wzrok i się uśmiecham.
- Ja też - mówię cicho.

Nawet nie wiem kiedy zaczynam podśpiewywać razem z wokalistą. Chłopak obok mnie idzie w moje ślady.
Za mikrofon służy nam butelka po wodzie. Namjoon kiwa na mnie głową wskazując, że czas na moją solówkę.
Nie waham się ani chwili i śpiewam:

Cause I'm telling you, you're all I need.
I promise you, you're all I see.

Namjoom przejmuje mikrofon:

Cause I'm telling you, you're all I need
I'll never leave

So you can drag me through HELL!
If It meant I could hold your hand.
I will follow you..
I will follow you..

Śpiewamy razem, a raczej usiłujemy, ponieważ fałszujemy niemiłosiernie.
Wybuchamy śmiechem, gdy piosenka dobiega końca.

Jedziemy już dobre 5 godzin. Zatrzymywaliśmy się na kilka postojów, w tym na szybki obiad. Milczymy, a ciszę zakłóca jedynie cicha melodia płynąca z radia.

- Cholera, GPS się rozładował - Namjoom grzebie przy niewielkim urządzeniu.
- Nie masz ładowarki? - pytam znudzony.
Blednie i kręci głową.
- Znasz drogę?
- Mniej więcej.
Wzdycham poirytowany i spoglądam przez okno. Słońce powoli zachodzi za horyzont.
- Powinniśmy dojechać za kilka godzin.
- O ile nic się nie wydarzy - wzruszam ramionami.
- Co się ma wydarzyć?
- No nie wiem, możemy zabłądzić, albo..
- Ale z ciebie pesymista - Namjoon mi przerywa i śmieje się cicho.
- Albo samochód może się - nie kończę, bo w tym samym momencie silnik gaśnie. Namjoon milczy i zaciska dłonie na kierownicy. Zagryzam wargę i mam ochotę palnąć się w łeb. Blondyn odchyla głowę i wybucha śmiechem.

- Nie mogą dziś przyjechać, mechanik będzie rano. Do tego czasu musimy tu czekać. Mamy szczęście, że zepsułeś mój samochód pod motelem.
- Hej! To nie moja wina..
- Przecież żartuję. Musimy popchać auto na parking - wskazuje palcem na miejsce parkingowe oddalone o jakieś 10 metrów.
Kiwam głową.

- Na szczęście mam coś na taką okazję. - Siedzimy w samochodzie, a Namjoon sięga pod swoje siedzenie.
- Whisky? - śmieję się. - Masz zamiar mnie upić?
- Może - wzrusza ramionami i bierze łyk z butelki. Krzywi się i podaje mi trunek.
Czuję pieczenie w gardle, a po całym moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło.
- Jak będziemy rano prowadzić? - pytam lekko rozbawiony.
- Spokojnie, mam mocną głowę - stuka się palcem w czoło i upija kolejne dwa łyki.

Szybko opróżniliśmy butelkę, za szybko.
Czuję się rozluźniony i jest mi gorąco.
- Wiesz, - zaczyna Namjoon, a jego głos brzmi trochę bełkotliwie - to dziwne, bo odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem, mam kurewską ochotę cię pocałować.
- Więc zrób to - prowokująco nachylam się w jego stronę.
Nie do końca dociera do mnie co się dzieje. Blondyn nie potrzebuje ponownego zaproszenia.
Pokonuje odległość między nami i nagle znajduje się na moich kolanach. Przyciąga mnie za koszulkę. Nasze nosy się stykają, a ja wydaję pomruk zniecierpliwienia. Namjoon uśmiecha się i dotyka mojego policzka. Przekrzywia głowę i złącza nasze usta. Początkowo ciężko nam znaleźć wspólny rytm, jednak po chwili się rozluźniamy, a pocałunki stają się namiętne i głębokie. Wzdycham. Blondyn wodzi dłońmi co całym moim torsie, wkładając mi ręce pod koszulkę.
Odrywamy się od siebie, żeby zaczerpnąć tchu, a Namjoon głośno oddychając nachyla mi się do ucha i szepcze: - Idziemy do motelu.
Kiwam głową i ostatni raz całuję chłopaka. Podnosi się z moich kolan i oblizuje wargi, a ja mam wrażenie jakby całe moje ciało płonęło.

Namjoon stoi przy recepcji i niecierpliwie przebiera nogami. Co chwilę rzuca mi krótkie, ale znaczące spojrzenia.
- Pokój 254 - recepcjonistka podaje mu kluczyk. Chłopak kiwa głową i łapie mnie za łokieć ciągnąc po schodach. Szybko otwiera drzwi. Nie mam nawet czasu rozejrzeć się po pokoju, bo zostaję rzucony na dość niewygodne łóżko. Namjoon siada na mnie okrakiem.
- Do góry. Podnieś ręce do góry - szepcze. Wykonuję jego polecenie, a on ściąga ze mnie koszulkę. Podnoszę się co pozycji siedzącej i złączam nasze usta. Teraz to ja popycham go na materac i zdzieram z niego kurtkę. Dotykam wargami jego szyję i lekko ją przygryzam. Ręce Namjoona błądzą po moim brzuchu i klatce piersiowej. Odrywamy się od siebie, a on zdejmuje koszulkę.
Po chwili znowu na mnie leży i wodzi językiem od mojego pępka do obojczyka, a ja powoli tracę zmysły.
Dłonie Namjoona wędrują do mojego rozporka, a rozsądek podpowiada mi, że czas to przerwać. Nie mogę tego zrobić.
Dość. Nie powinniśmy.-  trzymam go za rękę i kręcę głową. - Nie chcę.
Namjoon zastyga i wypuszcza powietrze. Oddycha głęboko i nakrywa twarz dłońmi. Patrzy mi w oczy przez kilka sekund, a następnie zsuwa się z moich bioder i opada na łóżko w odległości kilku centymetrów ode mnie. To pozornie niewielka odległość, jednak czuję się jakby dzieliła nas ściana.. albo mur chiński.
- W porządku - mówi obojętnie. - Mogłeś mówić wcześniej, nie doszłoby do tego.. - robi chaotyczny ruch dłonią wskazując na nasze porozrzucane ubrania. Słyszę niewielkie załamanie w jego głosie.
- Przepraszam - mówię i odwracam twarz. Właściwie nie wiem za co. Po prostu czuję się winny, że go do tego sprowokowałem.
- To też moja wina - wstaje. - Idę wziąć prysznic.
Kiwam głową i obserwuję, jak chłopak znika w drzwiach łazienki.
Chowam twarz w dłoniach i wydaję dziwny dźwięk, trochę z zażenowania, a trochę z.. rozczarowania?
Jestem wkurzony. Cholernie wkurzony. Na niego. I na siebie.. bo naprawdę tego chciałem. Dlaczego? Nie znamy się, a poza tym on jest facetem. Musimy ograniczyć nasze relacje do minimum. Z resztą, on mnie nawet nie pociąga..
W tym samym momencie z łazienki wychodzi Namjoon owinięty jedynie ręcznikiem w pasie. Lustruję go wzrokiem. Jego ciało jest oświetlone bladym światłem łazienki, brzuch ma dobrze wyrzeźbiony, podobnie jak klatkę piersiową i ramiona. Głośno przełykam ślinę i odwracam głowę.
- Ja.. zapomniałem walizki - chyba wzrusza ramionami. Nie wiem, bo z całych sił staram się nie spojrzeć w jego stronę. - Mógłbyś ją przynieść? Jest w bagażniku..
- Pewnie - mój głos brzmi nieco piskliwie. - Wezmę od razu swoją.
Chwytam kluczyki leżące obok łóżka i wybiegam z pokoju.

- Bo.. no wiesz - zaczyna Namjoon, gdy oboje jesteśmy już wykąpani i siedzimy po dwóch stronach pokoju.
- Hm? - podnoszę wzrok.
- Tu jest tylko jedno łóżko.. - odpowiada zmieszany. - Recepcja jest już zamknięta.
Przełykam ślinę.
- W porządku - kłamię. Jednak nie ma innego wyjścia. Wstaję i kieruję się w stronę łóżka. Kładę się najdalej jak mogę. Namjoon robi to samo, a mi przebiega przez myśl, że zachowujemy się jak dzieci. Mimo, że leżymy po dwóch stronach materacu nasze plecy się stykają. Czuję, gdy mięśnie chłopaka się napinają i nie mogę powstrzymać śmiechu.
- Posłuchaj.. - mówię. - Nie chcę, żebyśmy unikali się jak jacyś popieprzeni. Nic tym nie zyskamy.
Namjoon delikatnie się rozluźnia.
- Masz rację - odpowiada.
Nastaje cisza, jednak nie jest krępująca.
Czuję ulgę.
- Dobranoc - kiwam głową mimo, że on tego nie widzi.
- Dobranoc.

CONFUSED || BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz